*** 3 ***

201 13 0
                                    

*** Victoria ***

Po otrzymaniu telefonu od Stiva zostało mi jeszcze parę godzin do przyjęcia. W tym czasie wyszłam do sklepu, zrobiłam małe zakupy, obejrzałam jakiś głupi serial, zjadłam obiad i zaprosiłam do siebie Gabriell. Gabrielle Smith to moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od dziecka. Była przy mnie kiedy rodzice i Aleks zgineli w wypadku i wspierała mnie cały czas. Tylko ona znała moją małą tajemnice, nikt oprócz niej nie wiedział jak zarabiam na życie. Wiedziała dlaczego to robie i mimo wszystko wspierała mnie. Zwierzałam sie jej ze wszystkiego. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ona. Pogadałyśmy chwile, powygłupiałyśmy się i koło dwudziestej Gabrielle musiała już iść. Poszłam na piętro i wzięłam prysznic. Zawsze uspokajało mnie uczucie wody spływającej po moim ciele. Wmasowując w ciało żel o zapachu wiśni zastanawiałam się jak będzie wyglądał mój występ za kilka godzin.Jeszcze nigdy nie występowałam na prywatnej imprezie, zawsze w klubie. Tam otaczali nas ochroniarze, a na tym przyjęciu nie będzie raczej nikogo takiego.... Mimo wszystko musiałam to zrobić. Obiecałam Stivowi. Wyszłam spod prysznica i ubrana w sam ręcznik ruszyłam w stronę szafy. Wyciągnęłam z najniższej pułki małe pudełko ukryte za stertą ubrań. Nie chciałam żeby ktoś przez przypadek znalazł to pudełko i zobaczył co jest w środku. W środku znajdował się czarno- czerwony obcisły gorset, który tak na prawdę zakrywał same piersi, bo reszta składała się z drobnej siateczki. Do tego czarne stringi z cekinami po boku i czerwone, szesnastocentymetrowe szpilki, oraz koronkowa maska zakrywająca trochę twarzy. To był mój strój na dzisiaj.
***
Była jedenasta. Stałam pod dębowymi drzwiami gigantycznej rezydencji z ogromnym ogrodem i fontanną. Ze środka dobiegała głośna muzyka, a kolorowe światła docierały do końca posesji. Zadzwoniłam dzwonkiem kilka razy i po chwili w drzwiach stanął lokaj ubrany w czarny garnitur.
- Słucham panią?- odezwał się oficjalnym głosem.
- Eee... No ja na przyjęcie... Jestem tancerką i... - jąkałam się.
- Ach no tak panna Schuyler. Pan Gold już panią oczekuje.- przerwał moją plontanine.- Zapraszam.- otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka.
Rezydencja była w środku jeszcze większa niż na zewnątrz. Pełno tu było drogich mebli i bibelotów, ale największa uwagę przykłówały ogromne czarne schody na środku pomieszczenia. Gościu musiał być milionerem.
Lokaj prowadził. Przeszliśmy jakimiś drzwiami, potem korytarzem, potem znowu jakimiś drzwiami i dotarliśmy do małego pomieszczenia, w którym znajdowało się jeszcze parę innych dziewczyn ubranych podobnie do mnie i kilka toaletek. Lokaj uśmiechnął się do mnie na porzegnanie i odszedł, a do mnie podeszła jakaś wyzywająco ubrana czarnoskóra dziewczyna i uśmiechnęła się odsłaniając perłowo białe ząbki.
- Ty pewnie jesteś Schuyler?- zapytała.
- Tak to ja... A ty to?- dziewczyna podeszła bliżej i pocałowała mnie w oba policzki. - Jestem Roxi. Choć pomoge ci się umalować. - złapała mnie za rękę i poprowadziła do jednej z toaletek. Usiadłam na miękkim skórzanym fotelu i oddałam swoją twarz w ręce Roxi. Rozmawiałyśmy podczas gdy ona umiejętnie i z precyzjom nakładała coraz to więcej warstw różnych pudrów i podkładów na moją skórę. Od dziewczyny dowiedziałam się, że jest to impreza jakiegoś miliardera, który właśnie wydał jakiś nowy boys bend i urządził z tego powodu imprezę. Było tu podobno trzy czwarte Nowego Jorku i nawet telewizja. Świetnie!- pomyślałam. - Będę wywijać tyłkiem przed milionami ludzi. Bomba! Oprócz żeńskiej części atrakcji było tu też paru mega umięśnionych tancerzy w samych bokserkach. Nie powiem, że ślinka nie ciekła mi na ich widok, ale staralm się uważnie słuchać Roxi. Była na serio miłą dziewczyną i po chwili wymieniłyśmy się numerami telefonów. Jakieś piętnaście minut później wszedł jakiś facet z podkładką i słuchawką w uchu z wiadomością, że nasz występ zaczyna się za trzy minuty. Ze ściśniętym żołądkiem ustawiłam się w kolejce za Roxi. Ja miałam być ,, gwiazdą wieczoru " więc swój występ miałam zacząć jako ostatnia i tym samym zakończyć całe przedstawienie. Wszyscy ustawiliśmy się na swoich miejscach za kurtyną. Ja, Roxi i jeszcze jakaś dziewczyna, byłyśmy ustawione za jeszcze jedną kotarą, która miała się rozsunąć na wielki finał. Stałam koło swojej rury na środku już ustawiona w seksownej pozie, a Roxi i ta dziewczyna wisiały w powietrzu parę metrów za mną. Z głośników poleciała ponętna muzyka i tancerze za kurtyną przed nami rozpoczęli swój występ. Dwadzieścia pięć minut później rozbrzmiały fanfary i kurtyna przede mną rozwinęła się. Faktycznie był tu prawie cały Nowy Jork. Niektórzy siedzieli przy stołach, choć większość stała. Wpatrywali się w nas z uwagą. Czuła na sobie ich wzrok. Szczególnie czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Przeszedł mnie dreszcz. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku stał ogromny stół, a za nim jakiś facet w garniaku wyglądem przypominający właściciela wili i kilk innych facetów oraz jakiś farbowany blondas, dwóch mężczyzn o brązowych włosach i szatyn. Jednak to nie ich wzrok czułam na sobie. Fakt wpatrywali się we mnie cały czas, lecz dopiero kiedy spojrzałam w szmaragdowy zielone oczy chłopaka siedzącego na środku, zrozumiałam, że to o niego mi chodzi. O chłopaku z kręconymi włosami i uroczych dołeczkach w policzkach. O chłopaku z mojego snu.

Zatańcz ze Mną...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz