I Bezczelny gówniarz

120 29 115
                                    

(3910)

⋆🗡⋆

Jedna?

— Jedna. W Benoe. Na jakiś czas to będzie twoja ostatnia misja.

⋆🗡⋆

Dube to jedno z najbardziej ruchliwych miast portowych królestwa Benoe, położonym na zachodzie państwa. Co dziwiło wielu, nie było ono stolicą. Ten tytuł otrzymało Kleis — miasto odrobinę większe i to z powodu jakiejś legendy. Kto nie był stąd, raczej się nie zagłębiał. Ba, nawet tutejsi już dawno zapomnieli o co chodziło.

Dube znajdowało się zaraz przy brzegu, z większości punktów widokowych można było zobaczyć lśniący dzięki grzejącemu słońcu obecnemu przez większość dnia ocean. Tawerny i gospody, które ożywiały się krótko przed zachodem, hałaśliwy z samego rana targ na ogromnym, kwadratowym placu, dzieci korzystające ze zgiełku miejsc publicznych i uciekające od swoich rodziców... wszystko to była norma.

Lierin Elhana tego wszystkiego nienawidziła.

Za każdym razem, gdy dostawała nowe zlecenie od jej wysoko postawionego pracodawcy, miała ochotę wbić mu grot strzały prosto w szyję. Płacił dobrze i mimo wszystko równie dobrze ją traktował, ale elfka miała wrażenie, że niektóre zadania przydziela jej tylko po to, by potem wysłuchać raportu i uśmiechnąć się do niej pogardliwie z trudności, jakich doświadcza podczas misji. Nieważne, o co chodziło, jej męka zdawała się sprawiać mu przyjemność, a przynajmniej dosadnie rozbawiać.

Poprawiła klamrę pod szyją kontrastującej z jej ciemniejszą skórą białej opończy, którą założyła w pośpiechu zanim wyskoczyła z wozu pierwszego lepszego wieśniaka, który zgodził się ją podwieźć. Jak na wczesną godzinę panował skwar, a mimo to Lierin założyła kaptur. Materiał, z jakiego zrobiono opończę był cienki, co pozwalało jej zakryć głowę, a więc obronić się przed udarem czy nadmiernym przegrzaniem, a także zakryć elfie uszy, które tylko by przeszkadzały.

Cały klimat Benoe był często nie do zniesienia, a im bardziej na północ lub granicy ze Scottiah na północnym wschodzie, tym gorzej. Na wschód znajdowały się Nieme Góry, które stanowiły naturalną granicę między Benoe, a Królestwem Cevrany. Jeżeli chce się ochłodzić z klimatu Benoe, właśnie Cevrana najczęściej cisnęła się na usta zapytanym. Sama Lierin kilka razy w jej krótkim życiu chciała posłuchać rady, iść ich głosem. Mimo to, wszystko zależy od jej pracodawcy. Aktualnie musiała spędzić jakiś czas tutaj, mając nadzieję, że nie wysuszy się jak rodzynka.

To nawet nie tak, że nie miała pieniędzy na uzupełnienie bukłaku z wodą czy jedzenie. Po prostu w najgorętszych miesiącach wszystkiego brakowało, a tak się złożyło, że teraz trwał jeden z nich. Farmerzy nie byli w stanie niczego wyhodować przez ciągłe susze, więc niektórzy nawet nie próbowali i zajmowali się innymi rzeczami, żeby wyżywić siebie i rodzinę. Jedynym ratunkiem w tych okresach byli ci, co opatrywali poszczególne większe miasta w zasoby z sąsiednich państw i czarodzieje, którzy byli w stanie oczyścić wodę oceaniczną na tyle, aby była zdatna do picia.

Lierin im nie ufała. "Złote demony", jak to się ich nazywa czasem naprawdę zasługiwali na to pogardliwe określenie. Sądziła, że większość to oszuści, chcący się wzbogacić na nieszczęściu innych. Może i było to prawdą, ale jedynie w pojedynczych przypadkach, a elfki nie powstrzymywało to od uważania, od kogo kupuje pożywienie.

Mając w głowie cel jej podróży do wielkiego miasta, zaczęła się przypatrywać szyldom sklepów i sperlonym potem twarzom ludzi zajmujących już swoje miejsca na placu, rozkładając stoiska. Słońce dopiero wschodziło, miała czas do samego wieczora. Mogła przejść się po dokach, potem rozejrzeć po okolicy. Była tu już wiele razy, ale zawsze mogła dowiedzieć się czegoś nowego, dostrzec sklep, którego nazwy nie pamięta.

Ostatnia MisjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz