Pod osłoną nocy, kiedy nikt nie patrzy, małe dzieci zostają oddawane do okna życia. To jest jeden z najbardziej humanitarnych sposobów na pozbycie się dziecka, matki często nie dociekają, co się z nimi dalej dzieje, ale nie które.. Zaczynają zadawać niewygodne pytania. Takie osoby... Zostają uciszone jak ich dzieci na wieki.
Polichronia została zbudzona w środku nocy ze swojej hibernacji po kilku kielonach od księdza Strenieka. Pół przytomna nałożyła swój habit i na głowę, po czym zbiegła po starych, rzeźbionych schodach na dół budynku. Kolejne dziecię przybyło. Zza płaskich zielonych krzaków było widać bardzo wyraźnie różową, oczojebną czapkę detektywa Johnsiego van Twerka. Jak zwykle podglądał zakonnice podczas ich pracy. Związane to było z ostatnią aferą o tym, że każde dziecko oddane do okna życia ginęło bez wieści. Jedyną wówczas poszlaką było to, kiedy je ostatnio widziano. Często bez wieści znikały matki owych dzieci, jednak nikogo to aż tak nie obchodziło, bo oddając je tam skazywały je na rozłąkę do końca życia.
Na białej ramie okiennej stał wiklinowy koszyk z dzieckiem i wzruszającym listem w środku. Polichronia spojrzała szybko na zawartość listu, jednak wrzuciła je do kominka.
-DZIEWCZYNY DOSTAWA PRZYSZŁA!- krzyknęła zamykając okno. Johnsi podszedł do niego, jednak zakonnica zasłoniła grube firany i udała się do kuchni.
Spagethetta leniwie wstała z podłogi, po czym poszła do kibla. Leżała ona wtedy w beżowej sypialni, gdzie stały cztery łóżka przykryte białymi kołdrami. Kredkagril wstała już wcześniej, bo o 23 przyszła do niej dostawa kredek. Lamagulda wstała wraz z nią, by nakarmić swoje lamy. Polichronia podeszła do kuchenki, rozbiła jajka i zaczęła robić jajecznicę. Ksiądz Steniek, młody i brązowowłosy ksiądz, zszedł z piętra prawie nie potykając się o swoją sutannę. W ręku trzymał wódkę, po czym podszedł do koszyka.
-A ten to nie za mały?- zapytał półtrzeźwy.
-Zaczekamy z kilka lat, a jak jest inteligentny, to wyślemy do klasztoru.
-A skąd wiesz, czy może to nie kobita?- zapytał pokazują różowy kocyk malca dla zakonnicy.
-Czy to ma znaczenie? Tych rzeczy się nie sprzedaje..
-Zapomniałem, a właśnie.. Trzeba będzie kupić nowy wzmacniacz do Radio Maryi..
-Dlaczego?
-Cholerni iluminaci go ukradli i spierdolili z nim na śmietniki!
-Czekaj.. Czy ksiądz sugeruje, że NIE MA RADIO MARYI?!
-Aha..- ksiądz walnął kielona.
-CHOLERA JASNA DO WATYKANU MUSZĘ ZADZWONIĆ!- Zakonnica szybko wybiegła z budynku do kościoła znikając za wielkimi, drewnianymi drzwiami.
-Kto jeszcze tego słucha?- zapytał sam siebie pod nosem.Lamagulda wróciła z podwórka pełnego miękkich lam i zastała w środku przysypiającego księdza na blacie. Z kuchenki wydobywał się już niepokojący zapach i dym, ale nikt na to nie zwracał uwagi, puki alarm się nie włączał. Blond włosa kobieta podeszła do patelni i cicho powiedziała:
-Cholera, spaliło się..- wzięła miskę, wsypała do niej zwęglone pozostałości jajka z całymi skorupkami, po czym wyszła na ulicę i zostawiła to na kartonie. Duchy opiekujące się tym budynkiem bardzo lubiły węgiel ze skorupkami jajka. Kiedy weszła z powrotem do białego pokoju, zobaczyła księdza leżącego na ciemno dębowym parkiecie. Przeszła po jego plecach, po czym zaczęła robić kolejną jajecznicę.-JAK TO WAS TO NIE OBCHODZI?! STARE BABSZTYLE JESZCZE WIERZĄ W KATOLICYZM DZIĘKI RADIU WY LA IDIOTAS!!- krzyczała Polichronia do słuchawki starego, czarnego telefonu wyglądającego jak te wszystkie vintage słuchawki do prysznica na kabel, po czym przez kilka sekund siedziała cicho wysłuchując prymitywnego polskiego- SI? SI? JA CI ZARAZ TE SI DAM W DUPĘ MELIGERO, W DUPĘ!!!!- rozłączyła się. Wyszła wnerwiona z kościoła, po czym wsiadła na rower i pojechała do bloków, gdzie mieszkał ich hakerman, Stachu. W końcu, ktoś musiał zamówić kolejny wzmacniacz.
Spagethetta była jedną z najbardziej uczonych zakonnic w ich grupie i za czasów młodości bardzo interesowała się biologią. Wcześniej chciała zostać patomorfologiem, jednak jej rodzice naciskali na służbę dla Boga. Nie miała z tym nic przeciwko, więc posłuchała ich rady, często lubiła też odrywać się od rzeczywistości mówiąc po staroatlantycku wiersze, przy czym często lewitowała i jej jedzenie wtedy się przypalało.
Jej imię pochodzi od rodzinnego zamiłowania do makaronu, przez co jedli go praktycznie codziennie za dni jej młodości. Była tylko jedna osoba, która go nie lubiła (a raczej miała nietolerancję pokarmową), to była jedna z 6 córek matki zakonnicy, Bezimienna. Nie tolerowała makaronu, przez co po nim wymiotowała i ciągle była głodna. Pewnego razu powiedziała, że chce wreszcie nie być głodna i zjeść coś normalnego, a ci ją wywalili z chaty. Kobieta nadal utrzymuje z nią kontakt, ponoć założyła też rodzinę, ale ostatnio nie miała czasu z siostrą porozmawiać. Podczas robienia posiłków robi przepyszne jajka aż do momentu, gdy je spali (wtedy robi pastę rodzinnym przepisem, ale wychodzi tak zły, że każdy ma później sraczkę).
Spagethetta znowu zapomniała o swoim życiu naziemskim i poleciała do Boga na 30 minut (znowu będzie pasta na obiad). Zastąpiła Lamaguldę przy kuchence, bo odeszła gdzieś indziej.
CZYTASZ
Kasa z okna
ActionCzy grupa zakonnic pracujących w oknie życia zdoła ukryć swój przekręt na skalę krajową przed miejscową policją? Czy uda im się udawać, że nic się nie stało? Zobaczymy..