- Grzesiu martwię się o Ciebie. Nieważne co się dzieję zawsze o tobie myślę - powiedział Pisicela
Teraz te słowa wydają się puste jakby nigdy nie miały znaczenia, Janek odwrócił się od Gregoryego nawet nie mówiąc mu co się stało. Z dnia na dzień zerwał z nim jakiekolwiek relację ograniczające się wyłącznie do służbowych. Jak można się domyśleć Montanhe zabolało to co zrobił Pisi. Mieli zajebistą przyjaźń nic nie wskazywało, żeby to się, kiedykolwiek zakończyło a tym bardziej teraz gdy spędzali ze sobą najwięcej czasu niż przez ostatnie miesiące. Z czasem szatyn przyzwyczajał się do obecnej sytuacji i zaczął spędzać więcej czasu z Hank Overem. Szybko złapali wspólny vibe, zawsze było można ich zobaczyć na wspólnym patrolu, to mu teraz zwierzał się ze swoich problemów.
--------
- Ale chyba już jest wszystko dobrze? - powiedział Hank po czym wziął łyk Whisky
- ta jest git - odpowiedział mu Montanha
Niby było dobrze, spędzał czas z Hankiem i był szczęśliwy, ale i tak dalej odczuwał pustkę którą zostawił po sobie Pisicela. Brakowało mu jego poczucia humoru, żartobliwego docinania sobie i miłych słow. Brak kontaktu bolał, niby codziennie go widział i wymieniał z nim kilka słów jednak to było dla niego za mało. Gdy Hank dopił swoje Whisky na Dispachie pojawił się komunikat o napadzie na Jubilera. Brunet zapłacił po czym zgłosił na radiu
-105 i 110 na Jubilera - chwile później usłyszał -101 na jubilera
Od razu na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek który chwile później od razu znikł
- dalej tęsknisz? - powiedział Hank po czym spojrzał się na Gregorego
- to nie jest rozmowa na teraz, chodź jedziemy na jubilera - odpowiedział mu brunet po czym wsiadł do samochodu
Z racji, że hank chwile temu wypił troche Whsiky to Grzegorz musiał prowadzić. Był z tego średnio zadowolony bo wolał jednak gdy to hank prowadził ale no niestety nie miał innego wyjścia. Bo wpuszczenie go za kierownice było by trochę ryzykowane i nieodpowiedzialne. Po drodze mało rozmawiali co nie było codziennością gdyż każda krótsza czy dłuższa trasa zawsze była przepełniona mnóstwem rozmów na różne tematy. Czarnowłosy kilka razy próbował nawiązać rozmowę lecz kończyła się ona krótkimi odpowiedziami ze strony bruneta. Hank zaczął martwić się o przyjaciela, niby mówił mu wszystko i był z nim szczery lecz teraz zaczął wątpić w jego prawdomówstwo. Ewidentnie było widać że coś jest nie tak.
-Grzegorz ty będziesz negocjatorem, natomiast Janek przejmie role supervisora
Na twarzach obydwóch mężczyzn pojawiło się lekkie niezadowolenie z tego powodu ale przecież nie będą robić scen oto. Oboje są na służbie i muszą wykonywać swoją robotę. Negocjacje szły dość spokojnie, napastnicy dawali takie propozycje które supervisor od razu akceptował. Grzesiu cieszył się z tego powodu bo dzięki temu nie musiał za dużo rozmawiać z pisicela. Cieszył się, nie cieszył z jednej strony chciał by z nim więcej pogadać ale skoro chce nauczyć się żyć bez niego u boku musi starać się akceptować to co ma teraz czyli minimalny kontakt.
Gdy napastnicy mieli już odjeżdżać jeden z nich rzucił do Montanhy
- I jak tam z Janeczkiem? Czyżby jakaś kłótnia w związku?
Brunet pokazał im środkowy palec na co jeden z nich się zaśmiał, był to Erwin Knuckles jego charakterystyczny śmiech da się rozpoznać wszędzie.
Chcąc nie chcąc słowa wypowiedziane przez jednej z koleżków siwego ruszyły brązowookiego przez co ten znowu zaczął nadmiernie myśleć co nie było zbyt dobre dla niego w tej chwili. Miał zaraz jechać w pościgu jako U1 a do tego jest potrzebna duża koncentracja której on na obecną chwile nie posiadał. Gdy tak stał zamyślany podszedł do niego Hank