Od zbrodni do polisy ubezpieczeniowej

43 9 8
                                    

Panowie zamówili kawę, a ja byłam gotowa do wyjścia po nią i wtedy do pokoju wpadł kolejny mężczyzna. Kompletnie zagubiony, z totalnym bałaganem fryzurowym na głowie i dezorientacją wypisaną na twarzy. Krawat miał poluzowany, kręcone blond włosy rozwiane a w ustach miał... no nie wierzyłam, lizaka niczym mały chłopczyk. Cóż za brak kultury. Przyjść na spotkanie z czymś w ustach.

- Dzień dobry, nazywam się Piotr Kupka, jestem z firmy ubezpieczeniowej „Bezpieczna Przystań" i mam rozeznać się w szkodzie jaka wydarzyła się na terenie zakładu. - klepał zasapany bez żadnej przerwy aż się zapowietrzył. Kiedy tylko skończył mówić, jego teczka, którą trzymał w ręku otworzyła się i wysypały się z niej papiery. Piotruś popatrzył smutno w dół, nadal trzymając lizaka w ustach.

No dobra.

Myślałam, że ja mam w życiu pecha, ale Piotruś Pan stojący przed nami wyraźnie miał bardziej przesrane niż ja. Nie wspomnę już o nazwie firmy dla jakiej pracował. „Bezpieczna przystań"? To brzmiało jak nazwa domu pogrzebowego a nie firmy ubezpieczeniowej.

Jednak czegóż można było się spodziewać o prezesie firmy o nazwie „Paróweczka"? Po tym jak nazwał swój zakład, wcale nie byłam zdziwiona wyborem firmy ubezpieczeniowej. Widać miał słabość do beznadziejnych nazw.

Zrobiło mi się Piotrka żal i schyliłam się, żeby mu pomóc wszystko pozbierać.

- Nie trzeba, przepraszam bardzo. - wystękał jąkając się.

W tym samym czasie do pomocy zerwali się Janek i Kostek. Pomogli mi zbierać dokumenty z podłogi a kiedy tylko skończyliśmy minęłam ich sprytnie, niczym rajdowiec zakręt podczas wyścigu i ruszyłam po kawę.

Skoro to kawa była zamawiana do sali konferencyjnej, to postanowiłam udać się do zakładowej kawiarni i wszystkim kupić latte. W końcu każdy pije latte w dzisiejszych czasach, czyż nie?

Czekałam na kawy i w myślach rozgrywałam co teraz zrobi Janek?

Przecież nie zakochał się we mnie w te kilka dni. Planowałam go uwodzić dłużej, żeby nie mógł mi się oprzeć, jednak w paradę pieprzył się Romek i jego dresy. Do tego teraz sprawą zajmie się Policja a z nimi to już nie przelewki.

Jak Janek chce ukryć, że byłam na mostku?

I czy w ogóle on chce to ukryć?

Tego nie wiedziałam, ale żarty się skończyły. Roman musi iść w odstawkę. Lubię go, mam do niego słabość , jednak Janek... Janek pokazał mi, że nie jest żadnym maślakiem, a tylko grał takiego i przez to stał się właśnie bardziej intrygujący. Kolejna czerwona pinezka dla ciebie prokuratorze "Cichy". Uśmiechnąłem się do własnych myśli, odebrałam kawy i wróciłam do sali konferencyjnej.

Kiedy weszłam do środka wszyscy panowie siedzieli pochylenia nad dokumentami a policjant Konstanty, czyli Kostek mówił jakby do siebie, ale tak żeby wszyscy słyszeli.

- Jeśli polisa została przepisana na pana Marka jakiś czas temu to znaczy, że Sperczyńska planowała już rozwód od dawna.

- Niech ktoś sprawdzi w wydziale sądu rodzinnego czy złożyła wniosek o rozwód - powiedział Janek - a teraz się zbieraj, bo nic nowego tu nie wymyślimy. Panie prezesie może pan coś wie? - zwrócił się do niego Janek.

- Niestety, chciałbym pomóc, ale nic na temat rozwodu nie wiem.

- Trzeba wezwać tego Marka na przesłuchanie i męża dyrektorki. Żarty się skończyły. Buty wyraźnie na to wskazują. - powiedział Kostek a Cichy mu przytaknął. Czekałam tylko, żeby Janek powiedział coś o mnie.

Postawiłam kawy na stole konferencyjnym a Janek się odezwał:

- Dobrze. W takim razie Kostek ja się zbieram a ty działaj.

Janek podszedł do mnie i wziął kawę z mojej dłoni patrząc mi w oczy. To była moja kawa, ale nic się nie odzywałam, wolałam nie zaczynać z nim w obecności tych wszystkich ludzi. Patrzyłam mu w oczy kiedy pił kawę i próbowałam odczytać z nich co on planuje?

- Gosiu z tobą także chciałabym chwilę porozmawiać. - uśmiechnął się znowu w ten maślany, aktorski sposób. Cwaniak jeden. "Niech tylko znajdziemy się na osobności" - pomyślałam a w tym samym czasie prezes zaproponował.

- Proszę bardzo, zostawiam panią Małgorzatę do pana dyspozycji. Ja już będę szedł do siebie. Sala konferencyjna jest dla państwa.

Janek podziękował, ale po chwili odezwał się Piotrek z firmy ubezpieczeniowej.

- Pani Małgorzato, a czy jest szansa aby pokazała mi pani miejsce wypadku? - zapytał wyciągając lizaka z ust i cmokając wymownie.

Już miałam otworzyć usta, że tak, ale Janek mnie uprzedził.

- W takim razie chodźmy tam razem, chętnie opiszę panu sytuację i wypadek krok po kroku. W sensie co mogło się tam wydarzyć, bo oczywiście wszystko jest oparte na poszlakach skoro dyrektorka na mostku była sama. - podkreślił wyraźnie Janek słowo "sama".

Dzięki tej wypowiedzi miałam pewność w jednym. Janek nikomu nic nie powie o mojej obecności na mostku, pytanie brzmiało zatem co będzie chciał za dochowanie tajemnicy? W mojej głowie pojawiły się obrazy, których nie chciałam ale były. Jednym z nich był Janek, bez koszulki, bez spodni aby może nawet bez wszystkiego... Leżący między moimi...

- Gosiu idziesz?! - krzyknął Janek już stojąc przy drzwiach sali konferencyjnej, które otworzył abym wyszła.

- Tak , jasne. Idę. - odparłam spokojnie oblizując usta, które mi dziwnie wyschły niczym jęzor psa, który ten wywala na wierzch, kiedy widzi smakowity kąsek. Prokurator Cichy stał się dla mnie właśnie takim kąskiem. Taką, moją prywatną kiełbaską wyborną, na którą miałam ochotę.

Weszliśmy na halę produkcyjną po uprzednim założeniu ubrań ochronnych. Podeszłam do silosu i już miałam zaprosić Janka i Piotra na mostek, ale Janek mnie uprzedził.

- Ja z panem wejdę, Gosia jest uczuciową kobietą i boję się, że znowu się popłacze jak zobaczy silos od środka i przypomni sobie co się stało. Proszę pan przodem. - wskazał facetowi z lizakiem w ustach, żeby wszedł na schodki.

Piotr wszedł na pierwsze stopnie a Janek puścił mi oko i szepnął.

- Poczekaj tu na mnie, bo nie chciałbym mieć takiego pacha jak twoja dyrektorka.

To gnojek. On się mnie chyba poważnie bał, że mogę zrobić mu to samo co Mielonce?

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz