Na początek - dziękuję że w ogóle tu jesteś.
To mój pierwszy gejowski shot który publikuje i szczerze trochę dziwnie pisać z perspektywy faceta, ale no cóż kiedyś trzeba ;)
Przepraszam jeśli są jakieś błędy, czy słowa się powtarzają, ale mam prawie zerowe doświadczenie.
Miłego czytania Aniołki xx
*
Wpatrzony w swoje buty wchodziłem po zniszczonych schodach domu dziecka. Nie byłem tu z własnej woli, nie przepadałem za dziećmi. Niestety zdarzyło mi się troszkę narobić w szkole, ale po nastolatku w okresie buntu to chyba nie ma się co dziwić. Wciągnąłem stosunkowo przyjemny zapach gotowanego obiadu. Penie gdzieś pobliżu była kuchnia. Pokonałem wszystkie stopnie i wszedłem do sali zabaw do której pokierowała mnie sprzątaczka, gdy byłem tutaj pierwszy raz. Teraz był trzeci. Otwarłem drzwi oblepione kolorowymi naklejkami i rysunkami dzieci. W pokoju zastałem Harrego. Za każdym razem kiedy przychodziłem, on też tu był. Wymieniałem z nim do czasu kilka zdań, jednak większość czasu snułem się po domu szukając jakiegoś zajęcia które nie wymagało by pilnowania dzieci czy czegoś w tym stylu. Trochę podenerwowane przeze mnie opiekunki i sprzątaczki znajdowały mi coś do pozamiatania, wytarcia, schowania zabawek i innych takich pierdów. Chłopak był moim totalnym przeciwieństwem. Zawsze bawił się z maluchami. Sprawiało mu to naprawdę ogromną radość, uśmiech prawie w ogóle nie schodził z jego pogodnej twarzy. Wyglądał tak ślicznie kiedy się uśmiechał, co chyba było zasługą dołeczków w policzkach. Z tego co mi wiadomo Harry spędzał tu każdą wolną chwilę. Bez przerwy znajdował co nowe zabawy dla jego ulubieńców, czyli chyba wszystkich dzieci do lat 6 jakie tu były. Dosłownie wszystkich, nie spotkałem jeszcze nikogo na kogo by jego urok nie działał. Podszedłem do chłopaka i usiadłem po turecku, na kolorowym dywanie naprzeciwko niego. Harreh razem z około 5 letnią, złotowłosą dziewczynką zbierał właśnie klocki i wrzucał je do dużego, plastikowego pudełka.
- Pomogę Ci jeśli mogę — powiedziałem posyłając mu krótki e spojrzenie.
- Och, dziękuję, Lou — chłopak zauważył mnie dopiero teraz.
Przez chwilę w milczeniu chowaliśmy klocki, ciszę przerywało jedynie ciche nucenie dziewczynki.
- Jak ona ma na imię — Zapytałem nieśmiale Harrego.
- Cope — powiedział wrzucając ostatni klocek i zamykając pudlo, które następnie podstawił pod ścianą. — Idę nakarmić jakiegoś malucha, pomożesz mi? — zapytał i posłał mi taki uśmiech, że naprawdę nie miałem serca mu odmówić.
- Jasne — powiedziałem bez zastanowienia — wstałem, i udałem się na chłopakiem. Cope, pobiegła do innych dzieci, bawiących się z drugiej strony pokoju.
Wszedłem za chłopakiem do nie wielkiego pomieszczenia, która jak podejrzewałam było stołówką. Usiadłem na miękkiej kanapie, która wraz z kilkoma fotelami w różnych kolorach (Lol tu chyba wszystko jest kolorowe) stała w rogu pomieszczenia. Chłopak usadził miedzy nami niewielkiego chłopczyka, po chwili przyniósł też jakąś miseczkę z bliżej nieokreśloną papką, która stosunkowo dobrze pachniała. Założył maluszkowi śliniaczek i zaczął nabierać na łyżeczkę niewielką ilość jedzenia i z niezwykłą delikatnością wkładał mu ją do buzi, która stale się otwierała i czekała na kolejne porcję. Na ten widok nie mogłem się powstrzymać i czułem jak moje usta unoszą się w lekkim uśmiechu.
- No nie szczerz się tak tylko też spróbuj — powiedział Harry podając w moją stronę łyżeczkę
- C-co, alee, j-jak? — Zacząłem się jąkać bez sensu, ponieważ nigdy nie karmiłem dziecka.
- Weź, to naprawdę proste — powiedział chłopak, po czym wsadził łyżeczkę w moją dłoń, i dalej trzymając mnie na rękę kierował nią do buzi maluszka. Na początku myślałem że chłopczyk nie będzie chciał ode mnie jedzenia, w końcu widział mnie pierwszy raz, jednak te śmiało otwierał buzię. Podczas karmienia zamieniałem z siedzącym obok nastolatkiem kilka słów na temat dziecka. Nazywał się Jaimie jak się dowiedziałem, miał blisko 8 miesięcy. Kątem oka zerknąłem na Harrego który patrzył z radością jak już samodzielnie karmię dziecko. Przez ten krótki kontakt wzrokowy tak jakby nie trafiłem do paszczki malucha, przez co deserek — bo tym właśnie go karmiłem — rozmazała się na jego buzi. Spojrzałem zdezorientowany na Harrego.
- Ups? — chłopak krótko się zaśmiał i otarł pobrudzoną twarz maluszka.
- O już dobrze , widzisz — rzekł bardziej doi niego niż do mnie.
Po chwili, gdy miseczka była pusta, Loczek wziął dziecko i oddał dziewczynie która właśnie po niego podeszła. Wzięła go na ręce, na co Jaimie zaczął bawić się kolorowymi pasemkami w jej włosach.
- Dziękuję — powiedziała tyko i wyszła
Zostałem sam z Harrym, przeżywając wewnętrzną euforie, wiedząc że właśnie sam nakarmiłem dziecko. DZIECKO! Przecież ja nie lubię dzieci, a to wszystko przez Harrego... Bawiłem się swoją tęczową brosoletką czekając na jaki kol wiek ruch chłopaka.
- Dziękuję za pomoc — powiedział Loczek, po czym pocałował mnie słodko w policzek, co mnie zaskoczyło, na szczęście zdecydowanie pozytywnie. Chłopak wstał i chciał wrócić do pokoju w którym byliśmy poprzednio, jednak odwrócił się jeszcze w progu drzwi i posłał mi piękny uśmiech, ukazując te cholernie urocze dołeczki. Odwzajemniłem gest i nie czekając aż chłopak zniknie za drzwiami, ruszyłem za nim.
*
Proszę jeśli dotarłeś do końca tych wypocin - skomentuj. Dla takiej początkującej osoby jak ja to na prawdę wiele znaczy ♥
CZYTASZ
One shots ♥ Larry Stylinson ♥ PL
FanficOne shoty, czyli któtkie opowiadania z Larrym :) Miłego czytania xx Madziaa