Obudziłam się przed godziną piąta. Nakarmiłam konie i poszłam do namiotu po świeża bluzkę. Po cichutku wkradłam się do namiotu, wzięłam pierwszy lepszy T-shirt , moro, soczewki, bluzę oraz ręcznik i ruszyłam w stronę rzeki. Wzięłam ozezwiajaca kąpiel. Woda była zimna, ale tak przyjemna. Wyprałam wczorajsze ubrania i rozwiesilam ręcznik do wyshniecia. Ubralam się i związałam włosy. Do pobudki została jeszcze ponad godzina. Poszłam więc do Hipnozy i postanowiłam ppojechać na mała przejażdżke po okolicy. Nie chciało mi się zakładać siodła, więc wyczyściłam klacz i nałożyłam jej kantar. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą pas z apteczką, oraz karabin. Nie wiem po co...
Wsiadłam na klacz i ruszyliśmy. Myślałam o tym co dzieję się do okoła obozu. Wojna...... Nie nawidze tego słowa. Kojarzy mi się z bólem śmiercią..z czymś niewyobrażalnie złym. Dopiero po pewnym czasie spostrzegłam, że zbliżam się do jakichś ruin. Moje uszy zaczęły wychwytywać najmniejsze szmery. Słyszałam rozmowy, płacz i jęki. Zbliźałam się do nich. Nagle rozmowy przerwał huk strzału. Potem drogi, nieco bliższy, a potem trzeci.... Poczułam bul w lewej ręce. Zeskoczylam z konia. Wzięłam karabin. Widziałam zbliżający się do mnie kształt. To był Rosjanin. Nie. Nie byłam z nim. To mój wróg! Ale nie dam rady nie strzele. Mezczyzna zbliżał się. Uniósł karabin. Zrobiłam to samo. Nacisnelam spost....... Krzyk, ból i .... Cisza.
Pragnę wyjaśnić wam coś. Ta książka nie opiera się na faktach! Nie piszcie do mnie czym kończy się złamanie kończyny u konia bo ja to bardzo dobrze wiem. Jeżdżę konno, opiekuje sie końmi i wgl. Proszę was zrozumcie.. To fantastyka! To nie żaden dokument.
Zapraszam was na bloga, strony oraz aska. Linki macie w poprzednim rozdziale. Zastanawiam się czy pisanie tej książki ma sens....
CZYTASZ
Marzenia nie do wyrzucenia tylko do spełnienia
DiversosWitam. Jest to moja pierwsza książka więc nie spodziewajcie się jakiejś mega porywającej historii. Książka to powstała na podstawie moich snów i wyobrażeń mojej przyszłości. Powstała ona już dawno w wersji papierowej, ale mój przyjaciel namówił mnie...