Thirty

569 89 134
                                    



Minęło kilka godzin, może kilka minut. George stracił rachubę czasu przez to, że przebywał zupełnie sam w swoim pokoju. Clay kilkukrotnie próbował do niego wejść, jednak Toby kategorycznie mu zabraniał mówiąc, że musi teraz pobyć sam ze sobą. To była w stu procentach prawda.

George podrapał już sobie całe ręce ze stresu. Nadal nie zdecydował czy ma zamiar pojechać z nimi. Raz był już blisko wyjścia i powiedzenia im, że nigdzie nie jedzie. Że ma tego wszystkiego dość i nie poradzi sobie z tym wszystkim, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Ciążyła na nim ogromna presja, co ani trochę nie ułatwiało mu zadania.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że nikt nie ma wpływu na jego decyzję. Chciałby jednak aby był ktoś kto naprowadziłby go i podpowiedział co ma zrobić. Nikt w tym domu nie mógł tego zrobić, co również mu nie pomagało. W końcu chwycił swój telefon do ręki i wybrał numer do pewnej osoby.

Chwilę musiał zaczekać zanim osoba po drugiej stronie zdecydowała się odebrać telefon. W końcu usłyszał głos swojego przyjaciela.
—Halo?
—Hej Matt.—powiedział lekko zakłopotany.
—Cześć George. Myślałem, że już o mnie zapomniałeś.—zaśmiał się cicho, przez co na twarzy bruneta pojawił się uśmiech.
—Nie, no co ty.—pokręcił głową.—Nie miałem zbytnio czasu.
—Czy coś się stało?—zapytał słysząc zawahanie w głosie swojego rozmówcy.
—Chyba można tak powiedzieć.—wzruszył ramionami pomimo tego, że Matt tego nie widział. Blondyn się nie odezwał. Chciał aby brunet kontynuował swoją wypowiedź, lecz gdy tak się nie stało postanowił dopytać.
—Chcesz mi o tym opowiedzieć?
—Nie. Z-znaczy tak.. i tak i nie, to trochę skomplikowane. Wolałbym żebyśmy się spotkali ale obawiam się, że nie mam zbyt dużo czasu.
—Nie umierasz prawda?
—Nie!—chyba, dodał w myślach. George dałby sobie rękę uciąć, że słyszał westchnienie ulgi po drugiej stronie słuchawki—Matt, powiedz proszę, że o mnie nie zapomnisz, dobrze?
—George o czym ty mówisz? Oczywiście, że o tobie nie zapomnę.
—Po prostu.. nie wiem kiedy się znowu zobaczymy, a ja cię naprawdę bardzo lubię.
—Wyjeżdzasz?—zapytał odrazu. Brunet pokiwał głową, ponownie zapominając, że Matt go nie widzi.
—Tak.—odpowiedział po krótkim zawahaniu. Decyzja została podjęta.
—Oh. Gdzieś daleko?—w jego głosie już nie było takiego entuzjazmu.
—Właśnie nie do końca jestem pewny i w tym jest problem.—westchnął.—To jest strasznie skomplikowane uwierz.
—Pewnie, rozumiem. Będziesz dzwonił?—zapytał z nadzieją w głosie.
—Jasne! Jeśli tylko będę mógł to zadzwonię, albo przynajmniej będę pisał.
—W takim razie, w porządku.
—Dziękuje ci Matt, serio.
—Woo przestań bo pomyślę, że to jakieś pożegnanie.—obaj cicho się zaśmiali. Jednak Matt miał trochę racji. W głowie George'a krążyły róże scenariusze i w zasadzie większość z nich nie kończyła się zbyt dobrze.
—Zadzwonię później.—kłamstwo.—Do usłyszenia, Matt.
—Cześć, George.—i po tych słowach, chłopak się rozłączył.

Z powrotem opadł na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Jeszcze to wszystko się nie zaczęło a on już miał dość. Właśnie podczas tej rozmowy telefonicznej podjął decyzję, która wypłynie na jego obecne życia. To jest prawdopodobnie najtrudniejsza decyzja jaką musiał podjąć w swoim życiu. A było już kilka takich nad którymi zastanawiał się, nawet i miesiącami. Teraz nie miał tyle czasu. Musiał działać pod presją.

Przetarł twarz dłońmi i powoli zwlekł się z łóżka. Skoro decyzja została podjęta, musiał przekazać ją pozostałym. Nie mógł z tym zwlekać. Nie chciał również działać na niekorzyść swoich przyjaciół, którzy już dawno powinni znajdować się w innym mieście czy kraju. Przed wyjściem z pokoju wziął kilka głębokich wdechów, po czym mocno chwycił za klamkę. Teraz nie było już odwrotu.

Wyszedł z pokoju trochę mniej pewny siebie, ale nie miał zamiaru się zawrócić. Wszedł do salonu, w którym siedzieli wszyscy, nawet jego brat. Clay odrazu po zobaczeniu bruneta, wstał z kanapy aby do niego podejść, jednak George się od niego odsunął, co trochę zaniepokoiło blondyna.
—Wszystko okej?—zapytał, ponownie powoli podchodząc do niższego chłopaka. On znowu odsunął się krok dalej, dlatego Dream przestał do niego podchodzić.
—Tak jest okej, Clay.—powiedział nie patrząc na niego, i wyminął go podchodząc bliżej pozostałych. Patrzyli się na niego, jakby miał zaraz kogoś zabić, a to wcale mu nie pomagało w powiedzeniu tego, co planował powiedzieć. Pomimo, że w ogóle nie patrzył się w ich stronę, George doskonale czuł wzrok chłopaków na sobie. Było to dla niego strasznie przytłaczające. Wreszcie zebrał się na odwagę i podniósł swoją głowę, łapiąc przy tym kontakt wzrokowy z Nicholas'em.

Escape Dreamnotfound/DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz