*** Victoria ***
Jadąc samochodem w ogóle nie mogłam skupić się na drodze. Cały czas miałam przed oczami tego faceta i jego obleśny uśmieszek. To już druga akcja w tym tygodniu! Jeszcze chwila i będę musiała wynająć sobie jakiegoś ochroniarza czy co. Po każdej takiej akcji byłam strasznie nabuzowana i po każdej takiej akcji dziękowałam Bogu za to, że mój tata był emerytowanym wojskowym i już od dziecka uczył mnie samoobrony. Tata... Wspomnienie o nim po raz kolejny sprawiło ból. Jezu.. Co ja bym dała żeby móc znowu się do niego przytulić i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze? Wszystko.
Szybko jednak odgoniłam myśli o mojej rodzinie, skupiając się na drodze. Po jakiś piętnastu minutach byłam już pod moim domem. Był to duży, drogi dom w centrum Nowego Jorku. Kosztował fortunę, ale jako tak doskonała striptizerka mój szef kupił mi go jako nagrodę. Tak... Stiven to człowiek śpiący na pieniądzach. Dla niego kupienie takiego domu nic nie znaczyło. Wysiadłam z samochodu i szybkim krokiem podeszłam do drzwi. Przekręciłam klucz w drzwiach, weszłam do środka, rzuciłam torebkę na stolik i ledwo żywa dotarłam na piętro, by zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki zasnąć.
***
Śnił mi się wysoki loczkowaty brunet o szmaragdowo zielonych oczach. Nie wiem czemu, nie kojarzyłam gościa. Ale miał w sobie coś tak...urzekającego. Wpatrywał się we mnie bezustannie. Był na prawdę nieziemsko przystojny. Ubrany w czarne rurki, biały T-shirt i skurzaną kurtkę z pewnością cholernie drogą. Rany... Był tak cholernie seksowny... Podszedł do mnie i spojrzał głęboko w oczy. Jego oczy były niesamowite... Otworzył usta i... Miauknął?! Co kurwa?
***
Otworzyłam oczy zdziwiona. Nede mną stała Coco, mój biały puszysty, rasowy kot i fukała na mnie niezadowolona. Jęknęłam cicho. Czemu mój piękny sen musiał się skończyć?! Ja chce go dalej!- pomyślałam i przewróciłam się na drugi bok. Zacisnęłam oczy i za wszelką cenę chciałam przywołać obraz chłopaka. Moja kotka jednak zupełnie jak ja, nigdy się nie poddaje. Obeszła mnie na około i zrobiła to, co w takich sytuacjach zwykle robi- weszła mi na twarz.
- Coco! - wrzasnęłam zrzucając ją z twarzy. Kociak prychnął nie zadowolony i zaczął swój koci lament. Coco miauczała przeraźliwie aż przeklinając siarczyście zwlokłam się z łóżka. Kotka zadowolona ze swojego zwycięstwa potruchtała przodem, wskazując mi drogę jak można się było spodziewać do kuchni. Kiedy ja w końcu dotarłam do pomieszczenia, Coco już siedziała przed swoją czerwoną miską wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem. Otworzyłam górną szafkę i wyciągnęłm z niej ulubione jedzenie Coco- kurczaka w galarecie. Jak się ma tak drogiego kota to tak jest. Kiedy kotka pałaszowała swój obiad, ja zaparzyłam sobie świerzą kawę i usiadłam na kuchennym blacie przegryzając zborzowe płatki prosto z pudełka. Chwilę później zadzwonił telefon.
- Halo?- zapytałam popijając kawę.
- Vicki kochanie! Miło mi cie słyszeć słońce.- po drugiej stronie rozległ się charakterystyczny basowy głos mojego szefa.
- Stive!- uśmiechnęłam się sama do siebie. Co z tego, że facet miał sieć klubów ze striptizem, lubiłam go.- No co tam?
- Słuchaj słonko dzisiaj masz specjalne zlecenie. Wiem, że nie pracujesz w soboty, ale za tą imprezę dostaniemy kupe forsy!- rozpromienił się.
Ścisnęło mnie z żołądku. Może w końcu istnieje minimalna szansa, że jakoś zbliże się do zebrania upragnionej sumy pięniędzy i w końcu będę mogła się stąd wyprowadzić, spełnić marzenia...
- Vicki słuchasz mnie?!- głos Stiva rozwiał moje przemyślenia.
- Tak, tak. Ale... Ee... Mógłbyś powtórzyć?
Stive zaśmiał się.
- Oj słonko... Gdyby nie to, że jesteś taka świetna już dawno wyleciałabyś z roboty... No dobrze, więc jak mówiłem. Bardzo znany producent muzyczny wydaje małe... Hm, przyjęcie. Zadzwonił do mnie przed chwila i powiedział, że szuka jakiejś dobrej tancerki, a jeden z jego pupilków polecił mu właśnie ciebie. To w sumie trochę dziwne, ale powiedziałem, że zrobię co mogę. Musisz być tam przed północą. Zgadzasz się?
Zapadła cisza. W głowie cały czas analizowałam moje plany. Na dosłownie sekundę przez moją myśl przeszły słowa taty- żeby robić wszystko, cokolwiek by to nie było byleby tylko dotrzeć do celu.
- Zgadzam się. - odparłam bez wahania.
***
No i drugi rozdział! Mam nadzieje, że się wam spodobał. Obiecuje , że akcja rozwinie się bardziej w następnych rozdziałach. Proszę jednak o komentarze, chce poznać wasze opinie. Dzięki i do następnego rozdziału <3
CZYTASZ
Zatańcz ze Mną...
RomanceDziewiętnastoletnia Victoria to ogromna miłośniczka tańca. To jest jej powołanie. To chce robić w życiu. Po skończeniu szkoły baletowej życie dało jej mocnego kopa. Jej rodzice i starszy brat zginęli w wypadku samochodowym i od tamtej pory była zdan...