Od pamiętnego spotkania z Narcyzą Malfoy minął tydzień. Długi, nudny, przeraźliwie samotny tydzień. Hermiona całkowicie doszła już do siebie, czego niestety nie można było powiedzieć o Draconie. Każdego dnia budziła się z nadzieją, że może... I każdego wieczora kładła się spać, wiedząc, że natępnego dnia najpewniej się nic nie zmieni. Magomedycy twierdzili, że jego stan był stabilny i tak naprawdę powinien już się obudzić, ale on... Nie budził się i nikt nie wiedział dlaczego. Nie odwiedziła go ani razu od tamtego dnia, zbyt bała się ponownej konfrontacji z jego matką, która najpewniej spędzała tam zdecydowaną większość swojego czasu. Hermiona raczej nie była odpowiednią osobą do umilania mu śpiączki i choć czasem korciło ją, żeby wrócić, zawsze akurat coś jej wypadało. Czy to Matt, czy to eseje na zajęcia, albo po prostu inne zwykłe aktywności. A może po prostu szukała wymówki, żeby tam nie iść.
Dumbledore już z nią rozmawiał, jednak jej odpowiedzi chyba go nie usatysfakcjonowały. Pamięć wciąż jej nie wróciła, więc tak naprawdę wszystko co wiedziała, powiedziała jej wcześniej Ginny. Absurdalna sytuacja, jednak dyrektor wciąż czekał na wybudzenie się chłopaka i nie informował nikogo z zewnątrz, o tym co zaszło. Aż dziwne, że sam Lucjusz Malfoy tego nie zrobił, choć mogłyby z tego wyniknąć pewne problemy, gdyby na przykład ktoś zobaczył Mroczny Znak na przedramieniu Dracona. Pewnie dlatego jego rodzice również milczeli w tej sprawie.
Hermiona była trochę rozbita, jakoś brakowało jej przepychanek pod łazienką, zgryźliwych komentarzy, a nawet tej jego wiecznie naburmuszonej miny. Kiedy patrzyła na jego miejsce na zajęciach Obrony Przed Czarną Magią, od razu jakoś smutniała, co było jeszcze gorsze, kiedy musieli dobrać się w pary, a ona lądowała sama. Ron i Ginny dalej przeżywali śmierć rodziców, więc na ich wsparcie również nie mogła raczej liczyć. Harry zresztą tak samo. I tak oto żyła sobie w ciszy, nie mówiąc nikomu o swoim smutku i udając, że nic się nie stało. Nie chciała dokładać im jeszcze swoich problemów.
Wszystko zmieniło się diametralnie pewnego ranka, kiedy jakaś sowa wrzuciła pocztę prosto w talerz Rona. Początkowo się wściekł, bo nie dość, że jego jedzenie było teraz raczej niejadalne, to dodatkowo list cały przemókł. Jego podejście zmieniło się jednak, kiedy zobaczył, że koperta zaadresowana była do niego i Ginny, a pismo... Pismo wyglądało na pismo Molly. Odpakował list, rozrywając kopertę jak najprędzej, żeby tylko dostać się do środka. Znajdowała się tam krótka notka, również zapisana pismem jego matki:
" Jesteśmy bezpieczni, nie martwcie się.
Poza Harrym i Hermioną nikt nie może wiedzieć.
Spalcie list od razu po przeczytaniu.
Mama i tata"
Ron z rozdziawionymi ustami i łzami w oczach przypatrywał się kartce jeszcze przez chwilę, tak samo jak zresztą Ginny. Hermiona nie widziała treści, więc czekała na jakąkolwiek reakcję z ich strony. W końcu Ginny zaszlochała i rzuciła się w ramiona brata.
- Ron- no i rozpłakała się na dobre. Po jej policzkach strumieniem zaczęły lecieć wodospady łez.- Ale jak to jest możliwe? Przecież...
- Nie wiem, Ginny- odparł zgodnie z prawdą.- Nie wiem, ale to chyba najpiękniejszy dzień mojego życia i mam to gdzieś.
Rodzeństwo przytulało się jeszcze przez kilka sekund, po czym oboje zaczęli się śmiać. Hermiona zerknęła na Harry'ego, który tak samo nie rozumiał. Wyszczerzony Ron wcisnął mu list do ręki. Oczy Harry'ego przez chwilę krążyły po tekście. Nagle roześmiał się uradowany i pokazał jej treść. Początkowo Hermiona spojrzała na niego z dystansem. W końcu skąd mieli pewność, że to naprawdę oni napisali ten list? Z drugiej strony, dwójka ich dzieci chyba poznałaby, gdyby ktoś się pod nich podszywał. Gryfonka zasłoniła usta dłonią i niemal zaczęła piszczeć ze szczęścia, a z jej oczu pociekły łzy ulgi. Kochała państwa Weasley'ów, jak chyba każdy kto ich znał, ale przy okazji zawsze traktowała ich jak prawdziwych drugich rodziców. Jeśli to była prawda, to Ron miał rację. Ten dzień stał się najpiękniejszym dniem jej życia.
CZYTASZ
Tu i teraz ~ Dramione
FanfictionTurniej Trójmagiczny to nie lada wyzwanie w pojedynkę. Ale staje się jeszcze gorszy, jeśli dwójka największych wrogów musi współpracować, żeby wygrać. Ona- miła, mądra, inteligentna, nieczystej krwi czarownica. On- zimny, arogancki, nieczuły Śmierci...