- Myślisz, że mu się spodoba?
Czas leciał nieubłaganie szybko. Nawet się nie obejrzałam, a mama już od tygodnia nie była w Polsce. Miałam aktualnie masę roboty na studiach i to aż cud, że jednak mogłam pojechać dziś z Wiktorem na urodziny jego brata.
- Skarbie, znasz jakąś osobę, która nie lubi wódki? Bo ja nie. - odparł beztrosko. Od rana miał wesoły humor i naprawdę chciałabym, żeby i mi również się udzielił. Niestety mój okres się zbliżał i chcąc nie chcąc nie potrafiłam zachowywać się normalnie.
- Chodziło mi o zegarek. - odparłam i pokręciłam głową. Spojrzałam za okno i starałam się ignorować ciszę w samochodzie. Z jednej strony naprawdę lubiłam Łukasza i chciałam pojawić się na jego urodzinach, ale z drugiej bałam się kolejnego spotkania z ich rodziną.
- Przecież tylko żartowałem. - sprostował, jednak zauważyłam, że entuzjazm z niego uleciał. Nie chciałam psuć mu humoru, ale nie czułam się dziś za dobrze. Denerwowało mnie praktycznie wszystko i naprawdę starałam się nagle nie wybuchnąć. - Stresujesz się?
- Nie... - powiedziałam od razu, jednak zdecydowanie go to nie przekonało. Dalej jechaliśmy w ciszy, która cholernie zaczęła mi ciążyć. - Może trochę, ale to tylko dlatego, że nie chcę przeżyć powtórki z rozrywki.
- Myślę, że mama nie jest na tyle głupia, żeby robić sceny na urodzinach Łukasza. Każdy ma chyba jakieś granice. - odparł po chwili, po czym wolną ręką złapała moją dłoń i ścisnął ją lekko. Uśmiechnęłam się nieznacznie i pogłaskałam jego palce. - Nie przejmuj się, naprawdę. Z czasem w końcu będzie musiała Cię zaakceptować.
- Łatwo Ci mówić. Moi rodzice Cię uwielbiają.
- Myślę, że to głownie kwestia mojego niesamowitego uroku osobistego. - stwierdził dumnie i uśmiechnął się szeroko. Przewróciłam oczami, jednak nie mogłam dłużej powstrzymywać śmiechu. Dobrze wiedział, jak rozładować napięcie panujące między nami.
*
- Wszystkiego najlepszego! - powiedzieliśmy wspólnie, kiedy drzwi od mieszkania się otworzyły, a za nimi ukazał się Łukasz. Uśmiechał się szeroko i wyglądał dosłownie jak mój chłopak. Było to w jakimś stopniu urocze.
- Dziękuję, naprawdę się cieszę, że wpadliście. - odparł, po czym nas przytulił. Odebrał prezent, po czym na spokojnie dał nam się rozebrać. Zaraz po tym zaprowadził nas za sobą do salonu, w którym byli chyba wszyscy.
- Cześć dzieciaki, co tam u was? - od razu usłyszałam wesołego tatę Kinniego. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnięty podszedł do nas. Zaraz za nim podążała jego żona.
- Dzień dobry, u nas wszystko w porządku. - odparłam, po czym odwzajemniłam ich uśmiech. O dziwo, nawet kobieta to powtórzyła. - A jak u państwa?
- Jakoś leci powoli. - odparła miło blondynka, a ja starałam ukryć się moje zdziwienie. Mogłam się założyć, że reakcja Wiktora była podobna. Chwilę jeszcze z nimi porozmawialiśmy, po czym usiedliśmy przy stole. Ola zaczęła serwować nam najróżniejsze dania i przekąski i naprawdę nie miałam zielonego pojęcia kto to wszystko zje.
*
- Gabrysiu, nie pójdę teraz z Tobą do zabawek, jem. - powiedział po raz kolejny Łukasz i widziałam jak na jego twarzy powoli pojawiało się zrezygnowanie. Właściwie mu się nie dziwiłam, zareagowałabym tak samo na jego miejscu.
- Ja mogę z nią pójść. - powiedziałam bez większego namysłu i uśmiechnęłam się lekko. Byłam już kompletnie najedzona, więc co mi szkodzi pomóc.
- Pójdziesz pokazać cioci jakie masz zabawki? - spytał rudowłosą i wskazał na mnie. Dziewczynka lekko się speszyła, jednak nieśmiało pokiwała głową. Wstałam od stołu, po czym podeszłam do nich.
- Chodź, zobaczymy co tam masz ciekawego. - uśmiechnęłam się przyjaźnie i złapałam ją za rączkę. Zaprowadziła mnie do swojego pokoju, który wyglądał jak komnata jakiejś księżniczki. Był cały różowy i zdecydowanie musiało jej się to podobać. - Wow, masz super pokój. Zawsze taki chciałam.
- Tata mi taki zrobił. - powiedziała uśmiechnięta, po czym podbiegła do domku dla lalek, który był nawet wyższy od niej. Było w nim pełno mebelek i różnych ubranek, a każda lalka miała swój osobny pokój. - Którą chcesz?
- A która to Twoja ulubiona? - zapytałam i usiadłam na ziemi obok niej. Chwilę się zastanawiała, aż wskazała na lalkę w blond kitkach. - Śliczna, ja w takim razie poproszę tą w czerwonej sukience.
Dziewczyna podała mi daną lalkę, po czym wyciągnęła masę akcesoriów zaczynając od bucików, a kończąc na samochodach. Niesamowite ile teraz produkowano zabawek dla dzieci.
Wymyśliłyśmy szybko jakąś historię i zaczęłyśmy się bawić. Gabrysia miała cztery latka i jak na swój wiek naprawdę rozumiała bardzo dużo. Mówiła bardzo płynnie i zwięźle i widać było, że jest inteligentna. Była naprawdę wspaniałą dziewczynką.
- Jak się bawicie dziewczynki? - usłyszałam nagle za sobą głos Wiktora. Odwróciłam się i ujrzałam blondyna stojącego w drzwiach.
- Super! Ciocia bawi się ze mną lalkami. Ja jestem nauczycielką, patrz wujek! - dziewczynka wesoło pokazywała mu swoją lalkę, na co aż nie mogliśmy się nie zaśmiać. Chłopak podszedł do nas, poczochrał jej rude włoski i kucnął.
- Będziesz zła jak zabiorę Ci na chwilkę ciocię? - spytał poważnie. Gabrysia zmarszczyła lekko brwi, szybko się podniosła i przytuliła do mnie mocno. Zrobiło mi się cholernie miło, bo ta istotka była naprawdę przekochanym dzieckiem. - A jak dam Ci lizaka?
- Oki. - powiedziała od razu i wyciągnęła rękę po słodycz. Zaśmiałam się na to pod nosem, jednak było to urocze. - Ale wrócisz za chwilę?
- Oczywiście, że wrócę, kochanie. - odparłam i uśmiechnęłam się szeroko. Następnie z pomocą blondyna wstałam z ziemi i udaliśmy się do wyjścia z pokoju. - Coś się stało?
- Nie, po prostu Ola wyłożyła ciasto i stwierdziłem, że musisz spróbować. - powiedział i pocałował szybko mój policzek. Po chwili wróciliśmy do stołu, przy którym siedzieli wszyscy.
- Widzę, że Gabrysia Cię polubiła. - zagadnęła Ola, a ja lekko spłonęłam rumieńcem. Każdy zwrócił swoją uwagę na mnie, przez co poczułam się lekko skrępowana.
- Bawiłyśmy się lalkami. Jest naprawdę przeurocza. - odparłam, po czym zabrałam się za ciasto, które rzeczywiście było przepyszne.
- Klara chcesz wina? - spytał mnie nagle Łukasz i nie czekając na odpowiedź już sięgał po czysty kieliszek.
- Nie, nie, dziękuję. Ktoś musi nas odwieźć do Warszawy. - zaśmiałam się mając na myśli mnie i Wiktora. Wiedziałam, że będzie chciał się dziś napić, a ja nie miałam zamiaru mu tego bronić.
- Zostańcie u nas na noc. - powiedziała po chwili Pani Jakowska. Ponownie starałam się ukrywać zdziwienie. Gdybym przełykała teraz ciasto to zapewne bym się udławiła.
- Nie będziemy tworzyć problemu... - zaczął Wiktor, jednak kobieta mu natychmiastowo przerwała.
- Jakiego problemu? Nie jesteście żadnym problemem. Na spokojnie się wyśpicie i wrócicie jutro do domu. - powiedziała i uśmiechnęła się - No chyba, że nie chcecie...
- Według mnie to genialny pomysł. - stwierdził wesoło Pan Andrzej. Spojrzałam szybko na Wiktora, który patrzył na mnie pytającym wzrokiem. A więc to ja miałam decydować?
- Dobrze, zostaniemy. - odwzajemniłam uśmiech, a po tych słowach goście się ożywili. Łukasz od razu polał mi wina, które swoją drogą było naprawdę dobre.
Przy stole panowała naprawdę miła i zabawna atmosfera. Każdy z każdym rozmawiał i o dziwo nie dochodziło do spięć, których się tak bardzo bałam. Jedyną osobą, która nie podzielała entuzjazmu wszystkich była Zuza, siostra Wiktora. Ciągle siedziała w telefonie i tylko od czasu do czasu coś przegryzła. Cóż, widocznie nie była fanką imprez rodzinnych.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fiksi Penggemar- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...