Ciemność i ciepło, chociaż może powinnam powiedzieć, mniejsze zimno otulało moje obolałe ciało. Niemiłosiernie bolała mnie głowa, a do tego coś strasznie wrzynało mi się w plecy. Nie byłam w stanie się ruszyć.
Jęknęłam cicho i powoli otworzyłam oczy.Znajdowałam się w dziwnym pomieszczeniu, w którym ściany były z kamienia, podobnie jak podłoga. Dostrzegłam również kraty, które chyba służyły za wyjście.
Uświadamiając sobie gdzie jestem natychmiast chciałam się podnieść, ale oplatające mnie liny skutecznie to uniemożliwiły. Dodatkowo usłyszałam za plecami niezadowolony warkot.
- W końcu się ocknęłaś - rozpoznałam ten głos. Spojrzałam przez ramię i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Co ty tu robisz? I gdzie my tak właściwie jesteśmy? - Lance westchnął ciężko i powoli zaczął podnosić się do siadu. Leżeliśmy na boku w dość niewygodnej pozycji, więc sama podążyłam jego śladem, co we dwójkę było dużo łatwiejsze i skuteczne.
- Jesteśmy więźniami Tenjina - zaczął się ruszać jakby chcąc poluzować więzy. Nie będzie to łatwe ponieważ mamy skrępowane dłonie, kostki i jesteśmy do siebie przywiązani na wysokości klatki piersiowej, dość grubym sznurem.
- Ja to rozumiem, jestem skazana na nieszczęścia, ale ty.. Jakim cudem? - powędrowałam wzrokiem po naszej celi.
Nie było tu dosłownie nic. Surowe ściany, gdzie na jednej z nich wisiał kinkiet z lampą, wejście w postaci krat i małe okienko niemal pod sufitem - również zaopatrzone w kraty. Światła było więc tu bardzo mało.
- Udało nam się uciec, jak zaczął się ten cały śnieżny pokaz. Wziąłem chłopaków na grzbiet i odlecieliśmy. W końcu reszta dotarła, ale bez ciebie. - W jego tonie było coś takiego, że mogłabym przysiąc, że wywrócił oczami, albo się skrzywił. Wolałam jednak dać mu kontynuować. Chciałam wiedzieć, co się działo. - Koori wpadła w panikę, że cię zgubiła. Do tego Nevra niepotrzebnie dał się ponieść. W każdym razie ruszyłem cię szukać. Jak amator dałem się podejść i oto jestem - wzruszył ramionami, przez co elementy jego zbroi boleśnie wbijały mi się w ramię.
- No dobra, ale z twoimi umiejętnościami.. Przecież już dawno mógłbyś nas obu uwolnić - poruszyłam lekko bolącym barkiem. - I nie wbijaj mi się tak bardzo w plecy, to trochę boli.
- Wybacz - zastygł w bezruchu. - A co do uwolnienia.. Próbowałem już kilka razy, ale jest pewien problem. Pamiętasz zaklęcie Miiko, które rzuciła po tym jak mnie schwytano? Wygląda na to, że tu też jest im znane. W chwili obecnej nie bardzo jestem w stanie coś zrobić.
- Czyli jesteśmy skazani na ich łaskę?
- Póki czar nie przestanie działać. No chyba, że jakoś inaczej uda nam się pozbyć tego sznura.
Kiwnęłam głową, chociaż wiem, że nic mu po tym - w końcu mnie nie widzi.
- Byłeś przytomny i wiesz mniej więcej gdzie jesteśmy, czy podobnie jak ja..?
- Obudziłem się, jak tylko mnie tu wrzucili. Nie wiem wiele więcej niż ty. Tylko tyle, że naszą broń zaniósł gdzieś niedaleko i skręcił w lewo. Niedługo później przynieśli ciebie i oto co mamy. Uprzedzając twoje pytanie, jest dość późno. Do łodzi dotarliśmy po zmroku, więc nie zdziwiłbym się jakby zaraz zaczynało wychodzić słońce.
- Rozumiem.Po wymianie kilku zdań zapadła cisza. Obu nas martwiła obecna sytuacja. Nie mam pojęcia o czym myślał smok , ale ja rozglądałam się po naszej celi szukając chociaż najdrobniejszego szczegółu, czegokolwiek co może nam jakoś pomóc. Niestety na marne.
Ściany z kamienia może nie są równe, ale żeby przeciąć sznur to raczej za mało.Spojrzałam na swoje nadgarstki, może uda mi się poluzować więzy. Zaczęłam nimi ruszać, pocierać o siebie przedramionami, próbować rozciągnąć sznur, nawet spróbowałam zębami atakować supeł. Przy tym wszystkim chyba się za mocno zaczęłam kręcić, ponieważ mój towarzysz się odezwał po dłuższej chwili.
- Co ty wyprawiasz?
- Próbuję uwolnić swoje dłonie, a ty? - spojrzałam przez ramię. Można powiedzieć, że spotkaliśmy się oko w oko, ponieważ głowa smoka znalazła się z tej samej strony, a nasze twarze nieco zetknęły. - Nie chcę marnować czasu, aż zaklęcie przestanie na ciebie działać.
- Poranisz się przy tym albo uszkodzisz, a jak przyjdzie czas prawdziwej ucieczki będzie problem.
- Z gorszych tarapatów wychodziłam - odwróciłam głowę wracając do swoich rąk wzrokiem. - I to większość zawdzięczałam tobie, a jakoś dałam radę.
- Pamiętam to nieco inaczej - prychnął. - Zwykle ktoś ci pomagał, ratował tyłek. Sama byś sobie nie poradziła.
- Nie jestem przecież aż taką ofiarą losu - spojrzałam na swoje nadgarstki, na których pojawiły się czerwone ślady.
- Nie porównuj dzisiejszej Anastazji, do tej którą byłaś kiedyś. W każdym zachodzą jakieś zmiany. Kiedyś odwaga i brak doświadczenia, a dziś masz go zdecydowanie więcej. Nie mówię o technicznych umiejętnościach, bo te będziesz zdobywała całe życie, ale w sytuacji prawdziwego boju..
- Nie będę się czuła pewniej - przerwałam mu. - Każda wymiana ciosów z kimś, kto naprawdę chce zrobić krzywdę, to chyba nie jest coś do czego będę mogła przywyknąć.
- Z każdą kolejną potyczką twoja pewność siebie będzie rosła. Spojrzysz rywalowi prosto w oczy nawet jeśli ten ktoś skrzywdzi ci kogoś bliskiego, i będziesz w stanie mu się za to odegrać. Może teraz tak myślisz, ale czuję, że nie raz sama siebie zaskoczysz. Z resztą kiedyś ci się już to zdarzyło..
- To tylko przebłyski - przymknęłam oczy odchylając głowę do tyłu. Oparłam ją lekko o Lance'a, ale nie wykręcał się. Dla nas obu pozycja była niewygodna i uciążliwa. Chciałabym się może położyć na chwilę, ale pewnie szybko będę chciała znowu wstać i tylko wkurzę tym swojego towarzysza. Mam nadzieję, że szybko uda nam się stąd uciec - już nie ważne jakim sposobem, czy drogą.
CZYTASZ
Dziecko dwóch światów | Eldarya |
FanfictionPojawiłam się w dziwnym i nie znanym mi świecie, a bardzo szybko okazałam się jego częścią bardziej niż myślałam - niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Cierpienie, radość, miłość, śmierć i.. Siedem lat śpiączki. Wegetacja. Czy wyjdę cało z tego co prz...