Ariadne pozwoliła mi nacieszyć oczy widokiem meteorów i nie odezwała się przez dłuższą chwilę.
W końcu jednak zaczęła stopą odzianą w Convsersy kopać dziurę w ziemi i mamrotała coś do siebie. Mówiła zbyt cicho, żebym wyłapała pojedyncze słowa.
O dziwo nie byłam zirytowana, ale rozbawiona. I tak długo wytrzymała.
Ariadne rozpierała energia i z trudem siedziała na miejscu.
— Czy teraz widzisz przez ten swój teleskop coś równie fajnego jak spadające gwiazdy?
Spojrzałam zamyślona na Księżyc. Specjalnie wybrałam tę noc, gdy był nów był bliski. Dzięki temu było ciemniej i znacznie lepiej widać gwiazdy oraz meteory. Ponad to miałam ze sobą aparat i chciałam zrobić jak najlepsze zdjęcia, ale światło Księżyca tylko by mi w tym przeszkadzało, zwyczajnie zdominowałoby z łatwością blask gwiazd.
Chciałam przyjechać za kilka dni, gdy będzie nów, wtedy akurat rój Eta Akwarydtów miałby swoją maksymalną aktywność, ale według prognoz pogód miało wtedy padać.
— Kratery na Księżycu — powiedziałam po chwili. — Co prawda jest w kształcie sierpa, ale nadal coś widać. — Sięgnęłam ręką po ramię siostry. — Chodź, pokażę ci.
Ariadne z piskiem podekscytowania podeszła bliżej, ustąpiłam jej miejsca przy teleskopie.
— O jacie, ale widok! Nie wiedziałam, że przez teleskop tyle da się zobaczyć. Od teraz chcę częściej z tobą jeździć.
Uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam palcem na niebo.
— Spójrz tam, widzisz tę konstelację? To Krzyż Południa.
Ariadne przez dłuższą chwilę próbowała wypatrzeć wskazaną przeze mnie konstelację. Cierpliwie czekałam.
— Chwila... Z tą czerwoną gwiazdą na czubku? To jest ten krzyż?
— Dokładnie. — Poprawiłam koc na ramionach siostry i objęłam ją. — Na górze krzyża jest Gacrux, czerwony olbrzym. Gwiazda naprzeciwko niego, tworząca dolną część krzyża to najjaśniejsza gwiazda w tym gwiazdozbiorze, Acrux. Widzisz ją?
Przesunęłam palcem w dół po niebie, a siostra powędrowała spojrzeniem z teleskopem w dół.
Znowu chwila ciszy i Ariadne przesunęła teleskop w lewo.
Zawiał mocniejszy wiatr i moja siostra zadrżała z zimna, ale nie oderwała się od teleskopu.
Szlag, wiatr popsuje widoczność oraz jakość zdjęć, pomyślałam z nadzieją, że pogoda zaraz się poprawi.
— Mam — zakomunikowała Ariadne.
— Spójrz teraz odrobinę w prawo od tego gwiazdozbioru.
Ariadne zaczęła przesuwać teleskop, pomogłam jej trochę, żeby przypadkiem nie przesunęła go za daleko.
Kolejna dłuższa cisza, którą jednak przerwał okrzyk zachwytu. Doskonale ją rozumiałam. Gdy pierwszy raz udało mi się dostrzec mgławicę moja reakcja była identyczna. Nawet przez stary teleskop widok był oszałamiający.
Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu.
— O ja pierdzielę, co to jest?! Ta fioletowo-czerwona plama?
— To Mgławica Carina.
— Przepiękna — powiedziała z zachwytem. — To jakaś gwiazda?
— To była gwiazda — przytaknęłam, patrząc w stronę mgławicy. Widziałam ją gołym okiem, ale dużo słabiej i trzeba było wiedzieć, czego szukać, aby ją wypatrzeć. — Była pewnie mniej więcej wielkości naszego Słońca. Pod koniec stała się Czerwonym Olbrzymem i zaczęła odrzucać swoje zewnętrzne warstwy, które utworzyły tę fioletowo-czerwoną rozmytą chmurę. Mgławicę planetarną.
CZYTASZ
Nasze Perseidy
RomansaOsiemnastoletnia Kaydence zawsze miała pod górkę. Urodziła się z zespołem Waardenburga ― niedosłuch, plamy bielacze na skórze i pojedyncze pasmo siwych włosów skutecznie utrudniały jej odnalezienie się w świecie. W dodatku po rozwodzie rodziców zost...