-COŚ TY ZROBIŁ!?
-Zrozum mnie ja...
-TY KURWO ZDRADZIECKA!- Varian zdenerwował się, to mało powiedziane, był zdenerwowany jak nigdy! Wkurwiony i zestresowany, czuł jak jego serce wali wściekle jak ogon skręca się nerwowo i wali o wszystko wokół.
Jake przytrzymał go mocno, aby nie zostać pobitym przez przyjaciela.
-Varian daj mi dokończyć przynajmniej
-Zgodziłeś się ty pizdo szpiegować? To jest chore!
-Nie do końca szpiegować, mam zrobić wszystko, aby uniknąć rozlewu krwi, trzeba ich przekonać do przeniesienia się gdzieś -Nie zrobią tego, pojebało cie? Grace wie?
-Nie, jeszcze...- Przerwał mówienie i spojrzał gdzieś na bok, Varian też tam spojrzał, w ich stronę szła oczywiście nie kto inny jak piękna na'vi imieniem Neytiri
-Widzę, że wróciłeś! TO dobrze, zbieraj się idziesz ze mną- Złapał i odsunęła milczącego mężczyznę od mniejszego, Varian tylko zaczął się śmiać widząc co się święci między tą dwójką.
Kobieta spojrzała na niego przez chwilę, obejrzała go od stup do głów
-Varian?
-Jedyny w swoim rodzaju, w czymś pomóc?
-Tsu'tey cię szuka, jest przy ognisku -Uśmiechnął się w podzięce za informacje i machnął do przyjaciela na pożegnanie nadal pamiętając ich rozmowę, musi powiedzieć Grace.
Wiedział że ci w centrali się wpierdalają i on mało co może zrobić, ale Grace musi wiedzieć.Ruszył spokojnym krokiem do ogniska na środku drzewa i z daleka widział jak jego opiekun rozmawia z wodzem, chyba ma przechlapane.
Zbliżył się i przywitał się kulturalnie i zgodnie z tym, czego zdążył się nauczyć.
Spojrzeli na niego uważnie
-Mówiłeś, że niczego się nie nauczył
-Bo niczego nie umie -Zaczęli rozmowę po angielski, młody chłopak pochodzenia europejskiego przetworzył sobie ich słowa szybko i spojrzał zdziwiony na nauczyciela który najwyraźniej próbował się go pozbyć
-Proszę mi wybaczyć, ale jeżeli niczego nie umiem, to wina jest Tsu'teya, że niczego nie potrafi nauczyć, co sprowadza się do tego, że nie umie dotrzeć do zwykłych ludzi, nie nadając się an przywódce- Wódź otworzył szeroko oczy słysząc zuchwałe słowa chodzącego we śnie, nie był do końca bez racji.
Tsu'tey ścisnął wściekły łuk w ręce i zmarszczył czoło
-Kłamiesz! Nie zmyślaj!
-Przestań, skąd te wnioski chłopcze? Może jest coś o czym nie wiem?
-Jest, twój wojownik boje ludzi którzy mu się sprzeciwiają, nie byłem gotowy zabić rannej klaczy to mnie pobił -Pokazał siniaki, czy będzie to moment, gdy przyszły wódź opanuje się i nauczy się rozmawiać?
-Nawet nie jestem w stanie zaprzeczyć twoim słowo, jestem w stanie w to uwierzyć
-On kłamie! Te demony tylko kłamać umieją!- Nie wytrzymał, był narwańcem który w tym momencie był gotowy uderzyć nieuzbrojonego Variana.
Uderzenie łukiem zablokował wódź.
-Opanuj się! -Przez moment Varian miał wrażenie, że naprawdę dostanie po twarzy.
Ale nie zmyślał, nauka u tego typa jest brutalnie nieprzyjemna.
-Skąd w takim razie zna język jak nie ode mnie?!
-Uczy mnie Grace oraz Norm, w moim drugim ciele, co do zachowania również, to ty niczego nie umiesz!- Kłócili się oboje a wódź słuchał uważnie argumentów ich obu.
Dużo tego.
Rozdzielił ich po raz kolejny, Varian naprawdę próbował zachować zimną krew, ale był już na tyle zdenerwowany po rozmowie z Jakem, że sam raz podniósł rękę na wojownika.
-Nie uważam, że przydzielenie do ciebie Tsu'tey tego człowieka było błędem, ale nadal, oboje musicie zacząć rozmawiać, a nie walczyć, proszę was o opanowanie się i porozmawianie we dwoje, bez broni- Spojrzał na nich wymownie i poważnie, Varian kiwnął głową na znak, że zrozumiał i odstąpił kroku od wojownika.
Na'vi warknął, ale też się zgodził ze słowami starszego.
Czas na rozmowy rozpoczęty.
CZYTASZ
Soul Dream- Avatar
Science FictionVarian uciekł, uciekł od problemów swojego życia. Nie do innego kraju, miasta, ale na inną planetę...