Rozdział 9

1.5K 148 0
                                    

~Louis~

- Jezu Lou już myśleliśmy, że znowu nie przyjdziesz! - usłyszałem głos Dżud, gdy tylko wszedłem do klasy na matematykę. Prawda jest taka, że faktycznie miałem nie przychodzić, ale po dwóch godzinach z mamą, która chciała zawieść mnie do szpitala stwierdziłem, że muszę się wziąć w garść i iść do tej pieprzonej szkoły, mimo wciąż niemałego bólu brzucha i ominiętych dwóch pierwszych lekcji.

- Stwierdziłem, że i tak prędzej czy później będę musiał tu przyjść - odezwałem się z najmilszym uśmiechem na jaki było mnie stać w tej chwili.

- Nie ma Am? Li siedzisz ze mną? - zapytałem rozglądając się po klasie. Nigdzie jej nie było, nawet w szatni gdzie na ogół odpisuje zadania o tej porze.

- Toma dzisiaj też nie będzie więc jasne - odpowiedział i usiadł obok mnie.

- Jak tak dalej pójdzie to Amy będzie miała problemy z matmą. Nie było jej już na dwóch sprawdzianach, a z kartkówek nie ma za ciekawych ocen - odezwała się Dżud.

- W ogóle rozmawiałeś z nią od soboty? - zapytał się Liam.

- Nie, dzwoniłem do niej wczoraj, ale nie odebrała. Miałem zamiar z nią teraz porozmawiać - odpowiedziałem ciężko wzdychając. Na prawdę chciałem wyjaśnić tą sytuację z soboty. Nie chciałem stracić jej przez jakieś moje głupie podejrzenia.

- Jessy! Amy była rano na angielskim? - zapytałem blondynkę siedzącą za mną. Wiem, że chodzą razem na te zajęcia, może będzie coś wiedzieć.

- Hm? Tak była, nie wiesz dlaczego jej teraz nie ma?

- Miałem się o to samo ciebie zapytać. Nie wspominała nic, że jej nie będzie czy coś?

- Nie, nic nie mówiła. Nawet zabrała ode mnie zeszyt, żeby przepisać zadanie. Potem przyniósł mi go John i powiedział tylko tyle, że gdzieś poszła.

- A, okey, dzięki Jess - odparłem i odwróciłem się w stronę tablicy, ponieważ do klasy przyszła już pani.

Cały czas myślałem, gdzie ona może się podziewać. Kiedy zostało jakieś dwadzieścia minut do końca lekcji coś sobie uświadomiłem. Harry o tej porze ma francuski na który również nie chodzi. Nie wiem dlaczego, ale znowu to samo uczucie. Znowu poczułem, że ona może mieć z nim coś wspólnego.

- Um, przepraszam pani Moor? Mogę wyjść do toalety? - bez namysły podniosłem rękę i zapytałem.

- Panie Tomlinson zostało niecałe dwadzieścia minut, czy to jest konieczne? - odpowiedziała patrząc zza swoich grubych okularów.

- Tak, na prawdę muszę wyjść - oznajmiłem i zacząłem powoli wstawać.

- Dobrze w takim razie proszę - i wskazała ręką na drzwi. Liam posłał mi pytające spojrzenie, na które lekko się uśmiechnąłem. Wyszedłem z klasy i korytarzem udałem się do tylnego wyjścia. Już miałem wychodzić na zewnątrz kiedy przez szybę zauważyłem Harrego, od którego na kilometr można było poczuć złość. Szybko schowałem się za szafkami i obserwowałem go. Mocnym kopniakiem otworzył drzwi i w taki sam sposób je zamknął. Przeszedł koło szafek na szczęście nie zauważając mnie. Mogłem przyjrzeć mu się uważnie i na jego twarzy, dokładniej na jego policzku widniał czerwony ślad. Czyżby ktoś go uderzył? Pokłócił się z kimś? To by wyjaśniało jego złość, ale kto odważyłby mu się postawić?

- Am - szepnąłem gdy zobaczyłem ją idącą od strony garaży. Nie mogłem w to uwierzyć. Ona na prawdę się z nim zadaje. Nie mam pojęcia w jakim stopniu, ale oni się widują! Dlatego tak zareagowała i dla ego się odzywała. Obserwowałem ją chwilę i czekałem, aż wejdzie do środka. Tak się jednak nie stało. Zatrzymała się przed wejściem i wyciągnęła z kieszeni jakieś pudełeczko. Prawdopodobnie z jakimiś tabletkami, bo chwilę po tym wkładała sobie to coś do ust i popijała wodą. Czekałem dalej, chciałem z nią porozmawiać, ale nie chciałem do niej wychodzić. Nogi nie chciały ze mną współpracować, trzęsłem się z nerwów. Jak ona mogła mi, nam to zrobić? Dlaczego się nie przyznała?

Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że stałem tam tak długo. Am też go musiała usłyszeć. Podniosła się z ziemi i ruszyła do drzwi. Nie mam pojęcia dlaczego, ale uciekłem. Nie potrafiłem dłużej na nią patrzeć, a tym bardziej rozmawiać z nią.

*przerwa lunchowa*

- Hej wam - usłyszeliśmy głos Amy, która w końcu raczyła się pojawić. Nie powiedziałem reszcie co widziałem na matmie. Chce, żeby sama się do tego przyznała.
Jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się i usiadła obok Liama.

- Hej - odpowiedział jej każdy. Prócz mnie.

- Dlaczego nie było Cię znowu na matmie? Wiesz, że możesz mieć problemy? - odezwała się do niej Dżud.

- Um, wiem, spokojnie dam radę - powiedziała i wyciągnęła z plecaka swoją wodę, którą od jakiegoś czasu traktowała jako posiłek.

- Wciąż nie wiemy, dlaczego cie nie było i gdzie byłaś? - powiedział Liam z wyrzutami.

- Znowu źle się czułam. Nie wiem, może muszę iść do lekarza czy coś - skłamała. Nie wieżę. Dalej to ciągnie. Do tego była takim dobrym kłamcą.

- Lou, ja... chciałam Cię przeprosić za sobotę. Nie wiem co we mnie wstąpiło - odezwała się do mnie. Podniosłem na nią wzrok i aż mi serce stanęło.

- Co ci się stało? - zapytałem i wskazałem na jej policzek. Od razu zasłoniła się włosami. Uwaga reszty skupiła się na niej.

- Myślę, że to od tego, że po prostu cały czas się na nim opierałam - znowu skłamała pocierając go. Zauważyłem cień bólu, który przeszedł przez jej twarz grdy się dotknęła w czerwone miejsce. Nie wiedziałem co mam myśleć. Uderzyła go? On ją uderzył?

- Am, ale to wygląda jakby ktoś Ci przywalił z liścia! - zawołała Dżud nachylając się ku niej.

- Niee, to nic na prawdę. Mam ciężką głowę wiecie, zaraz zniknie i ...

- Możemy pogadać? - przerwałem. Nie wytrzymałbym dłużej słuchania kitu, który nam wciska.

- Um, jasne Lou o co chodzi?

- Nie tu, chcę z tobą pogadać w cztery oczy.

- A, o-oke, to chodź - odparła niepewnie i wstała z miejsca.

- No idźcie i sobie wszystko wytłumaczcie! - zawołał za nami Liam.

Udaliśmy się do szatni, gdyż o tej porze jest to chyba najspokojniejsze miejsce w szkole.

- A więc? O co chodzi Lou? - stanęła na przeciwko mnie.

- Amy, tylko nie denerwuj się. Zapytam Cię o coś i chcę szczerej odpowiedzi. Okey? - postanowiłem, rozegrać to trochę inaczej niż mówiąc od razu, że ich widziałem.

- Tak, jasne. Dlaczego miałabym kłamać?

- Łączy Cię coś z Harrym? Widujesz się z nim? - widziałem jak jej ciało się napina.

- Niee, Lou, zwariowałeś?! Powiedziałabym ci, tak? - kłamstwo.

- Nie chcę Cię o nic podejrzewać, ale po prostu mi powiedz jeżeli jest coś na rzeczy. Zrozumiem to.

- Nie Lou na prawdę. Nic między nami nie ma i nie będzie. Ja z nim nawet nie rozmawiam! - broniła się.

- Pamiętasz co powiedziałem w sobotę?

- Tak, Lou, wydaje ci się, ten frajer wcale na mnie nie patrzy. Pewnie stoi obok mnie jakaś inna laska z którą się przespał i dla tego to tak wygląda - zmrużyłem oczy na jej słowa.

- Po raz pierwszy powiedziałaś o nim w taki sposób.

- Bo chyba zaczynam wierzyć Dżud, że to nie jest dobry koleś.

- Spójrz mi w oczy i powiedz to samo - co z nią jest nie tak? Czekałem. Jej wzrok dalej był wbity w ziemię. Kiedy miałem prychać i odejść podniosła go i popatrzyła mi prosto w oczy mówiąc, że 'nie łączy ją nic z tym frajerem'. Niemożliwe...

_______________________________
Dziękuję za dotychczasowe gwiazdki, komentarze (których nie ma za wiele) ! I liczę na dalsze gwiazdkowanie (o ile sie podoba) i komentowanie ;3

Oops I'm rich - Hi I'm LouisWhere stories live. Discover now