Rozdział 13

41 8 0
                                    

Marinette biegała po domu jak szalona, zbierając różne rzeczy i szukając tych, których jeszcze nie znalazła. Za raptem godzinę miała samolot, a nadal nie była całkowicie spakowana, skarciła się w duchu, że jak zawsze zostawia wszystko na ostatnią chwilę.

Jedyne, co jej się jak na razie udało to wstanie wcześnie rano, co, na co dzień rzadko jej się zdarzało, ale i tak nie mogła spać tej nocy z tych emocji. Bo przecież jechała na swoje pierwsze wakacje z chłopakiem, ( co z tego, że tak naprawdę to była misja ), stresowała się, bo bała się, że coś pójdzie nie tak, że Adrien po tym wyjeździe uzna, że tak naprawdę nie chce z nią być, że misja okaże się klapą, że prasa ich dorwie i nie da spokoju oraz wiele innych czarnych scenariuszy.

Gdy Marinette podzieliła się obawami z Tikki ta na nią nawrzeszczała, że niech nawet tak nie myśli, bo kto, jak kto, ale Adrien jest w nią wpatrzony jak w obrazek, dodatkowo kwami zrobiło dziewczynie godzinne kazanie o tym, że Adrien prędzej by zamienił się we własnego ojca niż by ją zostawił, „bo mu się znudziła".

Marinette nie miała wyjścia, musiała posłuchać przyjaciółki, bo ta by jej nie odpuściła.

- Skarbie może pomóc Ci szukać? - Zapytała Sabine siedząc przy stole i popijając herbatę.

Chciała pomóc córce, która już od dobrej godziny biegała po domu, ale dziewczyna za każdym razem odpowiadała, że nie trzeba i ma wszystko pod kontrolą.

- Tak, błagam. - Odpowiedziała zrezygnowana poddając się i zamykając jedną z szafek, w której zawzięcie czegoś szukała. - Gdzie jest aparat? Przeszukałam wszystkie szafki w domu i nigdzie go nie ma. - Zapytała matki siadając przy stole z nadzieją, że ona jej pomoże

- Skarbie jest w pudełku w ostatniej szafce w naszej sypialni, bo tam raczej nie zaglądałaś? - Zapytała córki, która zrobiła taką minę, że łatwo można było wywnioskować, że Sabine miała rację.

Marinette szybko ruszyła w stronę sypialni rodziców i zajrzała do szafki gdzie znalazła długo wyszukiwany przedmiot. Gdy go wzięła szybo wróciła do salonu, aby go zapakować, bo jednej z walizek.

- Myślałam, że w tych czasach mało, kto używa aparatu, wszyscy wolą korzystać z telefonów.

- Racja, ale planujemy z Adrienem zrobić dużo ładnych zdjęć, a aparatem wychodzą zdecydowanie lepsze. - Odpowiedziała spoglądając na zapakowane dwie walizki i zastanawiając się czy aby czegoś nie zapomniała

- A co planujecie robić tam z Adrienem? - Zapytała podejrzliwie córki Sabine, oczywiście ufała swojej córce i była dumna, że wychowała tak odpowiedzialną dziewczynę

- Mamo proszę cię, jesteśmy dorośli. - Odpowiedziała zażenowana Marinette czując w tym pytaniu pewien podtekst, ruszyła jednocześnie w stronę kuchni, aby zapakować trochę jedzenia

- Ale ja nic nie mówię, jesteście pełnoletni i odpowiedzialni, ale powiem szczerze, że nie mam nic przeciwko abym została babcią. Moja koleżanka z podstawówki ma już trzy wnuczki.

- Nie planujemy zostać jeszcze rodzicami. - Odpowiedziała szybko nastolatka, bo ta rozmowa zaczynała robić się coraz bardziej niekomfortowa.

Rodzice Marinette wiedzieli o związku jej z Adrienem, tak samo jak ojciec Adriena. Udali się do niego kilka dni po oficjalnym rozpoczęciu związku, na co starszy Agreste o dziwo się ucieszył i dał młodym swoje błogosławieństwo. Adrien tego dnia po raz kolejny zobaczył swojego ojca w całkiem innym wydaniu.

Rodzice Marinette również ucieszyli, się ze związku młodych, wręcz skakali z radości, że ta dwójka nareszcie jest razem. Tom natychmiast nazwał Adriena synem i przywitał w rodzinie. Nawet nie musiał mówić chłopakowi typowego rodzicielskiego tekstu, że "jak skrzywdzi jego córkę to go po pamięta" uznał, że kto, jak kto ale ten chłopak świadomie nigdy nie skrzywdziłby ich córki.

- Ja tylko mówię, że nie miałabym nic przeciwko, reszta zależy od was i... - Nie dokończyła, jej wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi a Marinette pędem ruszyła, aby je otworzyć wiedząc, że to Adrien.

Gdy otworzyła oczom dziewczyny, tak jak się spodziewała ukazał się niezwykle uśmiechnięty i przystojny jej chłopak. Stał oparty lekko o framugę drzwi, co dodawało mu tylko uroku.

- Gotowa i spakowana na wakacyjną misję Moja Pani? - Zapytał całując dziewczynę lekko w policzek na przywitanie

- Chyba tak koteczku. - Odpowiedziała i wpuściła chłopka do środka - Jednak boję się, że czegoś nie zabrałam.

- W razie, czego kupimy na miejscu. - Odpowiedział dziewczynie i już chciał zabierać jej walizki na dół, ale zorientował się, że nie są sami. - O dzień dobry pani Dupain-Cheng, przepraszam, ale nie zauważyłem pani od razu.

- Nie szkodzi chłopcze, zawołam Toma, aby pomógł z tymi walizkami. - Odpowiedziała i ruszyła w stronę drzwi, aby pójść po męża

- Nie trzeba, poradzę sobie, zresztą pan Dupain ma straszne tłumy tam na dole i nie wiem czy znalazłby czas.

- Oh to pójdę mu pomóc, a wy się tu zapakujcie i przyjdźcie się pożegnać. - Powiedziała i ruszyła, aby pomóc mężowi na dole

- To, co? Jedziemy Kropeczko. - Powiedział Adrien do Marinette biorąc jednocześnie jedną z walizek dziewczyny

- Jedziemy Koteczku - odpowiedziała dziewczyna rozglądając się czy aby na pewno wszystko wzięła. - Chyba wszystko spakowałam

- A co z mapą?

- Bezpieczna w mojej torebce, jedzenie dla Tikki i Plagga też a z Mistrzem pożegnamy się na lotnisku. - Wymieniała i spojrzała na swojego chłopaka dając mu w ten sposób znać, że chyba wszystko gotowe. - Chodźmy.

Zanieśli wszystkie walizki do auta. Pożegnali się z rodzicami dziewczyny i ruszyli na lotnisko, gdzie już czekał na nich Mistrz Fu.

- Dobrze kochani chyba wszystko, co powinniście wiedzieć to wam powiedziałem, w razie coś dzwońcie w końcu mamy XXI wiek, nie trzeba pisać listów i czekać tygodnie aż dotrą.- Zaśmiał się Mistrz Fu żegnając się z młodymi

- Na całe szczęście, a teraz my musimy już iść Mistrzu.- Odpowiedziała Marinette spoglądając na zegarek i słysząc, że proszą już na pokład ich samolotu - Gdyby coś się działo będziemy cię informować. - Dodała i przytuliła się na pożegnanie ze staruszkiem, Adrien zrobił to samo

- Ufam wam dzieciaki i wierzę, że wszystko pójdzie jak trzeba. A jak wrócicie zakończymy twoje szkolenie na strażniczkę Marinette. - Uśmiechnął się staruszek znacząco do Marinette a ona zrozumiała, że nadchodzi ten czas, że to na jej barkach będzie spoczywać ta odpowiedzialna funkcja

- Rozumiemy Mistrzu i do zobaczenia, musimy iść. - Powiedział Adrien widząc zmieszaną minę swojej dziewczyny, złapał ją za rękę ruszając w stronę wejścia

- Do zobaczenia dzieciaki. – Powiedział na pożegnanie nastolatkom - Ach ta młodość tego im właśnie zazdroszczę. - Powiedział cicho, że tylko Wayzz go słyszał i patrzył jeszcze chwilę jak jego podopieczni wchodzą na pokład samolotu

- Mistrzu nie jesteś taki znowu stary, jeszcze wiele lat przed tobą, był kiedyś Mistrz, co dożył 187 lat, wśród mnichów i strażników jest chyba rekordzistą, kto wie może go Mistrz pobije-zaśmiał się Wayzz

-Kto wie przyjacielu, co nas czeka. - Odpowiedział staruszek ruszając powoli w stronę wyjścia - Chyba powinienem spotkać się z Marianne, skoro nareszcie ta dwójka jest razem mogę spokojnie cieszyć się życiem. - Zaśmiał się staruszek i ruszył w stronę domu

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 5 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Misja Miłość || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz