Rozdział 3

217 22 37
                                    

Kasia

Kolejne dni mijają mi podobnie. Wstaję rano, jadę do mieszkania, aby przypilnować kolejnych fachowców i oczekuję na meble. Niestety jestem zdana sama na siebie, bo Michał nie otrzymał urlopu w tym samym czasie co ja. I tak oto, kolejny raz załatwiam osobiście formalności. Ale chcę, aby nasze cztery kąty były wyremontowane na lata. I przede wszystkim tak, jak ustaliliśmy.

Robi mi się słabo, widząc stosy kartonów po meblach i folii. Coś czuję, że sąsiedzi już na wstępnie znienawidzą nas za to, że zajmujemy większość śmietnika swoimi odpadami.

Nie rozwodząc się nad tym długo, włączam muzykę na przenośnym głośniku i chwytam worki do segregacji śmieci. Śpiewam pod nosem przeróżne piosenki. Targam kartony jak szalona w rytm piosenek, a folię ciasno pakuję do worków na śmieci. Nie zapominam również o dalszym sprzątaniu poszczególnych pomieszczeń i rozkładaniu w nich naszych rzeczy. Tam, gdzie mogę sobie na to pozwolić, swobodnie je wykładam. Ramki na zdjęcia już dodają uroku temu miejscu. Wiem, że może być na to za wcześnie, ale jakoś lepiej się z nimi czuję.

Mój narzeczony przyjeżdża późnym popołudniem, gdzie większość już samej udało mi się posprzątać. Czuję się wyczerpana, a to sprawia, że nie mogę się doczekać, aż wrócę w końcu do pracy. Ostatnio śmiałam się do mojej mamy, że tam chyba prędzej odpocznę.

Słyszę pukanie do drzwi. Momentalnie idę w ich stronę i otwieram zamek, wpuszczając do mieszkania moją drugą połówkę. Mężczyzna uśmiecha się na mój widok.

— Jak dobrze cię widzieć — mówi na powitanie. Podchodzi do mnie, całując przelotnie. — A myśl, że możesz na mnie czekać każdego dnia, jeszcze bardziej mi się podoba.

Przełykam ślinę, zdając sobie sprawę z powagi tych słów. Staram się przyzwyczaić do naszej parodniowej rutyny. Wiem też, że ma rację, a jednak czuję dziwny ucisk w żołądku.

— Mnie również — odpowiadam, ledwo wykazując swoje zadowolenie.

— Coś się stało? — pyta, a na jego twarzy maluje się troska.

Nie chcę, żeby się niepotrzebnie o mnie martwił. Przede wszystkim nie chcę, aby wiedział, że to wszystko mnie przerasta, a zarazem powoduje, że mam obawy.

— Po prostu jestem zmęczona. — Wzruszam ramionami, ciężko wzdychając.

Co zresztą jest prawdą.

Udaję się do kuchni, gdzie na blacie czekają dwa pudełka z jedzeniem. Otwieram je, a zapach uwalnia się po całym pomieszczeniu. Idealnie zdążyłam zamówić jedzenie przed jego przyjściem. Póki na dobre się tutaj nie przeprowadziliśmy, nie mam ochoty gotować. W końcu sprzątanie wysysa ze mnie prawie wszystkie pokłady energii.

— Czyżby nasze ulubione chińskie?

— Dokładnie takie jak lubisz — dodaję, podając mu porcję.

— Dziękuję, skarbie. — Składa buziaka na moich ustach. — Za to, że się zajęłaś tak świetnie mieszkaniem, sprzątaniem i jeszcze pomyślałaś o kolacji.

Uśmiecham się. Cieszę się, że mnie docenił oraz moje starania.

Mężczyzna siada obok mnie na kanapie, którą rano przywieźli nam kurierzy. Co prawda dalej znajduje się w folii, ale nieszczególnie nam to przeszkadza. Nie chcę, aby welurowy materiał zniszczył się od jeszcze ewentualnego prochu lub kurzu.

Zajadamy się w ciszy, delektując wieczorem i obecnością.

W mojej głowie panuje pustka, po prostu się wyłączam.

Jeszcze będziemy razem - PREMIERA 06.11.2024‼️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz