Wprawdzie Omen mnie więcej nie nękał, no bo niby jak, skoro się go nie boję? Ale to nie znaczy, że innych sobie odpuści. No bo po co!
— Camilo! — 💀
Wstałam bardzo wcześnie w nocy, moje przeczucie.. Chciałabym go nie mieć. Pobiegłam do pokoju nastolatka. Najwidoczniej przez sen co rusz zamieniał się w najróżniejsze postaci, czyżby nie mógł przemienić się w siebie? Próbowałam go obudzić, ale się nie da! A szarpałam go i krzyczałam. ( PS, Dolores ma wyciszony pokój, dajmy się jej przynajmniej wyspać w spokoju ok?)
— Gdzie jesteś? — 💀
Mamrotałam do siebie. Był najróżniejszym personami, ale nie sobą. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Lustra. Wszędzie są lustra.. Cały pokój jest w lustrach.. A we wszystkich jest on całkiem inną osobą. A tylko w jednym jest on.. I ona jako on.. Co tu jest grane?! Podeszłam do tego lustra, zapukałam w nie lekko.
— Primo.. To tylko koszmar, stoję tuż obok ciebie i próbuję cię obudzić. To jest.. — 💀
Tu wskazałam palcem na zirytiwaną istotę za nim.
— Omen. Nie bój się jej, to stara baba która chce cię przestraszyć. Zmaż ją swoim poczuciem humoru, radością i odwagą. — 💀
— Czy ty też.. Potrzebujesz tylko tego kim mogę być, prima? — 🦎
A więc to jest jego lęk..
— Camilo.. Akurat ja bardzo potrzebuję ciebie, nie twojej mocy, ciebie. Potrzebuję twoich mruknięć przy śniadaniu, twojego uśmiechu kiedy zajmujesz się dzieciakami. I my wszyscy potrzebujemy właśnie tego, tego twojego uśmiechu, i kiepskich żartów płynących prosto z wielkiej wyobraźni. — 💀
Patrzył na mnie, nawet na nią nie zerkał.
— Daj mi rękę. — 💀
Wyciągnął do mnie dłoń, uniósł naprawdę.
— Camilo, posłuchaj. Jestem teraz przy lustrze. Podejdę do twojego ciała i cię z tamtąd wyciągnę dobra? — 💀
Widziałam w jego oczach strach.
— Nie zostawiaj mnie samego.. — 🦎
— Nie zostawię cię. Przecież potrzebujemy CIĘ. A uwierz, tylko ja jestem taka mądra by rozmawiać z tobą przez lustro. — 💀
Nawet się trochę uśmiechnął. Poderwałam się szybko i podbiegłam do niego chwytając za wyciągniętą rękę. Otworzył ochy.
— O najświętszy.. Dobrze, że jesteś z powrotem. — 💀
Nie był w swoim ciele..
— Cami.. Proszę przemień się w siebie. Chcę zobaczyć mojego kuzyna, nikogo innego. — 💀
— Nie jestem..?! — 🦎
Z przestrachem uniósł swoje ręce tak by je widzieć.
Choć był przytomny, nie mógł się w siebie zmienić.
— Kim ja tak właściwie jestem..? — 🦎
— Jesteś synem Pepy i Felixa, bratem Dolores i Antonio, siostrzeńcem Juliet i Bruna, kuzynem Luisy, Isabelli, Mirabell, moim, jesteś wnukiem Almy i Pedra. O dziewczynie jak na razie nie słyszałam, ale mam nadzieję, że szybko ją poznam. — 💀
Mrugnęłam do niego z zachętą.
— Jestem jednym z niezwykłych Madrigal.. — 🦎
— Głupi! Nie to miałam na myśli. Jesteś Camilo! Jesteś energiczny, wesoły, opiekuńczy, pomocny! Jesteś sobą! Nazwisko nie ma nic do rzeczy! Jesteś Camilo Madrigal i jesteś wspaniały, z mocą czy bez niej! Przyswoiłeś to do tego tępego łba? — 💀
CZYTASZ
Panna Madrigal, Panna Śmierci.
FanficHipotetycznie rzecz wziąwszy, ale tylko hipotetycznie: co jakby Bruno wyszedł kiedyś ze ściany? Co gdyby, jedynie hipotetycznie, upił się tak, że nic później nie pamiętał? Co gdyby, jedynie hipotetycznie, z przygody jednej nocy coś powstało? Tym hip...