34. Wymienicie Się Torbami.

124 19 7
                                    

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że kiedykolwiek prześpię się z moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze podobali mi się tylko i wyłącznie chłopacy. Teraz też tak jest, nie podobają mi się dziewczyny, nie potrafię patrzeć na nie tak samo jak na chłopaków. To co jest między mną a Cathy to coś dziwnego i nie potrafię tego wyjaśnić.

– Emma wstawaj, bo za godzinę musimy być… – zaczęła Rose, wchodząc do mojego pokoju, ale gdy tylko mnie zobaczyła od razu przerwała.

Była bardzo zdziwiona co oczywiście rozumiałam. W końcu zobaczyła swoją heteroseksualną siostrę nagą w łóżku z najlepszą przyjaciółką.

Nie widziała mnie i Cathy całkiem nago, ale no nie byłyśmy przykryte od stóp po szyję i dało się zauważyć, że nie miałyśmy na sobie żadnych ubrań.

– No powiedz coś a nie. – mruknęłam, bo nie znosiłam ciszy, zwłaszcza w takich sytuacjach.

Jakby tego było mało to Cathy się obudziła i była zdziwiona tym wszystkim jeszcze bardziej, niż Rose.

– Co tu się kurwa stało? – zapytała moja siostra, a następnie szybko podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz.

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nie chciałam jej okłamywać, bo to by nie miało żadnego sensu, ale nie wiedziałam też, jak mam jej, to wszystko wyjaśnić.

– No pieprzyłyśmy się kilka razy tej nocy. – rzuciła Cathy, jak gdyby nigdy nic.

Mogła to powiedzieć jakoś normalnie, ale przecież to Cathy.

– Ale…

– Wiem czujesz się z tym dziwnie, uwierz, że my też. Roy o wszystkim wie, więc go nie zdradziłam. Ogólnie to w chuj skomplikowane. – powiedziała Cathy, nie spuszczając wzroku z mojej siostry.

– Dobra, kiedy indziej o tym pogadamy. Ogarnijcie się, bo za godzinę mamy być u Paul'a. Sama dokładnie nie wiem, o co chodzi, wiem, tylko że ma dla nas jakąś robotę. – mruknęła Rose, po czym szybko wyszła z pokoju.

Jestem po prostu pewna, że gdy tylko wrócimy od Paul'a będę musiała jej się ze wszystkiego spowiadać. Znam ją i wiem, że nie odpuści dopóki nie dowie się co się stało w nocy i jak w ogóle do tego doszło.

– Jezu jakoś tak dziwnie się teraz czuję. – odezwała się po dłuższej chwili Cathy.

– To znaczy? – zapytałam, bo nie wiedziałam, o co konkretnie jej chodzi.

– Spałyśmy ze sobą, wiem, że obie tego chciałyśmy, ale jakoś tak nie wiem, jak mam się teraz zachować.

– Zachowuj się, tak jak zawsze. Wydaje mi się, że do niczego nie dojdziemy kilka godzin po zdarzeniu. Pewnie musi minąć jakiś czas, żeby to do nas doszło i jak to się stanie, to szczerze pogadamy.

– Jesteś taka kochana. – mruknęła moja przyjaciółka, przytulając mnie z całych sił.

– Tak wiem, a teraz weźmy się za siebie, bo musimy jechać do bezpiecznej i legalnej pracy. – zaśmiałam się, gdy Cathy się ode mnie oderwała.

Jakieś czterdzieści minut później wszyscy byliśmy w drodze do fabryki. Byłam ciekawa, jakie zadanie dostaniemy od Paul'a. Nikt nie wiedział, o co dokładnie chodzi. Will dostał telefon, że jest robota dla całej naszej paczki i mamy być o dwunastej w fabryce. Nawet nie pytał o co chodzi, bo Paul nigdy nie rozmawiał przez telefon o takich sprawach.

Gdy dotarliśmy na miejsce bez zbędnych słów ruszyliśmy do gabinetu Paul'a. Miałam nadzieję, że dowiem się też czegoś o Victorii. Nie przestawałam o niej myśleć nawet na sekundę i coraz bardziej się wkurzałam, że wciąż nie mieliśmy wystarczająco dużo informacji o jej porwaniu.

– Chyba twój prywatny haker się odezwał. – mruknęła moja siostra, wyrywając mnie z natłoku myśli.

– Co? – zapytałam, bo kompletnie nie wiedziałam, o co jej chodzi.

– Sprawdź telefon. – zaśmiała się puszczając mi oczko, a ja od razu wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i dopiero wtedy zrozumiałam, że chodziło jej o sms-a.

Od: CX8

Miłego dnia, pamiętaj, żeby dużo się uśmiechać.

Od razu po przeczytaniu wiadomości na moich ustach pojawił się uśmiech. Rose oczywiście to zauważyła, ale o nic nie pytała tylko zaczęła pokazywać jakieś dwuznaczne gesty, których reszta ekipy na szczęście nie widziała.

– Jesteś pierdolnięta. – burknęłam chwilę po wejściu do gabinetu, w którym był Paul i Bill.

– Też cię kocham. – zaśmiała się Rose, puszczając mi oczko.

– Więc mam dla was bardzo ważne zadanie. – zaczął Paul, wstając ze swojego miejsca. – Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a raczej tak będzie to zarobicie po pięćdziesiąt tysięcy dolarów na głowę. Musicie tylko dostarczyć pewne dokumenty jednemu z moich ludzi w Nowy Jorku. Wybrałem was, bo wiem, że mnie nie zawiedziecie. Poza tym wszyscy jesteście dość młodzi i nie wyglądacie podejrzanie. Jutro dokładnie o tej godzinie polecicie prywatnym samolotem do Nowego Jorku. Stamtąd pojedziecie do galerii, w której odbędzie się spotkanie. Samochody będą czekać na was na lotnisku. O szesnastej mój człowiek będzie na miejscu. Czekajcie na niego w KFC. On wie jak wyglądacie i Bill też wie jak on wygląda. Wymienicie się torbami, i to tyle. Pieniądze dostaniecie od razu po wykonaniu zadania. – dodał, patrząc na każdego po kolei.

– Pięćdziesiąt tysięcy na urodziny to całkiem fajny prezent. – rzucił Will, a ja od razu spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem.

– Czemu nie powiedziałeś wcześniej o swoich urodzinach? – zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.

– Bo w sumie mam w nie wyjebane. – odpowiedział blondyn, posyłając mi uśmiech.

Rozumiałam to, bo wiedziałam, co przeżył, ale i tak mógł mi powiedzieć, bo chciałabym kupić mu jakiś prezent. Niby mam czas do jutra, ale wątpię, że w tak krótkim czasie uda mi się dowiedzieć, co by chciał dostać i jeszcze to znaleźć. Poza tym on mi teraz nie powie nic oprócz tego, że nie chce żadnego prezentu.

– Jak bardzo ryzykujemy, biorąc to zlecenie? – zapytał poważnym tonem Roy, patrząc na Paul'a.

– Szczerze mówiąc wcale nie ryzykujecie. Zorganizowałem to, tak żeby nic nikomu się nie stało. Dobrze wiecie, że nie lubię tracić ludzi, którym ufam. Gdyby było jakieś ryzyko, to bym wysłał tam innych ludzi. Wy i mój człowiek stamtąd idealnie wpasujecie się w tych wszystkich ludzi, którzy tam będą.

– Okej a gdzie jest ta torba z dokumentami?

– Bill będzie ją miał.

– No dobra, czyli jutro przytulamy w chuj kasy. – rzucił Roy, uśmiechając się w stronę Paul'a.

Ciekawiło mnie, jakie dokumenty są w tej torbie, skoro za dostarczenie ich komuś z Nowego Jorku Paul płaci nam prawie pół miliona dolarów.

– To jest życie, budzisz się i dowiadujesz się, że jutro zarobisz pięćdziesiąt tysięcy. – zaśmiał się Dylan, gdy szliśmy w stronę swoich samochodów.

– Widzę, że ktoś ma zajebisty humor. – rzuciłam, zerkając na niego kątem oka.

– Zajebisty to mało powiedziane. – mruknął, nie mogąc przestać się uśmiechać.

– Ej słuchajcie, Dylan chce nam powiedzieć coś bardzo ważnego w domu! – krzyknęłam, żeby wszyscy dobrze mnie słyszeli.

Nie wiem, skąd, ale wiedziałam, o co mu chodziło i szczerze mówiąc cieszyłam się z tego tak samo jak on, bo wiedziałam, jakie to dla niego było ważne.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz