Lilith niemalże uciekła z Domu Dnia, ale nie mogła już dłużej znieść szukania wymówek, aby nie rozmawiać z Dahlią. To nie była wina anielicy, że matka demonów miała swoje wciąż nieprzepracowane traumy, a chcąc nie chcąc, została wplątana w ten zwariowany związek pełen przemocy, który miał się ciągnąć za Lilith już na wieki. Została wmieszana również w świat, gdzie jakikolwiek widok dziecka był niczym plaster zrywany z jeszcze niewygojonej rany, tylko, że ta rana nigdy nie miała się zagoić. Dahlia może i była cudownie wyrozumiała, ale nie potrafiła postawić się na jej miejscu. Matka demonów tłumaczyła sobie, że anielica nie będzie umiała prędzej czy później wytrzymać z traumami i koszmarami, które ją nawiedzały. Co z tego, że urocza blondynka starała się robić wszystko, by Lilith jej zaufała, jeżeli ta na widok byłej dziewczyny wariowała z zazdrości o nią, a także dziecko, które mogłoby stać się rodziną Dahlii, gdyby tylko tego zapragnęła?
Kobieta zmusiła się, żeby nie zaprzątać sobie tym głowy chociaż na krótki moment i wybrała się do sierocińca Amarissy. Skupienie się na jakiejś konkretnej czynności wydawało się obecnie najlepszym pomysłem, szczególnie, że przywódca Dnia zamiast działać i wykorzystywać chwilowy zastój w obozach Asmodeusza, myślał zapewne o nieco innych kwestiach niż wojna, co w aktualnej sytuacji nie wróżyło za dobrze. Polegaj na mężczyznach w ważnych sprawach i w większości przypadków się zawiedziesz, pomyślała rozgoryczona Lilith.
Matka demonów nie dbała o dobre maniery i z większą pewnością siebie niż wcześniej wparowała do środka. Przykuła ona uwagę młodej dziewczyny z małym dzieciątkiem na rękach. Jej ręce przestały kołysać niemowlę, które zaczęło gaworzyć. Lilith dla własnego zdrowia psychicznego udawała sama przed sobą, że to była lalka, a nie żywa istota, jakiej pragnęła od wieków.
- Ja do pani Harris - wytłumaczyła krótko nieco zmieszanej i zalęknionej dziewczynie. Odpowiedziało jej skinięcie głową i powrót do powolnego kołysania. Słowami postanowił ją jednak obdarować ktoś inny.
- Zaprowadzić do gabinetu jak ostatnio?
Matka demonów popatrzyła na dziewczynkę ze zwykłej uprzejmości, bo dobrze wiedziała kogo ujrzy po swojej prawej stronie. Odważną sierotę o włosach jak bajkowa Śnieżka i hardym spojrzeniu. Nie myliła się.
- Dziękuję, chyba trafię sama - odparła z uśmiechem kobieta.
- Okej - wzruszyła ramionami dziewczynka, ale gdzieś w jej twarzy, która wydawała się być matce demonów zaskakująco znajoma, mignął zawód.
- Wiesz co? Może lepiej będzie, jak wskażesz mi drogę. Nie mam aż takiej pamięci do miejsc. Lepiej zapamiętuję twarze.
Dziecko rozchmurzyło się odrobinę, choć nie spuściło całkowicie z oblicza zasłony obojętności. Nieznajoma i jednocześnie znajoma dziewczynka wykonała swoje zadanie w milczeniu, lecz z dumnie uniesioną głową, jak poprzednim razem. Lilith podziękowała jej serdecznie, a ta skwitowała to zadowolonym mruknięciem i wróciła na dół.
Gabinet dyrektorki placówki nic się nie zmienił od ostatniej wizyty matki demonów i to samo można było powiedzieć o kobiecie, która w nim urzędowała. Nadal zmęczona i poszarzała twarz zwróciła się ku drzwiom, po czym posłała zdawkowy uśmiech matce demonów.
- Lilith.
- Jessamine.
- Cieszę się, że cię widzę, zwłaszcza po ostatnich doniesieniach na twój temat. Ponoć wysadziłaś Dom Nocy w powietrze. Sporo bym dała, żeby zobaczyć minę Asmodeusza - parsknęła Harris.
- Gwoli ścisłości, wysadzony został tylko fragment, nie wszystko, ale Asmodei zasłużył sobie i w końcu mogłam przestać grać jego maskotkę - odparła twardo Lilith. - Kiedy powiedziałaś o doniesieniach, to miałaś na myśli, że wszyscy już o tym wiedzą?

CZYTASZ
Rozgrzeszenie
FantasyDruga część książki ,,Odkupienie". Znajomość pierwszej części jest konieczna. Amarissa przebywa w piekle, gdzie ma być poddana wielu próbom przez Lucyfera, który nie ukrywa, że wciąż jest nią zauroczony, tymczasem Anioły Dnia i Samiel próbują powst...