Słońce chyliło się już w stronę horyzontu, gdy Brigid Walter leżała na kanapie zaczytana w XIX-wiecznej powieści pod tytułem „Dziwne losy Jane Eyre". Uwielbiała, a wręcz kochała długie romansidła rozgrywające się w minionych wiekach. Książka ta wciągnęła ją w takim stopniu, że nawet nie usłyszała wołającej ją na posiłek matki. Po długich oczekiwania, zniecierpliwiona rodzicielka wpadła z impetem do pokoju Brigid, pospieszając ją, by ta prędzej przyszła na kolację.
Zbulwersowana dziewczyna, powłócząc nogami, udała się do jadalni, gdzie czekała już na nią cała rodzina. Ojciec, matka oraz babka wraz ze swoimi najmłodszymi wnuczętami, młodszymi braćmi dziewczyny, siedzieli przy wielkim okrągłym stole. Mała Brigid zajęła ostatnie wolne miejsce. Mimo świętowanych pół roku temu szesnastych urodzin nadal była nazywana „małą". Robiono tak, aby jakoś odróżnić ją od jej babki, starej Brigid, po której to odziedziczyła imiona.
Rodzina Walterów, pomimo polskich korzeni, już od wielu lat należała do niemieckiej elity. Była ona wpływowa i posiadała niemały majątek. Głowa rodziny, dziadek najmłodszych Walterów, Erazm Walter, był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Hitlera. Sam Adolf kilkukrotnie składał mu wizyty. Jednak później, wraz z rozwojem wydarzeń drugiej wojny światowej, dziadek Brigid został zamordowany, a rodzina wyrzekła się go.
Podczas gdy wszyscy siedzieli przy wielkim stole w grobowej ciszy, która stosunkowo często gościła u nich w domu, służba wnosiła długie półmiski pełne przeróżnych pyszności. Posiłek jak zwykle minął im szybko i bez zbędnych rozmów, jedynie co pewien czas z ust, któregoś z młodszych braci Brigid wydobywały się ciche śmiechy i chichy.
Pierwsza w kierunku swojego pokoju ruszyła właśnie dziewczyna. Spieszyła się z posiłkiem, by jak najszybciej móc kontynuować czytanie powieści. Gdy otworzyła drzwi swojego pokoju, oczami od razu powędrowała w stronę łóżka. Leżał na nim stary, pomięty zeszyt. Zaciekawiona, już po chwili wertowała jego pożółkłe kartki.
Na jego pierwszej stronie widniał polski napis „Mój pamiętnik". Brigid Walter nie miała problemów z rozszyfrowaniem go, gdyż jej matka zadbała o to, by ta, od najmłodszych lat, biegle władała językiem przodków. Dziewczyna była bardzo zdezorientowana, nie wiedziała, jak ten zeszyt wpadł w jej ręce. Zastanawiała się, do kogo mógł on należeć, gdyż nigdzie nie był on podpisany. Bardzo ciekawiła ją treść pamiętnika. Wiedziała, że nie powinna go otwierać, ale bez tego nie miała nawet szansy na poznanie autora i oddanie mu jego własności. Postanowiła, że w takim razie przeczyta pierwszą stronę, z nadzieją, że wtedy rozwikła się zagadka tajemniczego właściciela. Usiadła więc na łóżku, przewróciła kartkę zeszytu i czytała:14 listopada 1940 roku
Pamiętniczku!
Wczoraj były moje trzynaste urodziny. Pierwsze, które obchodziłam w tym miejscu. Od rodziców dostałam na nie zeszyt, w którym postanowiłam założyć pamiętniczek - Ciebie.
Zapomniałam Ci powiedzieć, miesiąc temu, gdy bawiłam się z Frankiem, jacyś panowie, ogłosili na ulicach, że musimy mieszkać w specjalnej dzielnicy. Więc przeprowadziliśmy się. Teraz, mieszkamy w jednym domu ja, mama, tata, babcia i Franek. Jest bardzo wesoło.
Tutaj, w nowym domu jest dziwnie. Nadal mieszkamy w Warszawie, jednak jest inaczej niż w starym. Na ulicach jest dużo Niemców. Pilnują, abyśmy nie robili nic złego. Nie wiem, czemu. Przecież, chyba nic im nie zrobiliśmy. Poza tym babcia zawsze mi powtarza, że jestem bardzo grzeczna. Więc nie wiem, o co oni się tak martwią.
Do zobaczenia!
P.S. Nie powiedziałam Ci, że Franek to mój pies. Bardzo go kocham, jednak babcia zawsze nazywa go paskudnym śierściuchem.Brigid czuła ciarki na plecach. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Jednego była pewna. Autorka tego tekstu pochodziła z żydowskiej rodziny, a to dziwne miejsce, w którym się znalazła, było gettem warszawskim. Wiedziała, czym ono było i w jakim celu powstało. W końcu to jej zamordowany dziadek był jednym z pomysłodawców jego założenia. W jej domu wojna była tematem tabu, nie rozmawiało się o niej. Dziewczyna mogła być pewna, że gdyby babka lub rodzice dowiedzieli się o tym dzienniku, zostałby on jej wręcz wyrwany z rąk. Chcieli oni by całe to nieporozumienie zostało wymazane z kart historii.
Nastolatka nie miała pewności, czy powinna kontynuować czytanie zapisków. Zdawała sobie sprawę, że były one bardzo prywatne, a ona nie powinna zaprzątać sobie nimi głowy. Jednak była zbyt łakoma wiedzy, na temat tajemniczej dziewczyny, by skończyć na jednym wpisie. Więc przewróciła kartkę...
W dalszej części autorka opisywała, to jak zmieniało się życie w getcie, to, że trzy dni po jej urodzinach getto zostało zamknięte, a wyjście z niego groziło śmiercią oraz to, że musieli znowu się przeprowadzać do jeszcze mniejszego mieszkania, a tamto oddać większej rodzinie.
Jeden z następnych wpisów dziewczynki brzmiał:
CZYTASZ
Pojedziemy pociągiem, pociągiem ku lepszemu życiu!
ActionOpowiadanie zostało napisane na konkurs literacki "Pociąg do podróży - małych i dużych i tych w głąb siebie".