Rozdział 6

16.2K 363 255
                                    

Milczałam chwilę i wrzuciłam łyżkę do miski z owocami.

- Nie powiedziałam, że zrobiłeś to dla mnie. - Odezwałam się oschle, odwracając od niego wzrok.

- Dlatego nie musisz mi dziękować. - Wziął łyk wody i równie odwrócił wzrok.

Okej. Już za nic nie będę mu dziękować.

- To dla kogo to zrobiłeś? - Zaczęłam wszystko ze sobą mieszać w misce.

- Dla samego siebie. - Powiedział egoistycznie. Jego ciemne, cholernie lodowate tęczówki spoczęły na mojej osobie. Nawet nie musiałam patrzeć się w stronę chłopaka, żeby wiedzieć w którym momencie kieruje na mnie swój diabelski wzrok, bo wyczuwałam go na własnych ciarkach, a świadomość tego sprawiała uczucie mrożącej krwi w żyłach niepewności. Czarnooki nie spuszcza ze mnie wzroku nawet na moment. Beznamiętnie wpatruje się w moje rysy twarzy, przez co wydaje mi się, że skanuje mnie na każdy możliwy sposób, mając w tym swój cel.

Jebany Egoista.

- Nie miałeś w tym interesu. - Stwierdziłam.

- Miałem.

Mhm.

- Jaki? - Spytałam wypadając z rytmu mieszania owoców, przez jego śmiercionośne, czarne, jak smoła tęczówki pod gęstymi rzęsami, które ukazują mi pustkę i nic poza tym.

- Chce żeby wiedział, że będę mu uprzykrzać życie. - Prychnął.

Aż tak bardzo się nienawidzą?

- Czemu chcesz to robić ? - Spojrzałam w jego stronę. Odrazu zetknęłam się z jego czarnymi tęczówkami

- To nie jest twoja sprawa. - Odrazu zobaczyłam chłód w jego oczach. - Powinno cie obchodzić tylko to, że przy okazji ci pomogłem. - Odłożył szklankę na blat.

Mam go całować za to po stopach?

- Nie musiałeś tego robić. Na drugi raz nie mieszaj się w sprawy, które są ze mną związane. - Powiedziałam lekko poddenerwowanym tonem.

- Powinnaś się cieszyć, że się w to wmieszałem. - Parsknęłam z kpiną na jego słowa.

- Sama bym sobie poradziła, to był twój wybór. - Wpatrywałam się w niego. Zaczynał znów mnie denerwować.

- Gdyby nie to, że tam przyszedłem, teraz mogła byś być pieprzona w szkolnym kiblu przez największego idiotę w szkole. - Oparł się o blat. Jego postawa była dalej pewna.

Jest zbyt pewny siebie. Jest zapatrzony w swoje słowa. To mnie tak wkurwia.

- Nawet jeśli, to co cie obchodzi z kim bym się pieprzyła? - Puściłam łyżkę i zostawiłam ją w misce. Czuje jak zaczyna mi się podnosić ciemnienie.

- Nie obchodzi mnie to. - Powiedział oschle. - Uległa byś mu po dłuższym czasie jak reszta z tych szmat. - Wzruszył ramionami, totalnie nie przejęty. - Potem byś żałowała.

Uważa mnie za łatwą.

Pieprzony idiota.

- Skoro cie nie obchodzi, to więcej się nie wpierdalaj. - Warknęłam. - Nie jestem dziwką jak one. - Odwróciłam od niego wzrok. Jak tylko na niego patrzę nerwy mnie biorą.

Nie zna mnie, a uważa mnie za tanią dziwkę. Puszczalską szmatę.

- Już mówiłem. Zrobiłem to w swoim interesie. - W jego głosie można było wyczuć irytację. - Skąd mam to wiedzieć?

Trzymajcie mnie, bo zaraz mu coś zrobię.

Właśnie. Nie wie. To po co mówi coś, żeby mi to sugerować ?

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz