63

2.5K 113 29
                                    

- Myślisz, że mu się spodoba?

Czas leciał nieubłaganie szybko. Nawet się nie obejrzałam, a mama już od tygodnia nie była w Polsce. Miałam aktualnie masę roboty na studiach i to aż cud, że jednak mogłam pojechać dziś z Wiktorem na urodziny jego brata. 

- Skarbie, znasz jakąś osobę, która nie lubi wódki? Bo ja nie. - odparł beztrosko. Od rana miał wesoły humor i naprawdę chciałabym, żeby i mi również się udzielił. Niestety mój okres się zbliżał i chcąc nie chcąc nie potrafiłam zachowywać się normalnie. 

- Chodziło mi o zegarek. - odparłam i pokręciłam głową. Spojrzałam za okno i starałam się ignorować ciszę w samochodzie. Z jednej strony naprawdę lubiłam Łukasza i chciałam pojawić się na jego urodzinach, ale z drugiej bałam się kolejnego spotkania z ich rodziną. 

- Przecież tylko żartowałem. - sprostował, jednak zauważyłam, że entuzjazm z niego uleciał. Nie chciałam psuć mu humoru, ale nie czułam się dziś za dobrze. Denerwowało mnie praktycznie wszystko i naprawdę starałam się nagle nie wybuchnąć. - Stresujesz się?

- Nie... - powiedziałam od razu, jednak zdecydowanie go to nie przekonało. Dalej jechaliśmy w ciszy, która cholernie zaczęła mi ciążyć. - Może trochę, ale to tylko dlatego, że nie chcę przeżyć powtórki z rozrywki. 

- Myślę, że mama nie jest na tyle głupia, żeby robić sceny na urodzinach Łukasza. Każdy ma chyba jakieś granice. - odparł po chwili, po czym wolną ręką złapała moją dłoń i ścisnął ją lekko. Uśmiechnęłam się nieznacznie i pogłaskałam jego palce. - Nie przejmuj się, naprawdę. Z czasem w końcu będzie musiała Cię zaakceptować.

- Łatwo Ci mówić. Moi rodzice Cię uwielbiają.

- Myślę, że to głownie kwestia mojego niesamowitego uroku osobistego. - stwierdził dumnie i uśmiechnął się szeroko. Przewróciłam oczami, jednak nie mogłam dłużej powstrzymywać śmiechu. Dobrze wiedział, jak rozładować napięcie panujące między nami. 

*

- Wszystkiego najlepszego! - powiedzieliśmy wspólnie, kiedy drzwi od mieszkania się otworzyły, a za nimi ukazał się Łukasz. Uśmiechał się szeroko i wyglądał dosłownie jak mój chłopak. Było to w jakimś stopniu urocze. 

- Dziękuję, naprawdę się cieszę, że wpadliście. - odparł, po czym nas przytulił. Odebrał prezent, po czym na spokojnie dał nam się rozebrać. Zaraz po tym zaprowadził nas za sobą do salonu, w którym byli chyba wszyscy.

- Cześć dzieciaki, co tam u was? - od razu usłyszałam wesołego tatę Kinniego. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnięty podszedł do nas. Zaraz za nim podążała jego żona.

- Dzień dobry, u nas wszystko w porządku. - odparłam, po czym odwzajemniłam ich uśmiech. O dziwo, nawet kobieta to powtórzyła. - A jak u państwa? 

- Jakoś leci powoli. - odparła miło blondynka, a ja starałam ukryć się moje zdziwienie. Mogłam się założyć, że reakcja Wiktora była podobna. Chwilę jeszcze z nimi porozmawialiśmy, po czym usiedliśmy przy stole. Ola zaczęła serwować nam najróżniejsze dania i przekąski i naprawdę nie miałam zielonego pojęcia kto to wszystko zje. 

*

- Gabrysiu, nie pójdę teraz z Tobą do zabawek, jem. - powiedział po raz kolejny Łukasz i widziałam jak na jego twarzy powoli pojawiało się zrezygnowanie. Właściwie mu się nie dziwiłam, zareagowałabym tak samo na jego miejscu.

- Ja mogę z nią pójść. - powiedziałam bez większego namysłu i uśmiechnęłam się lekko. Byłam już kompletnie najedzona, więc co mi szkodzi pomóc.

- Pójdziesz pokazać cioci jakie masz zabawki? - spytał rudowłosą i wskazał na mnie. Dziewczynka lekko się speszyła, jednak nieśmiało pokiwała głową. Wstałam od stołu, po czym podeszłam do nich. 

- Chodź, zobaczymy co tam masz ciekawego. - uśmiechnęłam się przyjaźnie i złapałam ją za rączkę. Zaprowadziła mnie do swojego pokoju, który wyglądał jak komnata jakiejś księżniczki. Był cały różowy i zdecydowanie musiało jej się to podobać. - Wow, masz super pokój. Zawsze taki chciałam.

- Tata mi taki zrobił. - powiedziała uśmiechnięta, po czym podbiegła do domku dla lalek, który był nawet wyższy od niej. Było w nim pełno mebelek i różnych ubranek, a każda lalka miała swój osobny pokój. - Którą chcesz?

- A która to Twoja ulubiona? - zapytałam i usiadłam na ziemi obok niej. Chwilę się zastanawiała, aż wskazała na lalkę w blond kitkach. - Śliczna, ja w takim razie poproszę tą w czerwonej sukience. 

Dziewczyna podała mi daną lalkę, po czym wyciągnęła masę akcesoriów zaczynając od bucików, a kończąc na samochodach. Niesamowite ile teraz produkowano zabawek dla dzieci. 

Wymyśliłyśmy szybko jakąś historię i zaczęłyśmy się bawić. Gabrysia miała cztery latka i jak na swój wiek naprawdę rozumiała bardzo dużo. Mówiła bardzo płynnie i zwięźle i widać było, że jest inteligentna. Była naprawdę wspaniałą dziewczynką. 

- Jak się bawicie dziewczynki? - usłyszałam nagle za sobą głos Wiktora. Odwróciłam się i ujrzałam blondyna stojącego w drzwiach. 

- Super! Ciocia bawi się ze mną lalkami. Ja jestem nauczycielką, patrz wujek! - dziewczynka wesoło pokazywała mu swoją lalkę, na co aż nie mogliśmy się nie zaśmiać. Chłopak podszedł do nas, poczochrał jej rude włoski i kucnął. 

- Będziesz zła jak zabiorę Ci na chwilkę ciocię? - spytał poważnie. Gabrysia zmarszczyła lekko brwi, szybko się podniosła i przytuliła do mnie mocno. Zrobiło mi się cholernie miło, bo ta istotka była naprawdę przekochanym dzieckiem. - A jak dam Ci lizaka?

- Oki. - powiedziała od razu i wyciągnęła rękę po słodycz. Zaśmiałam się na to pod nosem, jednak było to urocze. - Ale wrócisz za chwilę?

- Oczywiście, że wrócę, kochanie. - odparłam i uśmiechnęłam się szeroko. Następnie z pomocą blondyna wstałam z ziemi i udaliśmy się do wyjścia z pokoju. - Coś się stało?

- Nie, po prostu Ola wyłożyła ciasto i stwierdziłem, że musisz spróbować. - powiedział i pocałował szybko mój policzek. Po chwili wróciliśmy do stołu, przy którym siedzieli wszyscy. 

- Widzę, że Gabrysia Cię polubiła. - zagadnęła Ola, a ja lekko spłonęłam rumieńcem. Każdy zwrócił swoją uwagę na mnie, przez co poczułam się lekko skrępowana. 

- Bawiłyśmy się lalkami. Jest naprawdę przeurocza. - odparłam, po czym zabrałam się za ciasto, które rzeczywiście było przepyszne. 

- Klara chcesz wina? - spytał mnie nagle Łukasz i nie czekając na odpowiedź już sięgał po czysty kieliszek. 

- Nie, nie, dziękuję. Ktoś musi nas odwieźć do Warszawy. - zaśmiałam się mając na myśli mnie i Wiktora. Wiedziałam, że będzie chciał się dziś napić, a ja nie miałam zamiaru mu tego bronić. 

- Zostańcie u nas na noc. - powiedziała po chwili Pani Jakowska. Ponownie starałam się ukrywać zdziwienie. Gdybym przełykała teraz ciasto to zapewne bym się udławiła. 

- Nie będziemy tworzyć problemu... - zaczął Wiktor, jednak kobieta mu natychmiastowo przerwała.

- Jakiego problemu? Nie jesteście żadnym problemem. Na spokojnie się wyśpicie i wrócicie jutro do domu. - powiedziała i uśmiechnęła się - No chyba, że nie chcecie...

- Według mnie to genialny pomysł. - stwierdził wesoło Pan Andrzej. Spojrzałam szybko na Wiktora, który patrzył na mnie pytającym wzrokiem. A więc to ja miałam decydować?

- Dobrze, zostaniemy. - odwzajemniłam uśmiech, a po tych słowach goście się ożywili. Łukasz od razu polał mi wina, które swoją drogą było naprawdę dobre. 

Przy stole panowała naprawdę miła i zabawna atmosfera. Każdy z każdym rozmawiał i o dziwo nie dochodziło do spięć, których się tak bardzo bałam. Jedyną osobą, która nie podzielała entuzjazmu wszystkich była Zuza, siostra Wiktora. Ciągle siedziała w telefonie i tylko od czasu do czasu coś przegryzła. Cóż, widocznie nie była fanką imprez rodzinnych. 

***

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz