Po śmierci Rudego, byłam załamana. Ale jedynym moim pocieszeniem był mój przyjaciel. Był Niemcem i nazywał się Hans. Był przystojnym chłopakiem, hotuwa jakich mało. Jego stary był gestapowcem ale chuj z tym. Nie podobał mi się, ponieważ mialam żałobę po Rudym ale ALE ALE gdyby nie to pewnie juz byłabym z nim w Berlinie. Jednak po pewnym czasie dowiedziałam się że jest gejem. Miałam chwilowego laga ponieważ iż co? Zastanawiało mnie czemu mi nie powiedział od razu. Powiedział mi że zakochał się w moim przyjacielu, ktory pomagał mi w trudnych chwilach po starcie Rudego. Nazywał się Wojtek, ps. Muminek. Nie mogłam w to uwierzyć. O mało nie rozjebałam ich przyjaźni po tym jak próbowałam ich ze soba swatać. Muminek wyszedł z mojego domu a na drugi dzien dowiedziałam sie ze został postrzelony w łapance. Hans był na mnie wkurwiony i chciał mnie unicestwić przez swojego starego. Powiedział mu że sprzedaje mięso i cukier na granicy. Jego ojciec miał wyjebane i powiedział ze chętnie ode mnie cos kupi. Hans wyszedł jeszcze bardziej wkurwiony z Szucha. Przyszedł do mnie do domu i groził mi ze sam mnie zabije, albo przez niego trafie na Szucha i zginę tak samo jak moj chłopak. Hans wiedział jak zginął Rudy i w ogóle go znał. I sądze że tez mu sie podobał ale nie wiedziałam czy na serio. Uwierzyłam mu bo on miał anger issues. Troche sie zesralam ale trudno. Pare miesięcy pozniej temu agresorowi juz troche przeszło i zaprosił mnie na wspólne uczenie sie geografii w piwnicy. Oczywiście sie zgodziłam bo co w tym podejrzanego. Hans przed naszym spotkaniem w piwnicy powiedział ze musi jeszcze wyjsc i cos załatwić. Wyglądało to mniej wiecej tak:
-Muszę jeszcze wyjść. Ała! Kurwa zajebałem w szafkę. Pierdolone meble z ikei- syknął z bólu.
-Ta? To zajebiście- mruknęłam pod nosem
-Co?- zapytał.
-Nic nic. Idź- pogoniłam go ręką.
-Dobra, będę może za godzine. A zreszta, poczekasz- powiedział i wyszedł z domu.
Czekałam na niego może 3 godziny. W sumie to mogłam czekac jeszcze wiecej bo jakos bardzo nie chciało mi się iść. Usłyszałam dźwięk telefonu. Podeszłam do niego i podniosłam słuchawkę.
-Czego?- rzuciłam.
Usłyszałam głos Hansa.
-Przyjdź na tą... yyy... no do cholery jasnej... yyy... na tą ulicę... Kurwa poczekaj- powiedział i odłożył słuchawkę nie rozłączając się.
Wrócił do telefonu i znowu zaczął gadkę.
-Naaa... Czekaj zapisałem sobie.
-Możesz przejść do sedna? Denerwujesz mnie.
-Dobra no Jezu- westchnął krótko i podał mi adres ulicy, tej piwnicy, w której mieliśmy sie uczyc.
Ubrałam się i skierowałam się w stronę tego bunkru bo tak mi to wyglądało.
Oczywiście nie obeszło sie bez zatrzymania mnie przez niemiecki patrol.
-Papiere- popatrzył na mnie jeden z nich.
-Papiere, nie papiere. Nie wzięłam do cholery. Mogę już iść?- zmarszczyli brwi.
Obaj się zdziwili.
-To tak czy nie? Panowie spieszę się- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Patrzyli to na siebie, to na mnie.
-Ahaa, japierdole bo wy po Polsku nie szprechacie. Enszuldigung, zapomniałam. Ich nenin mam eine papieren- próbowałam im pokazać że nie mam bo pewnie nie do końca rozumieli o co mi chodzi.
Oni chyba mieli mnie już dość więc po prostu odeszli. Nie dziwiłam im się.
Poszłam w stronę tej piwnicy i zeszłam do niej po schodach.
-O kurwa szczur!- krzyknęłam patrząc pod nogi.
Złapałam się ręką w klatce piersiowej tak jakbym miała dostać zawału. Chwile sie wahałam czy serio go nie mam.
Kiedy się juz ogarnęłam dotarłam do tej piwnicy. Był tam już ten ten... no agresor.
-O jesteś wreszcie. Siadaj- uśmiechnął się do mnie trochę sus ale usiadłam.
Wyciągnął książkę do geografii a ja w tamtym momencie spojrzałam w bok. Gdy się odwróciłam zauważyłam pistolet przyłożony do mojej głowy.
-Co ty odpierdalasz?- popatrzyłam na niego spod lufy.
-Wstań- pokazał mi ręka no zebym wstała.
-Jednak masz coś z ojca- zaśmiałam się a ten zaczął naciskać spust.
-Ok ok już wstaje- stanęłam przed nim z szeroko otwartymi oczami.
-Wiesz że kochałem Rudego- popatrzył na mnie bardzo poważnie.
-Podejrzewałam to.
-No właśnie. Kochałem a ty mi go tak odebrałaś. Jak mogłaś?- troche sie zdenerwował.
-Mogłeś mi powiedziec. Nie musiałeś sie ze mna przyjaźnić a Rudy wolał kobiety!- zawołałam -Więc i tak by z tobą nie był! Zrozum!
Chciał strzelić ale cos mu nie wyszło.
-Najpierw odbezpiecz- pokazałam na broń- A później strzelaj.
Tym razem odbezpieczył i strzelił ale znowu cos mu nie wyszło.
-Trafże chociaż- przewróciłam oczami.
-Nie denerwuj mnie!- strzelił znowu ale nie trafił.
-Ha! Ale lamus!- ryknęłam śmiechem.
Dostałam pistoletem w potylice.
-Haha, hihi, hoho, hu hu. Już się pośmiałam. Chyba wystarczy- troche sie przestraszyłam nie.
Chłop wyjął rakietnice i zaczął strzelać jak opętany ani razu nie trafiając we mnie.
-Jesteś agresorem! Agresorem!- zawołałam.
-Den mund halten!- krzyknął wkurzony.
Korzystając z okazji chciałam wyjsc. Ale w tamtym momencie sie uspokoił i powiedział zebym poczekała. Wymierzył we mnie świecącą lufą pistoletu. Wystrzelił a ja poczułam przeszywający ból w okolicy klatki piersiowej.
-I co, zachciało ci sie Rudego. Niestety. GINIESZ. Jak on. Takie życie. Dla ciebie już nie także JEB OSTATECZNE UDERZENIE KOLANAMI NA RYJ- skoczył mi kolanami na ryj. Bolało trch.
-Ała! Ty chuju!- powiedziałam i umarłam.
-Coś ci nie pasuje, moja droga? Bo mi wszystko pasuje. Aha nie odpowiesz. Ez z tobą- powiedział i wyszedł zostawiajac moje zwłoki w tej piwnicy.
Potem widziałam tylko czarny ekran i nic oprocz tego. Ale myśleć mogłam. Super. Zastanawiałam się czy pojde do Nieba czy do piekła. Ale cóż. Piekła nie ma.