the process of destruction

578 66 84
                                    

Kolejna nie przespana noc na moim koncie i kolejne godziny bez koncentracji. Dochodziła pierwsza rano, a trzecia noc bez spania dawała o sobie głośno znać.

Ciszę w pomieszczeniu przerwało krótkie pukanie w okno. Z westchnięciem i lekko roztrzęsionymi  rękami wstałem, podchodząc do okna. Zielone tęczówki wpatrywały się ponownie we mnie. Fala zimna rozpłynęła się po pokoju, a blondyn wszedł do środka.

"Coś tak czułem, że nie śpisz." zamknął za sobą okno, siadając na łóżku. Nie chcąc siedzieć koło niego, usiadłem na krześle koło biurka.

"A no widzisz." mruknąłem.

Jego oczy wpatrywały się we mnie, podczas tego, gdy oglądałem widok za oknem. Nie pojmowałem tego człowieka, był jak orzech nie do zgryzienia.

"Co tu robisz?" spytałem, nie mając ochoty się z nim droczyć.

"Chciałem popatrzeć się na przegranego." prychnął z sarkazmem.

"Coś czuję, że ostatnio to twoje ulubione zajęcie." spojrzałem na niego, utrzymując ten niszczący kontakt wzrokowy, który uzależniał.

"Możliwe." szepnął naprawdę cicho. Mój oddech odbijał się echem o ściany moich płuc, kołatanie mojego serca słyszałem głośniej od własnych myśli.

Zapadła cisza, nikt z nas się nie odzywał. Zauważyłem, że od czasu do czasu jego oczy padały na mnie. Starałem się unikać tego, lecz mimowolnie dziwne uczucie krążyło po mojej klatce piersiowej. Jej kłócie i gilgotanie mieszało się, czego miałem cholernie dość.

Obróciłem się w stronę komputera, odpalając go, a kolorowe ledy rozbrysły się po pokoju. Podświetlane słuchawki, myszka, komputer i klawiatura zdawały się dawać po oczach.

"Będziesz grał?" spytał z lekką grypką w głosie.

"A co mam robić? Poświęcać ci specjalną uwagę? Dla mnie cię tu nie ma." prychnąłem, układając swoją dłoń na myszce.

Po krótkim czasie oczekiwania uruchomiłem ikonkę launcher'a. Bez większego problemu odpaliłem grę, a po pokoju roznosiło się jedynie echo dźwięków klikania w myszkę. Gdy już finalnie miałem zamiar wejść na hypixel'a poczułem, że moje krzesło odjeżdża od biurka.

Gdy było metr dalej od poprzedniego położenia, blondyn płynnym ruchem obrócił je w swoją stronę. Był blisko, był niebezpiecznie blisko. Nachylał się nad moją beznamiętną twarzą. Ten kontakt wzrokowy zdawał się pusty, nasze oddechy stawały się jednością.

Trwając tak przez kolejne sekundy, czułem jego ciepło owiewające mój nos. Nie doświadczyłem żadnych ciarek, nic z tego rodzaju, to było dziwne, inne.

Jego neonowe, limonkowe zielone tęczówki wybijały się jak zawsze na tle mroku. Zdawały się obce, ciche i nieznane. Jednocześnie ciepłe i głośne, krzyczące dosłownie. Błyskotliwy szafir towarzyszył przebłyskom. Wbijały się we mnie one, jak neony. Zostawiając ślad, niezapomnianą myśl i rozdrażnienie.

Miałem ochotę się odsunąć, zaprzestać to, lecz nie miałem jak. Moje ręce mrowiły, nie wyczuwałem swojego oddechu. Moja klatka piersiowa stała w miejscu, jego noga blokowała krzesło, a sam opierając się na nim ograniczał wszelki ruch do minimum.

"Co ty do cholery odpierdalasz." mruknąłem, a jego usta zbliżyły się do moich. Składając przelotny pocałunek na moich, na jego twarzy wyrósł kpiący uśmiech.

"Mieszam ci w głowie." wydukał, odsuwając się na jeden krok. Moje serce i krążąca krew wróciła na swoje neutralne tępo.

"No skryty to ty nie jesteś." przewróciłem oczami, moja głowa zdawała się posiadać pustkę. Żadne myśli po niej nie krążyły, było w miarę.. spokojnie?

High enough • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz