【XII】W potrzasku

132 8 6
                                    

Jack włóczył się samotnie, rozmyślając nad słowami, które padły podczas kłótni. Szedł przed siebie, nie wiedząc dokąd zmierza. Wszędzie otaczała go ciemność, zarówno ta natury, jak i ta w jego umyśle. Wybiegł z miasta. Błądził nieznanymi mu uliczkami, co rusz potykając się o krzywiznę asfaltu. Nawet nie wiedział, że jego życie może bardziej runąć. A jednak tak się stało. Miał schronienie, ludzi do których mógł się odezwać, pomijając już świeże jedzenie. A teraz siedział załamany w ciemnym zaułku, marznąc od zbliżającej się zimy. Ah właśnie. Zima. Idealny moment by zostać samemu, oraz by pozbawić domu tyle osób.

Ścisnął tylko swoje ramiona, chcąc choć udawać, że ma się do kogo przytulić. Że ktoś o niego dba. Wtem usłyszał jakieś krzyki, które zaczęły przeradzać się w warczenie. Zerwał się i zamknął oczy. Dochodziły z dwóch stron. Był w pułapce. Mógł walczyć z ludźmi... Ale do zwierząt... Miał straszną słabość. Niczemu winne, wiernie robią to, czego ich nauczono, albo to co zapewni im przetrwanie. Klęknął na ziemi i zamknął oczy. Może to i lepiej? Może wreszcie zazna spokoju? Ah nie było mu to dane. Nie były to bowiem bezpańskie, wygłodniałe zwierzęta. W tle odróżnić można było wrzaski przerażonych ludzi, ale i krzyki policjantów. Nim zdążył zareagować, poczuł metal na swoich nadgarstkach, mocne szarpanie i jeszcze większą krępację. Czuł jak go gdzieś wiozą, a po chwili wrzucają do pomieszczenia. Wnioskował, że jest to więzienie. Mylił się. Małe przyciemnione pomieszczenie, zero mebli. Klatka jak dla szczura

- Tak to ten. Złapali go na Allay Street

- Co z nim będzie. Zamordował tylu

- Jak co. Koleś pójdzie siedzieć. Ale na elektrycznym

- Odstawiliśmy podobno tą metodę!

- Ale to nie człowiek. To psychopatyczna bestia

Tą rozmowę Eyeless słyszał wyraźnie, ale nawet jakby chciał, nie miał co z tym zrobić. Jedyna jego opcja... to czekać na śmierć

|**********|

Jeff poczuł dziwne ukłucie w sercu. Jakby coś się stało. Zaczął chodzić zniecierpliwiony, wdeptując trawę w ziemię. Coś na pewno było nie tak. Przeczucie, że ważna mu osoba jest w niebezpieczeństwie. Mógł to ignorować przez pierwsze pół godziny, jednak zaczynało go to wykańczać

- Muszę go znaleźć

Odezwał się, zwracając uwagę wszystkich w okolicy. Wiedział, że najważniejsza była kwestia domu. Ale co to za dom, gdy nie ma w nim przyjaciela? Teraz zaczął zdawać sobie sprawę, jakimi idiotami byli oboje. I chciał to naprawić. Póki nie było za późno

- Kogo ty chcesz znaleźć. Schronienia, na zimę chociaż, szuka Operator - spytał się Masky, patrząc na czarnowłosego

- Jacka. Muszę znaleźć Jacka! - zaczął biec w stronę miasta - wrócę tu za 3 dni góra! Nie czekajcie na mnie z niczym! - rzucił jeszcze, a po chwili zniknął w gęstwinie

*Hewwo
Znowu krótkie, ale akcja zaczyna się rozkręcać. Plus pisanie w pociągu, gdzie ci krzyczą nad uchem, nie jest wymarzonymi warunkami

*Deathcup

Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz