Rᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 3

16 9 20
                                    

Powrociliśmy do chaty Beckhama, zatrzymaliśmy konie, po czym schowaliśmy je do małej stodoły, kawałek dalej.

Wchodząc do domu, poznałam jego żonę, Gwen. Bardzo sympatyczna kobieta, charakterem przypomina mnie z odrobinką Abigail.

Miała w większości czarne włosy, jak na 40 latkę nie widać było, że jest... stara. Miała tylko jeden włos siwy, w przeciwieństwie do Matta.

Potem był Jack, młody chłopak, cały kawał życia jeszcze przed nim. Stylem ubrania przypomniał ojca, miał lekką brodę, jak to młodego mężczyzny.

Emmę również poznałam, sympatyczna dziewczyna. Blond włosy.

No i Edd, 14 Latek, był trochę... za cichy, na taką miłą rodzinkę.

Po chwili zasiedliśmy przy stole, jedząc obiad, rozmawialiśmy.

- Jak było w Vanessa Bell? - zapytał Matt, nabierając łyżkę zupy.

- Nawet w porządku, kupiliśmy warzywa, parę alkocholu i bochenek chleba u Thomasa - odpowiedziała.

- Ogarniemy mięso, prawda synu? - Matt klepnął, Jacka. Ten wybuchnął śmiechem. - Gdy oprowadzałem, panią Adler po okolicy, widziałem parę jeleni, możemy zapolować.

- Wchodzę w to - zgodził się Jack. - Co jak co, ale wydaje mi się, że jeszcze nigdy nie upolowałem lepszej zwierzyny, niż tej w Tall Trees w 89, mimo tego, że ćwiczę...

- Jack... - Powiedział Matt. - Wydaje mi się, że wystarczająco mnie przebiłeś, nie potrzebujesz, już więcej treningów... poza tym, może pani Adler będzie chciała z nami zapolować?

- Mów... Sadie. Poza tym... Pewnie że jadę z wami! - odpowiedziałam.

- No dobra, Edd - Matt zwrócił się do chłopaka. - Jak ci idzie strzelanie?

- Słabo, panie Beckham - odpowiedział chłopak, nabierając jedzenie do ust.

- To jutro potrenujemy, Sadie, umiesz dobrze strzelać prawda? - zapytał mnie Matt.

- Strzelać to mało powiedziane - oznajmiłam nabierając jedzenie na łyżkę. - Umiem strzelać do ludzi...

- To tak jak my - odezwała się Gwen. - Razem z Mattem staraliśmy się wychować nasze dzieci tak, żeby mogły przetrwać w tym cholernym świecie.

- Dziękuję - powiedział głośno Edd, wstał od stołu i odniósł talerz.

- Chyba trzeba będzie dołożyć - powiedział Matt patrząc na kominek i również wstając od stołu.

- Ja pójdę - powiedział Edd i ruszył na dwór.

- Cholera... - rzekł. - Nie moge nauczyć tego dziecka, że ma się do mnie zwracać tato...

- To nie jest twój... syn, prawda? - zapytałam go, kończąc jeść.

- Znalazłem go w mieścinie, nieopodal - powiedział Matt. - Siedział na dworzu, gdy padało i płakał, siedząc przed wejściem do Saloonu. Podszedłem do niego i przywiozłem tutaj. Następnego dnia jadąc do miasta, dowiedziałem się o czymś na jego temat... jego ojciec był przestępcą, strzelał do ludzi i nie tylko, a matka... matka była prostytutką, która upiła się na śmierć... gdy ojca złapali i powiesili, chłopak poszedł do domu dziecka, uciekł z niego i trafił tam, na ulicę. Widziałem w nim... - Matt uronił łzę. - siebie, tylko to zmusiło mnie do tego, by nie odwieźć to do sierocińca spowrotem....

- Jasne...

Wieczór spędziliśmy razem, siedzieliśmy przy kominku i rozmawialiśmy. Matt opowiadał swoje przygody, ja swoje...
Potem położyliśmy się spać.

Następnego dnia obudziłam się, ubrałam i zjadłam śniadanie, po czym ruszyłam na dwór.

Tam już Matt trenował Edda, ćwiczył strzelać z Cattlemana do celu, którym była drewniana tarcza, wisząca na drzewie.

- Rozluźnij się... - rzekł Matt, i kontynuował, gdy zobaczył, że Edd wykonuje polecenia. - odbezpiecz broń, weź głęboki wdech i wydech, po czym wstrzymaj oddech. Wyceluj powoli i precyzyjnie, po czym strzel kiedy będziesz uważał.

Edd wykonał polecenie i wystrzelił. Trafił w bok tarczy.

- Słabo. Musisz się bardziej rozluźnić...

Kolejny strzał, tym razem totalne pudło. Edd wogóle nie trafił w cel.

- Cholera! - zdenerwował się.

- Spokojnie, spokojnie - uspokoił to Matt.

- Tato! - nagle usłyszeliśmy głos Jacka. - Jedziemy na polowanie?

- Jasne, Jack - odezwał się Matt. - Powiedz siostrze, by go podszkoliła!

Weszliśmy na konie, po czym ruszyliśmy. Każdy miał swoją broń.
Jack miał Lancastera, Matt zaś karabin z zamkiem obrotowym. Ja miałam karabin Evans oraz Dubeltówkę na wszelki wypadek.

Po jakichś pięciu minutach jazdy, zatrzymaliśmy się w lesie iglastym.
Zeszliśmy z koni, naoliwiliśmy broń, po czym ja załadowaliśmy.

Skupieni, zaczęliśmy się rozglądać, za śladami jakiejś zwierzyny.

- Mam coś - powiedział cicho Matt. - trzy, może cztery jelenie, zaraz... widzę coś jeszcze... mamy łosia!

Ruszyliśmy za śladami dziczyzny. Przygotowani do strzału, wyszliśmy na jakąś polanę.

Padły się tam między innymi łoś i cztery jelenie.

Położyliśmy się na ziemi, wyjęliśmy lornetki i rozejrzeliśmy się.

- Ja biorę łosia - odezwał się Jack.

- To my z panią Adler po dwa jelenie - odpowiedział Matt. - To będzie szybka robota, jeżeli będziemy szybko strzelać...

- No i celnie - dodałam.

- Dokładnie, pani Adler...

Schowaliśmy lornetki i przyszykowaliśmy karabiny do strzału.

Wycelowałam w jedną sarnę, odbezpieczyłam broń i czekałam na odpowiedni moment. Strzał. Trafiłam idealnie w szyję zwierzęcia, przeładowałam i zaczęłam strzelać do drugiego. Gdy był już trafiony, odłożyłam broń i usłyszałam...

- Łoś ucieka!

Wycelowałam w potężną głowę zwierzyny i oddałam strzał. Dziczyzna padła na ziemię, umierając.

Schowaliśmy broń na plecy i ruszyliśmy do zdobyczy. Zaczęliśmy ją oskórywać, przywołując konie.

- Będzie niezła nagroda za tą sztukę! - powiedział Matt kładąc na konia, rogi łosia.

- Nie dość, że będzie jedzenia na miesiąc - powiedział Jack obskórowując zwierzę. - To i trochę pieniędzy za skórę.

- Masz rację... - Powiedział Matt, przywiązując rogi do konia.

Gdy już skończyliśmy wsiedliśmy na koń i wróciliśmy do chaty. Pod wieczór, gdy siedzieliśmy z Mattem przy kominku, zapytałam go o coś.

- Słuchaj. Jutro jak ruszymy do miasta sprzedać te futra... chciałabym znaleźć tego gościa, a przynajmniej o niego popytać.

- O kogo popytać? - Zapytał.

- Było ich przynajmniej dwóch, to oni musieli spalić moje ranczo... - Oznajmiłam.

- Pomyślimy, ale nie chce, by to wydarzenie miało rozgłos, Sadie - Matt podrapał się po brodzie.

- Zrozumiano, Matt - odpowiedziałam.

Po tej rozmowie ruszyłam do łóżka odpocząć od tej cholerne rzeczywistości.








Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Mśᴄɪᴄɪᴇʟᴋᴀ / Red Dead Redemption Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz