Tweek
Siedziałem na dachu budynku, nogi zwisały mi z wysokości, patrzyłem w dół. Jakieś dziewięć pięter pode mną, błękitne jasne niebo nade mną, dwie karetki zabierające ofiary mojej malutkiej burzy, która miała jedynie zwrócić uwagę Mysteriona. Wszystko tylko po to, aby upewnić się co do tego jakie uczucie odczuwam do Kennego.
"Jesteś pewien, że to dalej nienawiść?"
To pytanie uczepiło się mnie jak rzep psiego ogona. Czy na pewno to co czuję do Kennego to dalej nienawiść? Czy to nie jest już miłość? Co nas łączy?
Usłyszałem jak ktoś za mną wskakuje na budynek robiąc "skok bohatera". Nic wygodnego, po prostu dobrze to wygląda.
Osoba za mną wstała, jej wzrok czułem na swoich plecach, słyszałem jej kroki. Wiedziałem od razu kto to, więc wstałem i obróciłem się na pięcie puszczając szeroki uśmiech Mysterionowi, który stał tuż przede mną. Nie spodziewałem się będzie tak blisko szczerze mówiąc. Był może pół metra przede mną?
- Niespodziewane spotkanie - rzuciłem beznadziejnym tekstem, który wparował mi na język - Co ci tyle zajęło? - spytałem i podniosłem dłoń. Nad nami powoli zaczynały się pojawiać ciemne chmury. Chciałem coś sprawdzić. Chciałem mieć absolutną pewność. Miałem plan.
Mysterion złapał mnie za nadgarstek, zatrzymując nadchodzące ciemne chmury i w kwestii jednej chwili rozpromieniając niebo. Ten jeden ruch wystarczył, abym był pewien. Jestem kurewsko pewien.
Zdzieliłem blondyna po twarzy i uderzyłem w brzuch, przez co jego uścisk na moim nadgarstku zelżał i mogłem go wyrwać. Uderzyłem go raz w bok, oberwałem w wątrobę, oberwałem w klatkę piersiową i zostałem ponownie złapany za oba nadgarstki, które zostały uniesione w górę.
- Puść mnie - warknąłem, przymierzając się do tego, aby kopnąć go w miejsce pomiędzy nogami.
- Przyznaj, że za mną tęskniłeś i dlatego wznieciłeś alarm - zbliżył nasze twarze do siebie. Jego błękitne oczy błądziły po mojej twarzy, kosmyk blond włosów, który wydostał się spod kaptura, delikatnie latał na wietrze. Jego dłonie mocno trzymały moje nadgarstki, abym mu nie uciekł.
- Spierdalaj - warknąłem i bez większego cackania się, kopnąłem go w wymierzone wcześniej miejsce. Mysterion cicho syknął, puścił moje nadgarstki i skulił się w bólu. Korzystając z chwili, skoczyłem na jego plecy nogami i chciałem w taki sposób przeskoczyć na drugi budynek, odbijając się od jego pleców, jednak zanim to zrobiłem, bohater złapał mnie za kostkę i ściągnął na ziemię bolesnym uderzeniem. Zacisnąłem dłonie w pięści i obróciłem się na plecy, chciałem jeszcze raz go kopnąć, jednak tym razem był szybszy. Złapał mnie za obie kostki i odsunął moje nogi na bok, trzymając je w silnym uścisku prawej dłoni. Leżałem na plecach, przed nim, nie mogąc ruszyć nogami. Zajebiście.
- Wybrałeś beznadziejny sposób na to, aby się zobaczyć, Wonder Tweek - wywarczał przez zęby, mierząc mnie wzrokiem.
- Beznadziejne to masz odzywki, Mysterion - parsknąłem, starając się wykopać z jego uścisku. Bohater jednak zupełnie się tym nie przejmował i zaczął związywać linką z jego pasa, moje kostki - Co ty kurwa robisz?
- Upewniam się, że nie uciekniesz - rzucił moje nogi na ziemię, a ja od razu usiadłem, chcąc wstać i uciec z miejsca zdarzenia. Wiem to co chciałem wiedzieć, wystarczy na jeden dzień. Moje ramiona zostały jednak przygwożdżone szybko do ziemi, uniemożliwiając mi ucieczkę - Nie wierć się albo przywiążę się do rury i tak zostawię.
- Nie ośmielisz się - zgromiłem go wzrokiem, patrząc jak łapie moje nadgarstki i związuje je linką. Oczywiście, próbowałem się wyrwać. Bezskutecznie. Nie wiem czy to dlatego, że linka jest jakaś super mocna czy dlatego, że nie miałem ochoty na walkę, a może zmęczenie po nocy jeszcze mnie trzymało. Normalnie od razu udaje mi się wyrwać - Za bardzo mnie kochasz, aby to zrobić.
CZYTASZ
Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONE
FanfictionWszystko zaczęło się od pocałunku, niby nic wielkiego, ale co jeśli jest on pomiędzy dwoma największymi wrogami? Opowiadanie to z początku będzie opisywać relację tweek x kenny, czasami będą również momenty Craig x kenny, jednak wszystko obróci się...