R𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟛𝟘

712 29 3
                                    

Yoongi


Podbiegłem do młodszego, łapiąc go w swoje ramiona i przytulając mocno. Opadłem z nim na podłogę, próbując jakkolwiek go uspokoić, co nie było takie łatwe. Chłopak zaciskał dłonie na mojej bluzie i płakał wystraszony. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Hoseok stał przy Taehyungu i jego babci, która nadal nie wiedziała co się dzieje. Młody Kim cały drżał, ale nic mu nie było. Na szczęście. Zerknąłem w prawo, zauważając Namjoona i Seokjina, który również był zdenerwowany. Mieliśmy dużo szczęścia. Ufałem chłopakom jak nikomu innemu. Wiedziałem, że są szybcy, więc kiedy tylko strzeliłem do Marka, oni strzelili do ludzi, którzy nam zagrażali. Tylko dzięki temu nam się udało. Seokjin spojrzał w naszą stronę, uśmiechając się delikatnie. Odwzajemniłem ten uśmiech, wracając spojrzeniem do Jimina.

- Minnie? Już wszystko jest w porządku. Wszyscy żyją - powiedziałem, choć to nie była do końca prawda. Seokjin, żeby uratować swoje życie, musiał zostawić Jungkooka, który zginął z rąk tego faceta, choć widziałem, że Seokjin próbował zrobić wszystko co w jego mocy, żeby pomóc. Na szczęście Namjoon szybko zareagował i postrzelił także tego chorego faceta od Marka. Naprawdę zrobiłem co mogłem, ale nie dało się uratować wszystkich. Mieli przewagę. Choć byłem na siebie zły, że nie wziąłem więcej broni.

- N-nienawidzę tego - szepnął Jimin, mocniej mnie przytulając.

- Wiem. Ale już wszystko jest w porządku.

- Nic nie jest w porządku, Yoongi - powiedział, odsuwając się ode mnie i wycierając policzki. Rozejrzał się po sali, a jego oczy znowu wypełniły się łzami. Kiedy dotarło do niego, kto leży w kałuży krwi, zaczął wrzeszczeć i płakać jeszcze głośniej. Podbiegł do Jungkooka, klękając przy nim i próbując mu pomóc. Po chwili dołączył do niego Taehyung, który tak jak Park zaczął płakać. Nawet mnie zrobiło się przykro. Nie przepadałem za Jeonem, ale to dzięki niemu poznałem Jimina. Nie zasłużył na taką śmierć. Nawet nie był z tym związany. Seokjin podszedł do nich, klękając przy chłopaku.

- Przepraszam, Chim. Nie mogłem nic zrobić. Strasznie mi przykro... Naprawdę próbowałem go-

- Wiem. To nie twoja wina. Przecież to nie Twoi wrogowie - powiedział, a ja spojrzałem na niego z bólem. Wiedziałem, że tak będzie. Zaczął mnie o to obwiniać. Jungkook był dla niego jaki był, ale przez większość życia miał tylko jego. Z tego co mówił, Jeon wiele razy mu pomógł.

- Słuchajcie, babcia Taehyunga powinna jechać do szpitala - powiedział Hoseok. Podszedł do Tae, przytulając go mocno, kiedy ten nadal płakał za swoją starą miłością. Kim w końcu odsunął się od Junga, podchodząc do mnie i mocno mnie przytulając.

- Jesteś cały? Nic Ci nie jest? - spytałem cicho.

- Nie, hyung. Mnie nie - powiedział, zerkając na Jimina, który patrzył na ciało Jungkooka.

- Więc tak zróbmy. Hoseok, zabierz Tae i jego babcię do szpitala. My ogarniemy... no to wszystko, a wy jedźcie do domu - powiedział Namjoon. Kiwnąłem głową, wstając z brudnej ziemi i wyciągając rękę do Jimina, który nie przyjął pomocy lecz wstał sam.

- Jak wrócicie? Przyjechać po was? - spytał Hoseok, a Seokjin pokręcił głową.

- Damy radę. Jedźcie już.

Schowałem broń, łapiąc niepewnie Jimina za rękę i idąc z nim do samochodu. Przez chwilę nie chciał się ruszyć, ale w końcu się poddał i poszedł za mną. Chłopak nic nie mówił i nadal cicho płakał. Przed wyjściem ostatni raz spojrzał na Jungkooka, przygryzając mocno wargę. Wyszliśmy na dwór, idąc do auta. Otworzyłem przed nim drzwi, zaraz siadając na miejscu kierowcy. Zanim jednak odpaliłem samochód, oparłem czoło na kierownicy, przymykając oczy. Wszystkie emocje zaczęły ze mnie schodzić. Naprawdę się bałem. Bałem się, że nie uda mi się ich uratować, że nie zdążę, że coś pójdzie nie tak. Z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy. Miałem dość tego całego syfu.

𝕗𝕚𝕘𝕙𝕥 𝕗𝕖𝕒𝕣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz