~11~

109 6 2
                                    

Super Craig

- KENNY! KENNY! MFH!~ - Tweek krzyczał na cały głos z sypialni, wydając z siebie coraz głośniejsze jęki. Słyszałem wszystko, aż z salonu i pomimo słuchawek na głowie czy głośnej muzyki, to nie byłem w stanie od czasu do czasu przestać skupiać się na głosie Tweeka czy czasem Kennego w sypialni.

A szczerze byłem pewien, że Kenny mówił coś o zakładzie z Tweekiem, że nie mogą tego robić czy coś, jeden pies zresztą. Czy serio nie mają lepszych miejsc w lepszym czasie na posiłkowanie się związkiem?

W końcu miałem tego dość. Wziąłem swoje klucze, telefon, portfel, poprawiłem słuchawki i wybiegłem jak strzała z mieszkania.

Nogi same mnie prowadziły, nie obchodziło mnie nic. Miałem być jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od własnych myśli, jak najdalej od wszystkiego, najlepiej to najdalej od mojego własnego życia.

Wyszedłem z bloku, trzaskając drzwiami. Nie wiem co chciałem tym zyskać. Nie wiem dlaczego tak wybuchłem. Przecież to było wiadome, że są razem. Przecież od tych dwóch tygodni o niczym innym nie słyszę niż Tweek to, Tweek tamto. Wiedziałem, że są ze sobą, a przynajmniej że ze sobą kręcą.

Może fakt, że poszli do łóżka, akurat jak byłem w domu mnie dobił? Nie, to pewnie wkurzył mnie sam fakt, że są tak głośno. Skupić się na niczym nie dało.

Kogo ja chcę oszukać? Sam nie wiem co czuję. Nigdy nie wiem, bo emocje są zbyt ledwo wyczuwalne przez lód na sercu.

Potrzebowałem z kimś porozmawiać. Albo bardziej, zająć głowę czyimś gadaniem i problemami które nie są moje i nie oczekują na rozwiązanie. Potrzebuję porozmawiać z Clydem.

Clyde będzie mi gadał o swoim życiu, o tym co się mu układa, co nie, jakie są jego trywialne problemy i wystarcza mu to, że tylko słucham, bo sam dochodzi potem do jakichś wniosków. Dlatego się przyjaźnimy. Nie muszę się stresować rozmową, wystarczy że go wysłucham, przytaknę i dam wygadać.

Stanąłem przed drzwiami do mieszkania Clyda, Bebe i kiedyś też Tokena, który się wyprowadził ze względu na swoją decyzję o byciu złoczyńcą czy ki chuj. W każdym razie, Bebe i Clyde są narzeczeństwem, mieszkają ze sobą, pracują, planują dzieci. Tak jak normalna rodzina, normalni ludzie, którzy nie przejmują się miastem i sprawiedliwością. Chociaż Clyde już jakiś czas temu stracił moce, straciłem możliwość posiłkowania się krwią wrogów, to i tak czasami przychodzi na spotkania bohaterów, bawiąc się w jednego.

Zapukałem do drzwi, czekając na odpowiedź. Przyszedłem bez zapowiedzi, więc jeśli otrzymam odpowiedź "spierdalaj" to szczerze się nie zdziwię. Humoru i tak mi to nie zmieni. Generalnie mam kilka planów jeśli Clyde mnie nie wpuści, tak na wszelki wypadek. Mogę iść nad staw czy do parku. Spacer bardzo odświeża myśli i głowę, a to w tej bardzo by mi się przydało.

- Otworzę! - krzyknął ktoś w środku, a drzwi otworzyły się na oścież ukazując niskiego, pulchnego bruneta w czerwonej bluzie z kapturem i jeansach. Patrzył na mnie z lekka zdziwiony - Craig? Co się stało? Wyglądasz... Matko, co ci się stało?

- Mogę wejść? - spytałem z nadzieją, że nie będę musiał odpowiadać na te pytania. Nie miałem zamiaru na nie odpowiadać. Wyglądałem znośnie i tyle powinno wystarczyć dla jego wiedzy. Chłopak szybko odsunął się od drzwi wpuszczając mnie do środka swojej "willi".

Wszedłem do mieszkania, zdejmując buty na wycieraczce i pozbywając się kurtki, którą odwiesiłem na wieszaku. Czułem wzrok Clyda na swoich plecach, ale nie komentowałem tego. Nie po to tu przyszedłem.

- Co cię do nas sprowadza? - spytał Clyde, prowadząc mnie do salonu. Złapał za moje ramię, tak jakbym miał zaraz uciec albo zemdleć. To był zmartwiony uścisk. Zawsze tak robił kiedy ktoś upadł czy miał zamiar opowiedzieć historię swojego życia. To już była norma. Była, bo z wiekiem mniej się zaczęliśmy widywać przez obowiązki, a to oznacza, że wrodzony talent Clyda do rozmów o uczuciach, wykorzystywała tylko Bebe.

Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz