Archive

1.5K 91 95
                                    

Jeongguk uniósł spojrzenie swoich orzechowych oczu na wieżowiec, w którym mieściło się jego biuro

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeongguk uniósł spojrzenie swoich orzechowych oczu na wieżowiec, w którym mieściło się jego biuro. Stał właśnie na przejściu dla pieszych, ubrany w szyty na miarę czarny garnitur. Jego równie czarna koszula była rozpięta z dwóch górnych guzików, odsłaniając mleczną skórę, a czerwony krawat, który powinien oplatać jego smukłą szyję, tkwił w kieszeni marynarki. Czekał, aż światło na sygnalizatorze w końcu zmieni się na zielone, by mógł dotrzeć do swojej pracy i na kolejne osiem godzin poświęcić się jej bez reszty. Odkąd rozpoczął studia w szkole biznesu, na kierunku związanym z finansami marzył, żeby pracować w jednym z największych i najnowocześniejszych biur rachunkowych w Korei Południowej. Teraz gdy to osiągnął i miał możliwość objęcia wyższego stanowiska, o które zażarcie walczył od przeszło miesiąca, powoli zaczynało do niego docierać, że ma tego wszystkiego dosyć, a to za sprawą cholernie przystojnego bruneta.

Kto by pomyślał, że to wszystko zaczęło się jeszcze w liceum...

Potrząsnął głową, odganiając wspomnienia i, gdy tylko światło zmieniło swoją barwę, ruszył szybkim krokiem, pokonując ostatnie dzielące go metry od budynku. Popchnął wielkie szklane drzwi i wszedł do oświetlonego holu. Przywitał się z recepcjonistką, kłaniając jej się nisko i podszedł do windy, od razu wciskając przywołujący ją przycisk. Po chwili wsiadł do jej wnętrza i przycisnął numer dwadzieścia trzy, by dostać się na piętro, na którym znajdowało się jego biuro. Oparł się o ścianę i przeczesał dłonią swoje jasne włosy. Czekając, aż drzwi się zamkną, rzucił okiem w stronę głównego wejścia i dostrzegł wbiegającego do budynku znienawidzonego współpracownika. Momentalnie się wyprostował i w panice zaczął wciskać guzik przyspieszający zamykanie drzwi, ale nim zdążyły się zamknąć, wypastowany but wcisnął się w szczelinę. Drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wszedł elegancki, zawsze nienagannie ubrany mężczyzna.

Kim Taehyung miał na sobie czarny garnitur od jednego ze słynnych projektantów mody. Marynarka była lekko rozchylona, ukazując oplatającą tors kamizelkę, pod którą znajdowała się biała koszula zapięta na ostatni guzik. Całość dopełniał czarny krawat ciasno zawiązany wokół smagłej szyi. Jego usta wyginały się w zadziornym uśmieszku, a oczy żywo błyszczały, gdy pożerał wzrokiem stojącego przed nim blondyna.

— Dzień dobry, panie Jeon. Miło pana widzieć — rzucił szarmancko swoim głębokim głosem, wywołując ciarki na plecach swojego rozmówcy, i wcisnął guzik zamykający drzwi, które natychmiast się zasunęły, odcinając ich od reszty świata i zostawiając sam na sam.

Jeongguk tylko prychnął na jego słowa, w myślach przeklinając cholerne drzwi, i odsunął się jak najdalej od niego, praktycznie wciskając się w tylną ścianę windy, do której przymocowane było lustro. Nienawidził tego zarozumiałego, bezczelnego dupka tak bardzo, że miał ochotę go udusić, a przy tym dziko całować jego idealnie wykrojone usta. Jednak do tego drugiego nigdy by się nie przyznał.

— A pan? Nie cieszy się, że mnie widzi? — zapytał Kim, podchodząc bliżej i opierając swoją dłoń tuż obok jego głowy, drugą wplatając w jego jasne kosmyki. Nozdrza Jeona wypełniły się zapachem jego mocnych, drzewnych perfum z nutką lewkonii, która kojarzyła się z ogrodem w lecie. Od razu zmiękły mu kolana, a serce zaczęło silnie uderzać o żebra.

Archive 📑 TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz