19

911 49 16
                                    

     — Jinko! Jinko! — wołał Akutagawa, szukając wraz z Kyouką Nakajimy.
— Atsushi! Mieliśmy spotkać się już z dwadzieścia minut temu w umówionym miejscu! — krzyczała Izumi. Martwiła się o chłopaka. Jeszcze niedawno jego stan nie wyglądał najlepiej, a teraz nie pojawił się i nie dawał żadnego znaku życia. Przecież nigdy się nie spóźniał, przynajmniej nie tak długo. Coś musiało być nie tak.

     Ryuunosuke wspólnie z Kyouką przeszukiwał najbliższe okolice miejsca, w którym ostatnio się widzieli. Niestety nie potrafili znaleźć żadnego tropu.

     Po bezowocnych poszukiwaniach zawiadomili Fukuzawę, Moriego oraz całą resztę.

     — Kto wpadł na tak durny pomysł, żeby się rozdzielać? Przecież wiedzieliście, że jest to niebezpieczne! - pouczał ich widocznie zirytowany Fuzkuzawa. Nie należał on do osób łatwo denerwujących się, ale w tym momencie nie mógł znieść głupoty tak przecież inteligentnych osób.
— Już nawet nie pamiętamy. Tak jakoś wyszło — odpowiedział cicho, lecz dość oschle Akutagawa.
— Dobrze. Trochę za bardzo mnie poniosło. Najważniejsze jest teraz dobro Atsushiego. Musimy jak najszybciej go znaleźć. Macie jakieś pomysły, gdzie mógł się udać? — zapytał Yukichi, rozglądając się po wszystkich.

     Przez dłuższą chwilę zapadła cisza, którą przerywał jedynie szmer wiatru i ruszających się przez niego liści. Ulicę, na której obecnie się znajdowali, oświetlała jedynie niewielka lampa uliczna.

     — A może poszedł sprawdzić jakieś miejsce, do którego nikt by nie zajrzał! — odezwał się Dazai, jakby właśnie odkrył coś niesamowitego.
Wszyscy zwrócili na niego swoje spojrzenia. Nie rozumieli, co Osamu miał przez to na myśli.
— Nie mówcie, że nie wiecie, o co mi chodzi. Przecież to oczywiste, skoro nie natknęliśmy się na niego nigdzie w pobliżu, to znaczy, że poszedł, gdzieś dalej. Gdzieś gdzie jest ciemno, gdzie nikt go nie znajdzie — mówił żartobliwie.
— Możesz mieć rację. Skoro Akutagawa i Kyouka przeszukali miejsca, przy których szukali, ale nie znaleźli nic wskazującego na jego obecność, oznacza to, że jest gdzieś dalej — zgodził się z Dazaiem Ranpo.
— Nie mówcie tylko, że postanowił udać się w tę ulicę, na której nikt nie mieszka od wielu lat. Nie działają tam żadne lampy uliczne. Jest tam kompletnie pusto i ciemno — zabrała głos Yosano.

     Wszyscy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i nie tracąc ani chwili dłużej, skierowali się we wspomniane przez Akiko miejsce.

     — Myślicie, że tam będzie? — zapytał Tachihara.
— Taką mamy nadzieję, być może z nim będzie nasz tajemniczy przestępca — powiedział z nutą wyczuwalnej nadziei Fukuzawa.
— On na pewno tam jest. Wyczuwam jego zapach — oznajmił pewnie Ryuunosuke.
— Kogo? Nakajimy? Jak? Jesteśmy jeszcze dość daleko od tej ulicy — zdziwiła się Higuchi.
— Tak. Czuje słodki zapach Jinko. Wszędzie go rozpoznam. Jestem pewien, że on tam jest, ale mam co do jego stanu bardzo złe przeczucia — zmartwił się czarnowłosy, nie zwalniając kroku nawet na chwilę.
— Myślisz, że coś mu grozi? — zapytała blondynka.
— Chciałbym się mylić, ale myślę, że Jinko ma poważne problemy — odpowiedział szarooki.

     Po dotarciu na miejsce wszyscy stanęli zszokowani. Pomimo panującego mroku, bez trudu mogli dostrzec wielką plamę ciemnoczerwonej substancji, w której leżał białowłosy.

     Akutagawa bez wahania podbiegł do omegi.
— Jinko! Powiedz coś...proszę... — mówił cicho, przytulając ciało chłopaka.
— Szybko musimy zabrać go do szpitala — oznajmiła Yosano.
Tanizaki z pomocą Kenjiego podniósł nieprzytomnego chłopaka. Razem skierowali się w stronę wspomnianego budynku.

     — Gdzie się tak śpieszycie? Panie Fukuzawa, dawno się nie widzieliśmy! Nie uważasz, że dobrze byłoby trochę powspominać? Pamiętasz może, jak przez ciebie straciłem całą rodzinę? Dlaczego więc nie mogę zrobić tego samego tobie? Myślę, że chętnie dowiesz się, jak to jest stracić bliskie osoby. — Odezwał się głos zza ścianki. Z ciemności wyłonił się wysoki mężczyzna. Fukuzawa stał chwilę, odczuwając konsternację. Nie od razu rozpoznał głos mężczyzny.
— Pan Fukuzawa? Ma pan coś z nim wspólnego? — zapytała Yosano. Nie wiedziała, o co chodzi w całej tej sytuacji, mogła jedynie snuć swoje przypuszczenia.

     Yukichi nie odpowiedział dziewczynie. Stał chwilę w miejscu. Próbował przywołać wspomnienia z dość dalekiej przeszłości.
Nagle jego oczy się rozszerzyły. Przypomniał sobie, kim jest osoba, której przez ten cały czas poszukiwali.

     — W porządku. Skoro przez cały czas chodziło ci o mnie, to wyjaśnijmy to sobie, Makoto — powiedział spokojnie do mężczyzny. Chciał wyjaśnić wszystko bez nerwów. Wiedział jednak, że ciemnowłosy, nie podziela jego chęci.
— Wyjaśnić sobie? Przez ciebie straciłem rodzinę, moje całe życie. Dziesięć lat spędziłem w więzieniu za nic, później przez miesiące siedziałem w psychiatryku, a teraz ty chcesz coś wyjaśniać? Dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej? Morderca mojej rodziny bezkarnie chodził sobie po świecie, robił, co chciał, a ja odbywałem karę za niego! — zaczął opowiadać Makoto. — Ale wiesz co? Dzięki temu obmyśliłem plan zemsty. Za to, co wtedy zrobiłeś, znienawidziłem cię. Chciałem, abyś cierpiał tak jak ja. Mogłem oczywiście zabić cię i byłoby po sprawie, ale ja potrzebowałem czegoś więcej — mówił dalej, nie odrywając swojego wzroku od szarowłosego.
— Czegoś więcej? Masz na myśli zniszczenie reputacji Agencji, a następnie pozbycie się każdego z jej członków? — zapytał Yukichi retorycznie, nie pokazując przy tym swojego niepokoju.
— Tak. Właśnie to mam na myśli. — Jego uśmiech się rozszerzył, a w oczach pojawił się jakiś nieznany błysk. Mężczyzna zbliżał się powolnym krokiem do Fukuzawy.

     Yukichi zmarszczył brwi i ustawił się w pozycji gotowości do walki. Szybko ocenił sytuację. Zdolności niektórych osób się tu na nic nie zdadzą, w końcu jedyną bronią Makoto był nóż, który ciągle trzymał w ręce. Jego jedyną zdolnością była przemiana w inne osoby — teraz był sobą, więc nie używał swojej mocy. Fukuzawa miał wystarczająco duży refleks i siłę, aby szybko unieszkodliwić ich wroga, ale musiał być ostrożny. Znał go. Wiedział, że jest bardzo sprytny i inteligentny. Być może jeden nóż nie jest jego jedyną bronią.

     Długowłosy zbliżał się coraz bardziej, a Yukichi nie drgnął ani razu. Ciągle stał w miejscu, obserwując przeciwnika.

     — Mam dość! Mogę go wykończyć?! Te sekundy ciągną się jak lata! — wykrzyknął Akutagawa, ukazując swoją zdolność-Rashoumona.
Zazwyczaj potrafił zachować spokój, ale był też mimo wszystko bardzo nerwowy. Gdyby mężczyzna wcześniej nie zranił Atsushiego, być może Ryuunosuke czekałby cierpliwie z atakiem na odpowiedni moment. Jednak teraz był już bardzo zdenerwowany. Pragnął zabić mężczyznę.

    Na słowa mafioso przestępca zatrzymał się. Spuścił głowę. Na chwilę zapadła cisza, która nie potrwała jednak długo. Ciemnowłosy podniósł głowę, ukazując szeroki uśmiech. Jego wzrok był jeszcze bardziej szaleńczy niż wcześniej. W dłoniach nie trzymał już jednego noża, a cztery, którymi świetnie się posługiwał. Oczy Fukuzawy rozszerzyły się. Domyślał się, że słowa Akutagawy sprowokowały mężczyznę. Noże, które teraz trzymał, prawdopodobnie wyjął z kieszeni swojego ubrania.
— Dazai dzwoń szybko na policję i potem tu wracaj! Akutagawa możesz użyć Rashoumona, ale nie zabijaj go, po prostu masz go unieszkodliwić! Reszta macie wspomóc go w razie potrzeby i zablokować wszystkie przejścia! — wydał rozkazy. Nie chciał zabijać mężczyzny. Gdzieś w środku czuł, że to przez niego on się tak zachowuje. To przez niego jego życie zostało zniszczone. Dlatego nie chciał pozbawiać go życia. Chciał dać mu szansę na zmianę. Zostanie zamknięty w szpitalu psychiatrycznym i tam leczony. Wcześniej na pewno nie zdawano sobie sprawy z jego morderczych zamiarów.


*******************************

Hejka kochani! Wybaczcie za tak długą przerwę w pisaniu :(. Po prostu przez wcześniejszy brak czasu spowodowany nauką jakoś odzwyczaiłam się od pisania i ciężej było mi się za to zabrać, ale postaram się znowu do tego wrócić ^^. Przepraszam, jeśli rozdział został napisany jakoś inaczej niż poprzednie, ale jak wspomniałam jest to spowodowane długą przerwą i teraz muszę uczyć się tego na nowo. Życzę miłego dnia/wieczoru (zależy kiedy to czytacie) ^^.

Zapach, który mnie rozkochał - shin soukoku omegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz