Rozdział 14 "Pierwsza misja"

103 10 0
                                    

Obudziłam się przed godziną piąta. Nakarmiłam konie i poszłam do namiotu po świeża bluzkę. Po cichutku wkradłam się do namiotu, wzięłam pierwszy lepszy T-shirt , moro, soczewki, bluzę oraz ręcznik i ruszyłam w stronę rzeki. Wzięłam ozezwiajaca kąpiel. Woda była zimna, ale tak przyjemna. Wyprałam wczorajsze ubrania i rozwiesilam ręcznik do wyshniecia. Ubralam się i związałam włosy. Do pobudki została jeszcze ponad godzina. Poszłam więc do Hipnozy i postanowiłam ppojechać na mała przejażdżke po okolicy. Nie chciało mi się zakładać siodła, więc wyczyściłam klacz i nałożyłam jej kantar. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą pas z apteczką, oraz karabin. Nie wiem po co...

Wsiadłam na klacz i ruszyliśmy. Myślałam o tym co dzieję się do okoła obozu. Wojna...... Nie nawidze tego słowa. Kojarzy mi się z bólem śmiercią..z czymś niewyobrażalnie złym. Dopiero po pewnym czasie spostrzegłam, że zbliżam się do jakichś ruin. Moje uszy zaczęły wychwytywać najmniejsze szmery. Słyszałam rozmowy, płacz i jęki. Zbliźałam się do nich. Nagle rozmowy przerwał huk strzału. Potem drogi, nieco bliższy, a potem trzeci.... Poczułam bul w lewej ręce. Zeskoczylam z konia. Wzięłam karabin. Widziałam zbliżający się do mnie kształt. To był Rosjanin. Nie. Nie byłam z nim. To mój wróg! Ale nie dam rady nie strzele. Mezczyzna zbliżał się. Uniósł karabin. Zrobiłam to samo. Nacisnelam spost....... Krzyk, ból i .... Cisza.

Pragnę wyjaśnić wam coś. Ta książka nie opiera się na faktach! Nie piszcie do mnie czym kończy się złamanie kończyny u konia bo ja to bardzo dobrze wiem. Jeżdżę konno, opiekuje sie końmi i wgl. Proszę was zrozumcie.. To  fantastyka! To nie żaden dokument.

Zapraszam was na bloga, strony oraz aska. Linki macie w poprzednim rozdziale. Zastanawiam się czy pisanie tej książki ma sens....

Marzenia nie do wyrzucenia tylko do spełnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz