Gdy tylko usłyszałam tę zajebistą muzyczkę od mojego budzika, myślałam, że zaraz szlag mnie trafi. Może i spałam dłużej, ale wtedy jeszcze gorzej mi się wstaje!
Wyłączyłam leniwym ruchem grającą melodyjkę. Westchnęłam głębiej i otworzyłam powieki.
Uciągnęłam swój tułów do pionu. Przez kolejne kilka chwil myślałam, że nadal śnie. Wiedziałam, że trudno będzie mi się przyzwyczaić do tego otoczenia.
Przysunęłam się do brzegu łóżka i leniwie wstałam na nogi. Podeszłam do szafy i wzięłam z niej jasno-niebieskie dżinsy, do tego czarną koszulkę z drobnym napisem i cieniutką, czarną bluzę rozpinaną, do tego czarny pasek. Za oknem biło gorące słońce, po czym stwierdziłam, że jest w naprawdę ciepło, a z upływem godzin będzie jeszcze bardziej. Wzięłam swój telefon z szafki nocnej i sprawdziłam godzinę, bo gdy wyłączałam budzik, nie zwróciłam na to uwagi. Była 6:33, czyli okazało się, że miałam jeszcze naprawdę dużo czasu, lecz biorąc pod uwagę to, że nie znałam tego miasta, a jakoś musiałam dostać się do szkoły, to jednak za wiele czasu mi nie zostało.
Podeszłam do walizki, otworzyłam ją i wyjęłam z niej całą bieliznę, jaką przywiozłam ze sobą i której jeszcze wczoraj nie wyciągnęłam. Wzięłam też wszystkie pary skarpetek i wrzuciłam do szafki nocnej. Zostawiłam tylko to, co miałam zamiar ubrać. Ruszyłam w stronę drzwi i wyszłam na przedpokój. W domu było cicho, bardzo cicho. Dalej tak samo pusto.
Skierowałam się w stronę łazienki. Zanim do niej weszłam, zapaliłam światło. Po krótkiej chwili kuknęłam na siebie w odbiciu lustra. Moje wszystkie jasne kosmyki włosów były roztrzepane i wyglądały jak jedna wielka tragedia.
Przetarłam dłonią swoją twarz, a gdy załatwiłam potrzeby po całej nocy, zabrałam się za zrzucenie ubrań i założeniu tych, które wzięłam. Wskoczyłam w ciemną bieliznę i wsunęłam przylegające dżinsy na swoje biodra. Na górną część ciała zarzuciłam koszulkę, po czym wsadziłam jej brzegi do spodni. Finalnie zapięłam pasek między talią a biodrami.
Zapomniałam wziąć szczotki z pokoju. Jak mam być szczera, to nie chce mi się latać wte i wewte. Wzięłam pierwszy lepszy grzebień z umywalki i zaczęłam rozczesywać nim swoje blond-włosy. Nie musiałam ich prostować, rzadko to robię.
Po wszystkim wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Wzięłam swoją kosmetyczkę z biurka i usiadłam na łóżko. Wyciągnęłam z niej małe lustereczko i korektor, który nałożyłam tylko pod oczy i na okolice nosa. Kredką lekko podkreśliłam swoje brwi, a tuszem pomalowałam rzęsy. Nałożyłam wampirom pomadkę na usta i odłożyłam wszystko do kosmetyczki. Mam ładną cerę, bez zbędnych odbarwień, czy krostek. Nie potrzebuje mocnego makijażu. Odłożyłam kosmetyczkę na biurko i wzięłam telefon z szafki nocnej, wsunęłam go do tylnej kieszeni dżinsów. Zarzuciłam plecak na jedno ramię, żeby znieść go na dół i nie latać potem na górę.
Wyszłam z pokoju, przymykając za sobą drzwi. Zeszłam po schodach na dolną część domu i położyłam plecak przy drzwiach wyjściowych na obszernym korytarzu. W całym domu było pusto. Najwyraźniej wszyscy musieli jeszcze spać. Rozejrzałam się wokół, a później zerknęłam na godzinę w telefonie.
6:55.
Czyli jeszcze mogę coś spokojnie zjeść. Weszłam do kuchni i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i zmierzyłam pełne półki produktów. Nie mam nigdy ochoty na nic dużego z rana. Wzięłam jabłko i zamknęłam lodówkę.
- Słońce, wstałaś już ? - Usłyszałam głos mojej zaspanej rodzicielki.
- Już dawno. - Spojrzałam w jej stronę. Jej wizerunek od razu mnie rozbawił. Włosy mojej mamy były w o wiele gorszym stanie niż moje od razu po przebudzeniu, były może nawet lekko skołtunione. Jej twarz wydawała się zaspana, idealnie od wzorująca jej zaspany głos, Wyglądała naprawdę komicznie.
CZYTASZ
Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]
Fiksi Remaja*Z góry serdecznie przepraszam za swoje niedoświadczenie, które idealnie ukazuję się w tej książce. Wprawy nabiera się miesiącami, a nawet latami. W tym momencie SAMA nie jestem w stanie przeczytać niektórych rozdziałów z „Two Countenance In One Bod...