Wonder Tweek
Wszedłem do kawiarni, patrząc na telefon z nieodczytaną wiadomością, napisaną dwadzieścia minut temu przeze mnie. Wzruszyłem ramionami, uznając że najwyraźniej Kenny bardzo szybko chciał się spotkać.
Mój wzrok się podniósł i utkwił w pomarańczowej, znajomej bluzie, blond chłopaka, który siedział tyłem do mnie. Uśmiechnąłem się na jego widok i podszedłem do niego, delikatnie składając na jego policzku buziaka.
- Już jestem skarbie - powiedziałem, zajmując miejsce przede mną i patrząc na dwie kawy - O zamówiłeś już, jak miło - skomentowałem, biorąc waniliową, mrożoną kawę w dłoń i upijając jej głęboki łyk - To o czym chciałeś pogadać?
- Tweek... - jego ton był poważny. Inny niż zwykle. Moje serce zaczynało szybciej bić. Kenny gryzł policzek od środka, błądził wzrokiem wszędzie gdzie się dało - To... To nie wypali.
- Co masz na myśli? - starałem się zgrywać głupa, miałem nadzieję, że to co chodzi mi po głowie nie jest tym co się dzieje naprawdę.
- My... Powinniśmy się rozstać Tweek - dłoń Kennego zacisnęła się na rękawie jego bluzy - Kocham cię dalej, ale to po prostu nie wypali. Ta miłość mnie krzywdzi. To nie jest twoja wina, to przeze mnie, nie mówiłem Ci o tym, nie mówiłem Ci o tej całej klątwie i - szczerze dalej nie słyszałem jego słów, nie rozumiałem ich znaczenia. Wpatrywałem się w niego tępo przez jakiś czas. Nie ruszałem się, nie wiem nawet czy oddychałem czy mrugałem. Widziałem jedynie jak Kenny porusza ustami przez jakiś czas, aż w końcu usłyszałem - To koniec. Musimy zerwać - chłopak wstał z miejsca, spojrzał na mnie z bólem w oczach, który zaczął wypełniać się pustym, nic nie znaczącym wzrokiem, przebijającym mnie jakbym był jedynie powietrzem - Przepraszam - szepnął, chowając dłonie w kieszeniach i wychodząc z kawiarni. Otworzył drzwi i zamknął je ze sobą, znikając z pola mojego widzenia. A ja patrzyłem. Ja jedynie patrzyłem w miejsce gdzie zniknął. Patrzyłem na nasze rozpuszczające się kawy. Moje serce rozrywało się w pół.
Czułem jak po moich wiecznie rozgrzanych policzkach spływały łzy, nie wierzyłem w to. To tylko żart, to tylko głupi żart. On wróci, on wróci, powie że tylko żartował, przytuli mnie i powie, że to głupi żart. Prawda? Tylko chciał sprawdzić moją reakcję, on tylko żartuje!
Złapałem za plastikowy kubek kawy waniliowej i zacisnąłem go w dłoni. Cały drżałem, patrzyłem się z nadzieją na drzwi, a kiedy przez dwadzieścia minut siedzenia w miejscu nie widziałem jego pomarańczowej bluzy po prostu się rozpłakałem.
Złapałem za swoje włosy chcąc je wyrwać, krzyczałem z bólu rozbitego serca, łzy spływały mi po policzkach, kula wielkiej fioletowej błyskawicy otaczała mnie. Z każdym krzykiem, z każdym szlochem, z każdym skowytem się zmniejszała, otaczała moje ciało, aż w pewnym momencie... Wybuchła. Rozpłakałem się na dobre, opadłem na stolik, który jako jedyny przetrwał eksplozję piorunów.
Nie przejmowałem się tym, że mój wybuch zniszczył całą kawiarnię sprawiając, że pozostała jedynie gruzem. Nie przejmowałem się, że ludzie którzy mnie otaczali po prostu zginęli. Nie przejmowałem się, że ktokolwiek zobaczy mnie w takim żałosnym stanie.
Złapałem się stolika i podniosłem się, odrzucając krzesełko w tył. Wziąłem głębszych kilka oddechów, starłem dłońmi policzki i zacisnąłem usta. Z trudnością było mi oddychać, każdy oddech był ze świstem. Drżałem.
Odrzuciłem stolik, zacząłem iść przed siebie, wpatrując się w ulicę. Nie obchodziły mnie samochody, nie obchodzili mnie ludzie, nie obchodziło mnie nic. Serce rozrywało mi się na setki kawałków, łzy spływały z moich oczu, ciężko przełykałem ślinę.
CZYTASZ
Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONE
Fiksi PenggemarWszystko zaczęło się od pocałunku, niby nic wielkiego, ale co jeśli jest on pomiędzy dwoma największymi wrogami? Opowiadanie to z początku będzie opisywać relację tweek x kenny, czasami będą również momenty Craig x kenny, jednak wszystko obróci się...