Rozdział 8

15K 317 175
                                    


Weszłam do szkoły. Na korytarzach było kompletnie pusto, cicho. Tylko słyszałam echo moich kroków. Już dawno było po dzwonku.

Zerknęłam na godzinę w telefonie wyjmując go z tylnej kieszeni.

8:20.

Cóż, czasem się zdarza.

Weszłam w galerie i zajrzałam do planu lekcji. Pierwszy miałam WOS w sali 28, czyli na pierwszym piętrze.

Schowałam telefon i weszłam po obszernych schodach na górę. Pokierowałam się wzdłuż długiego korytarza do sali. Po drodze mijałam sale 20, 21, 22, i w końcu doszłam do drzwi numer 28. Podeszłam do nich i złapałam za klamkę.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - Odrazu gdy weszłam do sali, spojrzałam w stronę siedzącej kobiety przy biurku.

- Coś duże masz te spóźnienie. - Spojrzała w moją stronę nauczycielka poprawiając swoje okulary. - Siadaj.

Duże, małe. Jedno i drugie jest spóźnieniem.

Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w stronę ławek. Odrazu dojrzałam w trzeciej brunetkę, a jej uśmiech nadal był taki sam. Szczery i sympatyczny. Uśmiechnęłam się do niej i pokierowałam na wolne miejsce obok niej.

Albo go nie zauważyłam, albo po prostu Alana nie ma w sali. To i lepiej. Nie będę musiała się denerwować.

- Raz ja się spóźniam, raz ty. - Jane zachichotała pod nosem spoglądając na mnie.

- Daj spokój, zaspałam. - Wymamrotałam.

A raczej nie moglam się rozbudzić.

Mina brunetki momentalnie zrobiła się zaskoczona, odrazu zobaczyłam jak patrzy się na moje włosy.

Jestem pewna, że wyglądam jak szczur.

- Nie wmówisz mi, że padało. - Zaśmiała się ciszej.

To co mam powiedzieć? Że ten Kretyn mnie oblał ?

- Myłam rano włosy, okazało się, że nie mamy suszarki w domu. - Wymyśliłam coś na poczekaniu, rozbawionym tonem.

- Nie wzięliście ze sobą przy przeprowadzce? - Brunetka zaczęła coś zapisywać w swoim zeszycie, przez co też wzięłam długopis do ręki.

- Nie zmieściła się. - Spojrzałam się na zapisaną tablice. Zaczęłam przepisywać z niego temat.

Nie, po prostu oni, kurwa, nie mają suszarki.

A moja faktycznie się nie zmieściła.

- Pożyczyć ci ? - Spojrzała na mnie. Nieco zdziwiło mnie jej pytanie.

- A ty czym będziesz suszyć? - Unosiłam brwi odrywając wzrok od kartki zeszytu.

- Mam dwie. - Uśmiechnęła się.

Nikt zazwyczaj nie proponował mi jakiejkolwiek pomocy. To miłe z jej strony.

- Jeśli możesz. - Odezwałam się z dziękującym uśmiechem.

- Jasne, Vic - Zaśmiała się lekko - Podrzucę ci do domu po szkole. - Odrazu odwróciłam wzrok.

To zły pomysł. O nie nie.

- A- a możesz mi ją jutro przynieść do szkoły? - Zawahałam się, Jane napewno to zobaczyła.

- Mi to bez różnicy. - Jej uśmiech lekko zszedł. - A czemu nie mogę ci przynieść ?

Teraz napewno pomyślała, że nie chce żeby wiedziała gdzie mieszkam. Ale ona nie zna tego powodu. Jest jeden pierdolony powód, o którym nie zdaje sobie sprawy.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz