You said

32 1 16
                                    

Zakręciło mi się w głowie. Była jakoś chwila po północy, a ja już ledwo kontaktowałam. Dzięki Bogu, był piątek, co oznaczało, że swobodne zgonowanie na następny dzień było wykonalne. Vanessa gdzieś mi uciekła i w zasadzie obstawiałam trzy opcje. Albo tańczyła z jakimś przystojniakiem z drużyny football'owej (oby z Dane'm), albo była w kuchni i pilnowała produkcji drinów, albo zgonowała gdzieś nad kiblem. Na szczęście, znałam ją od lat, więc nie musiałam się za bardzo przejmować, wiedziałam, że nawet pijana umie o siebie zadbać. Gorzej było ze mną. 

Zatoczyłam się lekko, wpadając na jakiegoś chłopaka.

-Hej Ashley, trzymasz się?- usłyszałam głos Michael'a i poczułam jego dłonie, przytrzymujące moje ramiona. Pokazałam mu w odpowiedzi kciuka w górę i wychyliłam zawartość swojego kubeczka do końca. Przełknęłam palącą w gardło wódkę i uśmiechnęłam się do przyjaciela. 

Porozmawiałabym z nim dłużej, jednak z głośnika popłynęły pierwsze dźwięki piosenki, którą od razu rozpoznałam. Zaczęłam się śmiać, przepychając się przez tłum. I właśnie w ten sposób skończyłam na stole. Jebanym stole. 

-Nessa!- wydarłam się, zauważając przyjaciółkę w rogu pokoju z jakąś dziewczyną.  Machnęłam na nią ręką, aby do mnie dołączyła i zaczęłam ruszać się w takt melodii. Moje biodra powoli się poruszały, pokonując opór powietrza. Czułam, że większość osób znajdujących się w pomieszczeniu, patrzy na mnie i ani trochę nie wprawiało mnie to w zakłopotanie. Zapewne była to zasługa procentów, krążących po mojej krwi. Po chwili zauważyłam, że Van oraz jej towarzyszka przedostały się przez tłum. Ta druga została na ziemi, obserwując dołączającą do mnie przyjaciółkę. Pomyślałam, że muszę potem zapytać, skąd się znają.
Kiedy rozpoczął się refren, starając się wyglądać jak najbardziej seksownie, zniżyłam się i ułożyłam na stole, skanując wzrokiem moją pseudo widownię. Wszyscy powoli znajdowali inne punkty zainteresowania, jednak pozostały dwie pary oczu, wpatrzone we mnie do końca. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy złapałam kontakt wzrokowy z jednym z chłopaków z drużyny. Chyba Nate, ale nie jestem pewna. Był mocną dziewiątką, chociaż, kto wie czy to przypadkiem nie jest opinia alkoholu?
Wyglądał jak typowy fuckboy, a takich w moim życiu już starczyło. Jednak sposób w jaki na mnie patrzył, jakbym naprawdę była piękna, sprawiał że nogi mi miękły. Koleżanka Vanessy również patrzyła na mnie w dziwny sposób. Teraz skanowała wzrokiem na zmianę mnie i tego przystojniaka. Nie spodobało mi się to. Wyglądało jakby zauważyła coś co mi umknęło. Jednak nie mogłam się nad tym dłużej zastanawiać. Postawna sylwetka, umięśniona gdzie trzeba i zwieńczona brązowymi oczami i ciemnymi włosami, wyrosła przede mną. Trzymając w dłoniach dwa kubeczki. Podał mi jeden, uśmiechając się.
A co jeśli naprawdę mu się podobam? Jeśli otoczka playboya to tylko moje problemy z zaufaniem?
Odwzajemniłam uśmiech, przejmując drinka. Wzięłam łyk i uczyniłam niesamowitą obserwację. Znalazłam się w tym zabawnym stanie, kiedy już nie czujesz smaku alkoholu i pijesz go jak wodę. Czemu by tego nie wykorzystać, żeby napierdolić się jeszcze bardziej? Zaśmiałam się do siebie, po czym wypiłam całą zawartość plastikowego naczynia. Chłopak pochylił się nade mną, zakładając mi włosy za ucho.
-Widzę, że narzucasz niezłe tempo...
Uśmiechnął się i to był ten typ uśmiechu, który zamrażał ogień i roztapiał lodowce.  Może on był moją szansą na zdrowy, normalny i długi związek?
Poczułam jak przed chwilą wypity alkohol uderza mi do głowy już do reszty.  Zachwiałam się lekko, ale jego silne ramiona oplotły mnie w pasie, palce dłoni splotły się. Mocno mnie podtrzymując, zaczął wyprowadzać mnie z pokoju. Jeszcze zanim z niego wyszliśmy, poczułam jego dłonie, wsuwające się pod moją koszulkę.
Owszem, chłopak był bardzo gorący, ale nie. Nie chciałam zaczynać relacji w TEN sposób. Nigdy więcej.
Spróbowałam odciągnąć jego dłonie, ale ostatecznie chyba nawet tego nie zauważył.
Byłam jednak pewna, że niczego mi nie podał. Zwyczajnie się schlałam. Gdyby sytuacja się rozwinęła, pewnie bym uległa, po prostu znów stałabym się nic nieznaczącą cyferką. Zatoczyłam się lekko, pomimo jego wspomagających dłoni. Nagle usłyszałam piękny, delikatny aczkolwiek stanowczy głos. Czułam jak staje mi serce, a gdybym miała, to co innego też by stanęło.
-Hey man, I love you but no fucking way.
Nate spojrzał na dziewczynę, która przed nim wyrosła. Ja też chciałam, jednak okazało się to nie do końca takie proste. Zachwiałam się i mało brakowało, a leżałabym na ziemi. Uratowały mnie smukłe ramiona, inne niż te, które mnie dotychczas prowadziły. Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Spojrzała na mnie łagodnie, a potem znowu zjechała chłopaka wzrokiem.
-Jest praktycznie nieprzytomna ty durniu. Zajmę się nią, zejdź mi z oczu- powiedziała, łapiąc mnie w talii i za dłoń. To dziwne, bo jej nie znałam, ale czułam się przy niej strasznie bezpiecznie. Ostatnie co pamiętam przed utrata przytomności, to że położyła mnie na jakimś łóżku, siadając obok i obserwując mój stan. Zasnęłam.

**

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Chociaż nie powinno mnie to dziwić, w odróżnieniu od faktu, że ktoś właśnie podawał mi tabletki i butelkę wody, a w ręce trzymał miskę, w razie gdybym miała wymiotować. Do tego nie była to Vanessa. Spojrzałam na twarz tej dobrej duszy, gdy przyjmowałam dary.
Była to dziewczyna, chyba w moim wieku. Całkiem drobna, ale... Zjechałam wzrokiem na top z dekoltem, który na sobie miała. Przygryzłam wargę. Wróciłam do twarzy. Miała krótkie, granatowe włosy, kolczyk w dolnej wardze i w dużym skrócie, piękną twarz. Mały nosek, duże usta, duże ciemnoniebieskie oczy, gęste, ciemne rzęsy. Była idealna. Zrobiło mi się cieplej na sercu i nie mogłam określić dlaczego, więc postanowiłam się odezwać.
-Yhm, Hej...- wyszeptałam, poprawiając dłonią włosy wpadające mi na twarz.
-Witam wśród żywych- uśmiechnęła się. Boże, jaka ona była piękna! Nie mogłam przeboleć, że widziała mnie w takim stanie.
Posłałam jej zakłopotany uśmiech.
-Co ostatnie pamiętasz?- zapytała, przybliżając się trochę.
Zaczęłam się zastanawiać.
-Yh... Stół, jakiś chłopak... Prowadził mnie gdzieś, a ty go zatrzymałaś... Chyba powinnam cię nazywać swoją bohaterką...
-Wystarczy Diana- zachichotała.
I, o mój boże. Czy to legalne być tak słodkim? Od zawsze wiedziałam, że w jakiejś części podobają mi się dziewczyny, ale nigdy nie spotkałam takiego ideału i nie myślałam, że mogłabym być w związku z dziewczyną. Ale Diana? Diana była usposobieniem perfekcji, dla niej byłabym w stanie zrobić wszystko. Odwzajemniłam uśmiech. Nie byłam pewna, czy to leki zaczynają działać, czy to obecność tej piękności, ale czułam się coraz lepiej. Wstałam z łóżka, nie odczuwając nawet zawrotów głowy. Byłam w domu Michael'a, w dodatku w pokoju który był praktycznie mój. Chyba trzymał wartę nad umiejscowieniem mojej schlanej dupy. Doczłapałam się do łazienki połączonej z pokojem i dopadłam umywalki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy szczotką. Dobrze że ostatnim razem zostawiłam kosmetyczkę. Zmyłam na szybko tusz, który magicznie znalazł się pod oczami. Odwróciłam się w stronę drzwi od łazienki i podskoczyłam, widząc w nich Dianę. Spojrzałam spowrotem w lustro i przeraziłam się. Miałam na sobie tylko dolną część bielizny i koszulkę Michael'a, a to znaczyło że ktoś musiał mnie przebrać. No i wyglądałam jak gówno, rozmazany makijaż, sztywne włosy i nieświeża skóra.
-Wybacz, muszę się umyć...
-Może ci pomogę?
Przerwała mi z zadziornym uśmiechem. Po czym po prostu wyszła i zamknęła drzwi. Chciałam krzyczeć. "Czekaj, wróć! Potrzebuję pomocy!" Ale ostatecznie zdusiłam to w sobie. Ogarnęłam się i wróciłam do dziewczyny już pomalowana, ale niestety nie miałam żadnych innych ciuchów poza prowizoryczną piżama. Kiedy weszłam, siedziała na łóżku i patrzyła w moja stronę. Czułam ciarki na plecach. Zmierzyła wzrokiem moją twarz.
-Jizas, piękna jesteś- wyszeptała, jakby do siebie. Serce zabiło mi dwa razy mocniej.
-Zasługa makijażu- odpowiedziałam, posyłając lekki uśmiech w jej stronę. Spojrzała na mnie ze złością. Uśmiechnęłam się tylko i rozejrzałam po pokoju. Na krześle wisiały moje rzeczy z poprzedniego dnia, wyprane i suche.
-Dlaczego mi pomagasz? Wyprałaś mi ciuchy, ogarnęłaś mnie, przebrałaś... My się praktycznie nie znamy przecież
-i co w związku z tym? Ja się czuję jakbym znała cię całe życie, wiesz, tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia - przerwała mi, wytrącając mnie z tematu. Zacięłam się. Uśmiechała się do mnie zupełnie jakby przed chwilą nie wywołała u mnie zawału serca. Jakby zapytała 'Hej Ash, jaką mamy pogodę?"
-Japierdole- szepnęłam do siebie. Po chwili zauważyłam że niebieskowłosa mierzy mnie spojrzeniem, a zrozumiałam dlaczego w następnej sekundzie. Dalej byłam w samej koszulce i stringach. Materiał T-shirtu zasłaniał mnie do połowy ud, ale ta odsłonięta część wystawiona była na wzrok Diany. A ona uparcie z tego korzystała. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Ładnie to się tak gapić?- zapytałam, zabierając z wypranych rzeczy spodenki, które dzień wcześniej miałam pod sukienką. Ona na to zaśmiała się pod nosem, mówiąc jakby do siebie: Jest na co.
Zwariuję.

××××××××
Narazie tyle napisałam chciałam opublikować bo pewnie i tak nikt tego nie przeczyta ale jeśli to powiedzcie co myślicie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 19, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hey man, I love you but no fucking way.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz