~ Rozdział XVIII ~

792 59 17
                                    

To już dzisiaj. Pierwszy mecz. Harry był zestresowany to był pierwszy mecz bruneta w drużynie domu Salazara. Na jego nieszczęście plany się zmieniły i pierwszy mecz miał zagrać przeciw swojej starej drużynie. Była dopiero dziewiąta, a mecz miał się zacząć się dopiero o trzynastej. Harry w Wielkiej Sali siedział pomiędzy ślizgonami i z nimi rozmawiał. Wszyscy coś jedli oprócz Harry'ego, którego brzuch był zaciśnięty w supeł.
- Harry musisz coś zjeść. - powiedział Malfoy
- Po meczu. - odpowiedział od razu
Jego ręce, które schował do kieszeni trzęsły się. Około godziny dziesiątej cała drużyna poszła do szatni. Przebierali się rozmawiając o strategii.
- Będę na trybunach. Trzymam kciuki. - powiedział po czym dodał głośniej - Wygramy to!
Mecz się zaczął. Harry od razu wzbił się w górę aby szukać złotego znicza. Czuł adrenalinę, której tak bardzo mu brakowało. Szybował szukając znicza. Gdy owy przeleciał mu przed oczami od razu za nim poleciał. Leciał za nim jak najszybciej potrafił. W między czasie słyszał że jego drużyna czy ta druga zdobywa punkty. Ścigał się z drugim ścigającym. Lecieli łeb w łeb po chwili jednak Harry wystrzelił i złapał znicz, na co drugi ścigający po dogonieniu go ze złości popchnął go tak aby spadł z miotły. Leciał w dół lecz nie puścił znicza. W ostatniej chwili Blaise złapał go i zlecieli na dół. Wszyscy ślizgoni zaczęli bić brawa, a gryfoni byli gotowi zacząć wojnę. Uczniowie z ravenclaw'u i huffelpuff'u patrzyli zdziwieni na to co się miało zaraz wydarzyć.
- Co to do kurwy być!? On nie ma prawa grać w waszej drużynie!
- Och.. uspokój się Weasley bo ci żyłka pęknie, aż tak trudno pogodzić się z przegraną!
- Zostawiliście go gdy was potrzebował, a teraz macie pretensje. Naprawdę jesteście pojebani. - odezwał się Malfoy, który chwile temu zszedł z trybun
- Będziecie go bronić jak małe dziecko. Może ten nieudacznik i atencjusz w końcu się odezwie!
- Ron do kurwy byłeś moim przyjacielem. Byłeś dla mnie jak brat. Pomóc jestem jebanym atencjuszem, kłamcą, wszystkim co najgorsze, ale wiesz co? To Twoje jebane wymysły, które pokazały kto jest prawdziwym przyjacielem i ile znaczy wartość ich słów. Szczerze nie żałuje naszej przyjaźni ale cieszę się że to koniec. Że się uwolniłem i znalazłem ludzi, którzy przytrzymali mnie przy życiu. Gdyby nie oni już dawno był bym martwy. Więc do cholery nie wypowiadaj się na taki temat jeśli nie wiesz jaka jest prawda! - wyrzucił to z siebie
- Nie istniejesz dla mnie! - krzyknął Ron po czym uderzył Harry'ego i poszedł
To samo zrobił Harry. Poszedł w drugą stronę jak najdalej od tego wszystkiego. Cieszył się że w końcu zakończył ten temat i wyrzucił z siebie wszystko co w nim się tliło. Gdy emocje z niego zeszły, a policzek, w który oberwał zaczął go boleć wrócił do swojego dormitorium. W pokoju wspólnym szykowała się impreza z okazji wygranej, ale Harry postanowił sobie ją odpuścić. Wszedł do dormitorium wziął wygodne ubrania i poszedł do łazienki. Wziął ciepły odprężający prysznic. Następnie przebrał się w białą koszulkę i czarne spodnie dresowe.
Położył się na swoim łożku, a po  chwili zasnął.

- jak Ci idzie Draconie? - zapytał Voldemort
- Dobrze Panie wszystko idzie zgodnie z planem. - odpowiedział Malfoy z chytrym uśmiechem

Po chwili Harry został obudzony przez Malfoy'a. Przez kilka minut nie dochodziły do niego słowa jakie wypowiada blondyn. Widział tylko ruchy jego warg. Zastanawiał się na sensem jego snu. Gdy w końcu zaczął rozumieć co mówił do niego Draco. Dowiedział się że ten chce aby przyszedł do pokoju wspólnego, ponieważ wszyscy świętują wygraną.
- Nie mam ochoty Draco... chce spać..
- Jest dopiero osiemnasta, a do tego od wczoraj nic nie jadłeś.
- Zjem jak wstanę Draco...
- Niech Ci będzie Słońce, śpij dobrze.

Find my meaning in life ~ DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz