~13~

93 7 8
                                    

Następnego dnia, według umowy, spotkaliśmy przy stawie. Było coraz mroźniej, a woda w stawie zdecydowanie stała się bardziej ciałem stałym niż cieczą.

Chociaż było to niebezpieczne, nie zatrzymało nas to od tańczenia na środku zamrożonej wody, której lód twardniał pod każdym krokiem Tweeka. Nie zatrzymało nas to też od radosnych śmiechów, śpiewów, rozmów o życiu i marzeniach.

Następne miejsce, które stało się naszym miejscem spotkań była mała kawiarnia na granicy miasta. Cicha, spokojna i z przepyszną kawą. Dnie mijały na rozmowach z kawą w dłoni, czasem było to w trakcie spacerów, czasem przy stoliku.

Kocham go. Jestem szczęśliwy. Naprawdę bardzo szczęśliwy. Serce bije mi mocno, zapomniałem o cierniach, które je otaczały. Czułem się po prostu... Dobrze w jego otoczeniu. Czułem się długi czas wolny.

Nasz związek kręcił się wokół stawu, wokół łóżka, wokół randek, rozmów bez końca, buziaków, przytulasów.

Często w środku nocy widzieliśmy się przy stawie. Czasem było to tylko po to, aby zatańczyć przy brzegu, czasem po to, aby skorzystać z lodu, który pojawił się na wodzie i na nim zacząć jeździć udając, że posiadamy łyżwy. Czasami spotykaliśmy się w środku nocy u mnie w domu, czasami dzwoniliśmy do siebie w trakcie dnia i przegadywaliśmy kilka godzin opowiadając o tym co się dzieje w naszych głowach.

Wszystko wypełniały nasze śmiechy, nasze chichoty, nasza radość, nasze bicie serc, nasze porozumienie.

Jednak... Po czasie... Kiedy zima znikała zza okien, na dworze zaczynało być ciepło, zaczynałem czuć, że bańka uczuć nagle pęka. Czułem jak moje rozczulone, rosnące, szczęśliwe serce wpada nagle w ogromną kupę cierni, które urosły w trakcie związku kiedy bawiłem się niesfornie w miłości. Czułem jak moje serce jest na nowo przebijane, jak ciernie zaciskają się wokół serca, jak zabijają je od środka, jak zaczynam mieć wątpliwości co do całego związku. Czułem, że moje serce umiera, ginie w pętach, które samo stworzyło.

Siedziałem u siebie w pokoju, patrząc na swój prezent na urodziny jaki dostałem od Tweeka. Dostałem pudełko z rzeczami, które kojarzą mu się ze mną. Było pomarańczowe, w środku schowana czekolada z ciasteczkami, breloczek z łyżwami, niebieski kamyczek i dziergany sweter w kolorze pomarańczowego z zielonym serduszkiem na środku. Do oczu zaczęły nachodzić mi łzy. To boli. Ta miłość za bardzo mnie boli. Nie potrafię. Nie mogę. Odłożyłem wszystko na drugi plan, aby być z nim. Za długo to wszystko trwa. Za długo unikałem cierni, tak teraz cierpię jeszcze mocniej niż kiedykolwiek.

W mojej głowie pokazał się obraz uśmiechniętej buzi Tweeka, jego niebieskich oczu, jego lodowatej dłoni, której nie sposób było mi rozgrzać. Słyszałem jego głos w głowie, jego śmiech, jego odzywki, jego.. Po prostu jego. To wszystko zaciskało się we mnie jeszcze mocniej. Czy na pewno powinienem to robić? Muszę podjąć ważną decyzję, która może zmienić całe moje życie. Czy ja na pewno chcę tak żyć? Czy jestem na to gotów?

Nie mogę dłużej cierpieć. Od tygodnia czuję, że Tweek... Że ja do niego nie pasuję. Kończą się nam tematy. Kończą pomysły. Zaczyna ból, którego nie sposób mi opisać, ból który mnie wykańcza. Rozdzierający ból w duszy, serce które topi się w cierniach, o których zapomniałem na prawie pół roku.

Starłem z policzka łzę i zamknąłem pudełko, odkładając je obok siebie na łóżko. Nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Miłość nie jest nam przeznaczona. Nie jestem mu przeznaczony. Nigdy nie byłem. Jestem tylko aktem w jego życiu, który miał pokazać mu jak piękna może być miłość i jak szybko się kończy.

Nawet jeśli go kocham, co z tego? Co z tego, jeśli tak przy tym cierpię? Co z tego, skoro nasza relacja się rozpada? Zmierzamy w dwie różne strony i chociaż dalej jestem w nim zakochany, to nie potrafię tego dalej ciągnąć. Nie potrafię, jestem zbyt słaby.

Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz