Poranna kawa ?

28 7 0
                                    

-Bo mąż Sperczyńskiej jest winny mojemu ojcu sporo kasy za zakłady i chce mieć pewność że tak kasa jakoś do nas wróci.

Zastanowiłam się trochę i stwierdziłam że Roman jest głupszy niż myślałam.

-Że co? Chcesz zapytać trupa czy ci zwróci kasę?– zdziwiłam się.

-Nie, chce mieć pewność, że to wypadek w pracy, a jej mąż dostanie odszkodowanie i dzięki temu ta kasa do mnie wróci, więc jak?

Po tym pytaniu zdałam sobie sprawę, że mam przesrane. Jeśli Roman się dowie, że mam coś do czynienia z tym "wypadkiem" i tej kasy nie będzie to ja wyląduje w tym silosie na zlecenie szanownego tatusia Romana i sama stanę się "mielonką".

Romek prowadził samochód szybko i pewnie, zawsze mi się to w nim podobało. Patrzyłam na dłoń, która właściwie była tylko wsparta na kierownicy a drugą szybko przerzucał biegi jakby się z kimś ścigał.

-Co tak pędzisz? – Zapytałam niepewnie.

-Nie spieszysz się do pracy? Zawsze zaczynałaś o ósmej a jest już ósma piętnaście, chyba jesteś spóźniona?

-Nie jestem. Zaczynam o dziewiątej, bo zastępuje kogoś, powiedzmy, że tymczasowo awansowałam. – wyburczałam.

- No proszę, w końcu ktoś docenił twoją obowiązkowości, szybkość myślenia i przede wszystkim to, że wszystko robisz za wszystkich. Matka Teresa z Kalkuty to przy tobie leń.

No właśnie, o to też kłóciliśmy się z Romanem. Ja zawsze byłam gotowa pomóc każdemu i w czymkolwiek, oprócz dyrektor mielonki oczywiście. W firmie byłam postrzegana jako miła osoba, która zawsze pomoże. Tak, wiem ciężko w to uwierzyć, ale tak było. Nawet matka Romana mnie uwielbiała tylko dlatego, że jak zapraszała mnie na obiad to wiadomym było, że przyjadę żeby jej pomóc a potem pomogę jej posprzątać. Taka byłam, jednak Roman we mnie tego nie znosił. Zawsze wykurzało go ze wolę posiedzieć przy kawie z jego matką niż gździć się z nim w jego pokoju.

-To może szybka kawa zanim cię zawiozę do pracy?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Romek skręcił w uliczkę a potem w druga i kurwa znaleźliśmy się koło naszej ulubionej kawiarni. To miejsce przywołało wspomnienia, których nie chciałam i nie lubiłam.

Dlaczego?

Romka poznałam w szkole średniej, był fajnym kumplem i mieliśmy wspólnych znajomych. U Romka były najlepsze imprezy w piątki po szkole sponsorowane przez jego tatę. Na jednaj z takich imprez w klasie maturalnej wypiłam nieco więcej niż zwykle i jakiś koleś z innej szkoły który był na imprezie dobierał się do mnie. Romek zauważył, że zaloty kolegi mnie nie interesują a chłopak był zbyt natarczywy.

Kiedy sprawy przybrały obrót, gdzie ja krzyczałam, żeby nie wpychał mi ręki w majtki, Roman wywlókł kolesia z imprezy. Skopał mu dupę przed własny domem i powiedział, że już nie są kumplami. Trochę mi to zaimponowało tamtego dnia i zaczęłam się podkochiwać w Romanie.

Kiedy zaprosił mnie na studniówkę nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Było super i Roman cały czas zachowywał się jak dżentelman. Po studniówce większość z nas zebrała się u Romana oczywiście na mega imprezie. To na tej imprezie Roman mnie pocałował, dobrze wymacał i... rozdziewiczył. Potem na drugi dzień odwiózł mnie do domu, ale po drodze zatrzymał się koło kwiaciarni i o dziwo kupił mi kwiaty, a obok tej kwiaciarni była kawiarnia.

Jego tekst „skoro już jesteśmy koło kawiarni to może napijemy się tej kawy". To nie brzmiało ani romantycznie ani miło. Raczej powiedział to znudzonym tonem a kwiatki praktycznie wepchnął mi w dłonie. Siedzieliśmy i patrzyliśmy się na siebie w milczeniu przez dwie godziny. Po tej uroczej randce Roman odwiózł mnie do domu, pocałował w policzek i podziękował za miły wieczór i noc.

Tyle go widziałam.

W szkole prawie nie rozmawialiśmy. Ja się wstydziłam, on tylko mówił mi rano "Cześć". Dziwiłam się, że nikomu nie pochwalił się co się stało, a potem wręcz było mi przykro, bo myślałam, że nie było mu ze mną dobrze tamtej nocy. Po jakimś czasie zapomniałam o całej sprawie i nie zwracała na niego uwagi.

Do czasu...

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz