Zaledwie siedem minut później weszli z powrotem na plac z przekąskami w ręce. W zasadzie to czerwonowłosy niósł jedzenie, a Yoongi ich kaski. Nie zastanawiał się długo, aby z nim pójść do sklepu. Po prostu poprosił, żeby wzięli ze sobą kaski i załatwili to w miarę szybko.
— Ach, hyung! Nie wierzę, że tutaj znalazłem te pyszne batoniki z czerwonej fasoli. Razem z Taehyungiem szukamy ich po całym centrum od roku — powiedział z szerokim uśmiechem. — Co jemy pierwsze? Lody mochi, co nie? Jest tak ciepło, że zaraz się roztopią!
— Usiądziemy sobie na płytach betonowych, jeśli jeszcze nie zdążyły się nagrzać i wtedy zjemy — stwierdził, patrząc za swoim motocyklem. Na szczęście stał w tym samym miejscu, gdzie go zostawił. — Nie przeszkadza ci to, że jesteśmy w takim miejscu?
— Coś ty! — odrzekł od razu, uderzywszy go delikatnie w ramię. — Z tobą w każdym miejscu jest fajnie. Wiem, że to może być ciężkie, ale musisz w to uwierzyć. Poza tym jazda motorem, znaczy motocyklem bardzo mi się spodobała. — Zaczął wesoło podskakiwać. — Przez całą drogę podziwiałem widoki! A to, że zabrałeś mnie do waszego miejsca jest takie urocze. Dzięki, hyung.
Jak na zawołanie policzki starszego zaczęły się rumienić, więc zaczął patrzeć w dół, aby ukryć się za włosami.
— Ach, Jimin-ah... — Westchnął, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. — Cieszę się, że ci się podoba. Na tym mi zależało. Chodź, usiądź tutaj. Jeszcze nie jest tak gorący.
Park położył wszystkie przekąski na betonie, po czym wszedł na niego i usiadł po turecku. Od razu do ręki wziął pudełko ze słodkimi lodami o smaku zielonej herbaty. Oprócz tego kupili jeszcze dwie, małe paczki chipsów krewetkowych, pudełko czekoladowych ciastek z truskawkowym nadzieniem, oczywiście batoniki z czerwoną fasolą oraz Mogu Mogu — napój składający się z soku owocowego (w tym przypadku z liczi) oraz nata de coco, czyli galaretki kokosowej. Wyciągnął z kartonu plastikową foremkę, w której było sześć lodowych kulek mochi.
— Ła, tylko sześć, a tak dużo kosztowało! — oburzył się. — Damy radę zjeść zanim się rozpuszczą?
— Jak nie to będziemy siorbać z tych wyżłobień, w których leżą.
Jimin zaśmiał się głośno, po czym wziął do ręki jedno mochi i przysunął Yoongiemu do ust, podkładając drugą dłoń pod jego brodę. Mężczyzna spojrzał zdziwiony na swoją sympatię.
— Dawaj, hyungie. Chciałeś męża to masz. Ugryź połówkę.
— A nie jesteśmy małżeństwem tylko na papierku? — spytał z uśmiechem, patrząc na niego, a potem ugryzł kawałek loda. Usatysfakcjonowany chłopak zjadł pozostałą część i pokiwał głową.
— Masz rację, ale skoro teraz jesteśmy bliżej niż na początku, możemy z tego pożartować. Mega smaczne te lody. Nigdy ich nie jadłem — powiedział, chwytawszy do rąk kolejną kulkę.
— Będę je kupować, jeśli chcesz — stwierdził, czekając aż Jimin przysunie mu mochi do ust, ale zamiast tego po prostu wziął gryza i popatrzył na niego zadowolony, kiwając głową. Wyglądał tak słodko, że brunet miał ochotę zamknać go w swoich ramionach i nigdy nie wypuszczać. Wsunął się głębiej na beton, zbliżając tym samym do chłopaka i wziął kolejnego loda. — Są różne smaki kokosowy, mango, matcha, malinowy, słony karmel... Hmm, yuzu chyba też widziałem...
— Kokosowy na pewno będzie przepyszny! Dzięki, hyung. Jesteś uroczy.
— Aish...
Zachichotał, kiedy Yoongi spuścił głowę, próbując ukryć swój nieśmiały uśmiech. Chwilę później w opakowaniu została ostatnia kulka. Czerwonowłosy spojrzał na nią, marszcząc brwi.
CZYTASZ
Forced to Love
Fanfiction〔zakończone, yoonmin〕 Yoongi wzdychał za każdym razem, gdy mama mówiła mu, że to najwyższy czas kogoś sobie znaleźć. W końcu miał już ponad trzydzieści lat, a mimo to wciąż był samotny. Za to dwudziestotrzyletni Jimin nawet nie śnił o tym, żeby z k...