Wonder Tweek
Przez ostatnie trzy czy cztery dni ledwo co wychodziliśmy z łóżka, nasze dłonie częściej na sobie nawzajem niż przy sobie. Ciągnęło nas do siebie jak magnesy, nie byliśmy w stanie się od siebie nawet na chwilę odkleić i robiliśmy przerwy tylko czasem na jedzenie czy łazienkę.
A teraz? Teraz jadę na miejscu pasażera w samochodzie Kennego, trzymając jego dłoń, mając zakryte materiałem oczy i stresując się z lekka tym co chce mi pokazać.
- Gdzie mnie zabierasz? - spytałem, czując jak nasze splecione dłonie zmieniały biegi w pojeździe. Jego gorąca dłoń delikatnie pieściła co jakiś czas kciukiem moją.
- Zobaczysz, cierpliwości skarbie - powiedział do mnie z radością i podekscytowaniem - Chcę Ci pokazać coś niesamowitego.
- Znasz więcej miejsc niż własne łóżko? Szanuję - zachichotałem, słysząc cichy śmiech Kennego, który rozgrzał moje serce. Chciałem go zobaczyć. Chciałem widzieć jego roześmianą twarz, skupiony wzrok na drodze, roztrzepane blond włosy, których nie sposób było uczesać, piegi całowane przez promyki słońca. Chciałem go zobaczyć i przekonać się, że wygląda lepiej niż w mojej wyobraźni.
- Uwierzysz, że znam i jest naprawdę piękne? - spytał, delikatnie gładząc moją dłoń kciukiem. Oparłem głowę o jego ramię, czując jego lekkie wzdrygnięcie od gorąca i starałem się z całych sił po prostu nie zerwać z oczu opaski. Chciałem zobaczyć gdzie jedziemy, dokąd zmierzamy, co jest takiego tajemniczego w tym miejscu - Spodoba Ci się - mruknął, dając mi buziaka w czoło i parkując samochód - To tutaj.
- Mogę zdjąć opaskę? - spytałem niecierpliwie.
- Jeszcze nie - zachichotał i wysiadł z samochodu, aby potem po chwili pomóc mi wysiąść. Trzymał mnie za prawą dłoń, otulał w talii ramieniem i prowadził mnie gdzieś w dal. Ostrzegał kiedy miałem podnieść nogę. Był cały czas przy mnie, blisko mnie, czułem jego ciepło, jego zapach. Słyszałem cichy szept wody, cichy szmer liści, które spadały, powoli zwiastując jesień.
- Już? - spytałem, chcąc zobaczyć krajobraz, mając nadzieję że jest wart czekania w ciemnościach opaski - Kenny, to zaczyna być nudne. Mogę już ją zdjąć? - spytałem, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Dłonie mnie puściły, słyszałem cichy chrzęst liści - Kenny? - spytałem, trochę obawiając się pozostawania samemu w ciemnościach. Zebrałem się na odwagę i zdjąłem opaskę z oczu. Jasne światło przedzierało się przez liście wielkiej wierzby przy której stałem i na chwilę mnie oślepiło. Zmrużyłem oczy, zamrugałem kilka razy, a kiedy przyzwyczaiłem się do zmiany jasności światła, rozejrzałem się. Na prawo od siebie miałem piękne, ogromne i czyste jezioro, wokoło żywej duszy, wszędzie czysta zieleń. A przede mną Kenny, patrzący się na ziemię przed nami. Przyglądałem się mu chwilę, aż uznałem, że spojrzę co jest tak ciekawego w ziemi, aby tak się w nią wgapiać i zaniemówić.
Ziemniak.
Pomiędzy nami leżał ziemniak.
Kurwa.
Ziemniak.
- Hej to twój ziemniak? - spytał Kenny, zaczepiając bulwę kątem buta i spoglądając na mnie z głupim uśmiechem.
- Co? - nie potrafiłem wstrzymać cichego chichotu przez głupotę tekstu, jakim obdarował mnie blondyn. Jego błękitne oczy, które w tym świetle wpadały w fiolet, przyglądały się mi przez chwilę.
- Wybacz, pytanie miało bardziej brzmieć - złapał mnie za obie dłonie i zbliżył się do mnie bliżej - Hej, chcesz być moim ziemniakiem?
- Jesteś szczytem kretyństwa, wiesz? - śmiałem się radośnie, nawet nie chcąc powstrzymywać tej reakcji. Delikatna, ciepła dłoń Kennego (chociaż w porównaniu do gorąca mojego policzka to była zimna) znalazła się na moim policzku, a ja czułem się jak w niebie, bez trosk, bez konsekwencji, bez świata. Tylko my - Nie wierzę, że musisz o to pytać.
CZYTASZ
Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONE
FanfictionWszystko zaczęło się od pocałunku, niby nic wielkiego, ale co jeśli jest on pomiędzy dwoma największymi wrogami? Opowiadanie to z początku będzie opisywać relację tweek x kenny, czasami będą również momenty Craig x kenny, jednak wszystko obróci się...