☼☼☼

57 9 45
                                    

„Train" – Brick + Mortar

„I smile in the face of failure

I smile in the face of fear

Cause I got a secret window

And I'm gonna take you there"


Drogi papier zginał się w dłoni, gnieciony agresywnie przez bestialsko zaciśnięte palce

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



Drogi papier zginał się w dłoni, gnieciony agresywnie przez bestialsko zaciśnięte palce. Kartka nie potrafiła wchłonąć żalu ani za pierwszym, ani za drugim razem, dlaczego więc łudził się, że przytarganie jej tutaj pomoże?

Brudna woda utworzyła niedużą kałużę pod jego nogami. Białe Nike brodziły w czarnym, wciąż nie stopionym śniegu, choć to nie na przedmiotach martwych powinien wyładowywać swoją złość.

Grube, obite skórą drzwi otworzyły się z jękiem.

— Hej, Toru. — Skrzywił się nieco, gdy jego imię wyleciało z ust rudowłosej dziewczyny. Mimo wszystko ścisnął ją lekko na przywitanie, nie odczuwał już nienawiści, która powinna wypalać mu żyły. Nie czuł właściwie nic.

Ciekawe kiedy czarne kosmyki zmieniły kolor? Czy to na skutek goryczy, smutku, wyrzutów sumienia? Żółta żarówka zamigała awaryjnie, rzucając brzydką, niezdrową poświatę na ich blade twarze.

— Jak u cie...

— Zostaw mi klucze — poprosił, przekraczając próg. Z trwogą wciągnął do nozdrzy unoszący się powolnie w powietrzu kurz. — Wyjdę około dwudziestej, bądź dziesięć minut przed.

Szybko kiwnęła głową, jeszcze szybciej założyła na siebie butelkowozieloną kurtkę z puchowym kapturem, opuszczając mieszkanie. Junko od zawsze była dość małomówna, jednak nigdy nie miał jej tego za złe. Doceniał tą cechę, uważał ją za coś wartościowego, do momentu, gdy...

Ściągnął z siebie długi, szary płaszcz, zakładając go na jeden z drewnianych haczyków. Nie będzie o tym myślał, nie przyleciał tu po to, by żyć czymś, co miało być już dawno za nim, by prowadzić bezcelowe, sztuczne rozmowy. Nie teraz, nie z nią.

Ściany ciasnego korytarza nosiły wiele śladów ich obecności. Od niebieskiej plamy po farbie, przez czarną smugę otartej o śnieżną powierzchnię, słabej jakościowo bluzy, aż po głębokie wgniecenie. Zatrzymał się przy nim, przesuwając po mankamencie palcem.

Buty pozostawił w wejściu, chociaż podłogę pokrywała gruba warstwa kurzu i zaschniętego błota rozmazanego po listewkach, tak jak wtedy, gdy spędzali wspólnie wakacje w Hitachi. Drżące dłonie przypominały dokładnie te, którymi trzymał się o fotel, gdy pociąg przejechał po nierównościach w torach, mokre czoło tym razem oblewały krople potu, nie słonej, oceanicznej wody, rozciągającej się na całym horyzoncie, a zimny dreszcz nie pochodził z zetknięcia bladej skóry z chłodną, morską bryzą. Wtedy czuli się wolni, łapali chwilę za ręce, nogi, nie przejmując się ulotnością czasu, jakby znaleźli się w zupełnie innym, lepszym miejscu – boskiej Arkadii, obfitującej rozmaitością życia, wiecznością wspomnień.

better place | iwaoiWhere stories live. Discover now