0 - Cela.

44 3 0
                                    

Dziewczyna o kruczoczarnych włosach wbiła puste spojrzenie w kamienną ścianę. Myślała, że oszaleje jeśli spędzi w tym pomieszczeniu jeszcze jeden dzień, albo jeszcze jedną noc. Chociaż nie do końca była w stanie określić czy był cień czy noc. Pomieszczenie było małe i ciasne, ale czego mogła się spodziewać po celi, godnych warunków? Dłonie jej ścierpły od ciągłego trzymania ich za plecami, była skuta, bo przecież straż obawiała się tego co mogła zrobić. Ona jednak nie pamiętała tego co zrobiła, nie była w stanie chociażby przypomnieć sobie tamtej nocy, a może to był dzień? Cały tydzień wydawał się być mglistym wspomnieniem. Jej dzień sprowadzał się do wstania z wąskiej pryczy, spojrzenia w krzywe lustro, nawtykaniu strażnikowi któremu obecnie przyszło mieć przy niej wartę, jadła posiłki, które były bez smaku a potem kładła się spać.

Drgnęła wybudzona ze snu, gdy kraty zagrzechotały o siebie. Wysoki mężczyzna stanął w nich z bezczelnym uśmiechem na ustach. Miał spiczaste uszy, wygolone boki głowy a włosy postawione w krzywy irokez. Ubrany był w strój bojowy co poznała po widocznie twardym pancerzu, nie próbował ukryć szeregu ostrzy jakie miał przytroczone do boków, zapewne miał je też w butach, schowkach na przedramionach i bóg jeden wie wiedzieć gdzie jeszcze. Należał do oddziału specjalnego, biorąc pod uwagę naszywkę na pancerzu, wisiała na wysokości serca. Straż szczyciła się niezwykłą wręcz lojalnością do władzy. Była za to podziwiana.

- Wstawaj i idziemy. - jego głos przypominał jej tłuczone szkło.

Nie słuchała poleceń od małego, gardziła rozkazami i wszystkim co się z nimi wiązała. Była jednak różnica pomiędzy nie słuchaniem rozkazów a byciem głupim. Osobiście uważała się za inteligentną kobietę, dlatego też podniosła się z ziemi, gdyby mogła, otrzepałaby z kurzu i brudu sukienkę.

Mężczyzna prowadził ją przez korytarze, pracownicy zerkali na nią z mieszanymi uczuciami, ona zignorowała te spojrzenia. Zaprowadził ją do pomieszczenia, sali przesłuchań. Pomieszczenie bez okien, pomalowane na bezdenną szarość. Metalowy stolik stał na samym środku a przy nim widniały dwa, proste krzesła. Strażnik zatrzymał się przy stole, do którego przyczepił jej kajdany i zniknął za drzwiami.

Do pomieszczenia po może piętnastu minutach wszedł wysoki barczysty mężczyzna ubrany w garnitur. Mogłaby pomyśleć, że był człowiekiem, gdyby nie nienaturalnie wysoka sylwetka, skóra bez żadnej skazy oraz oczy, którym daleko było do ludzkich. A no i włosy. Miał je niebieskie. Zasiadł elegancko na krześle, ułożył równo teczkę a Sarah'a pomyślała, że to chyba jedyna istota, którą spotkała, która nie paradowała ze swoim ego na wierzchu. Dopiero gdy spojrzała na jego twarz, dostrzegła paskudną szramę, która nie pasowała do eleganckiej postawy i ubioru. Była nierówna, zakrzywiona, biegła od czoła po jego prawej stronie, przecinała prawą brew a kończyła się przy lewym kąciku. Po bokach miała bliźniaczki, dwie mniejsze blizny. Wydał jej się nienaturalnie wręcz sztywny.

- Wybacz za takie warunki, nie mieliśmy dla Ciebie lepszego lokum. - o zgrozo, jego głos był równie przyjemny co jego wygląd.

Sarah nie mogła znaleźć drobnej rzeczy do której mogłaby się przyczepić. Postanowiła poczekać na to co powie, co jej zarzuci.

- Oczywiście. - nie powstrzymała teatralnego wywrócenia oczami i głośnego westchnienia. Mężczyzna zignorował to jak i jej słowa.

- Wróćmy teraz do tamtego dnia, dobrze? Mamy parę nieścisłości. - nie czekając aż się odezwie, ciągnął dalej - Data, godzina i miejsce spotkania Kongregacji było podane do wiadomości publicznej, jednak wejść do budynku można było uzyskać jedynie na specjalne żądanie, wiesz mi, zdobycie tego graniczy z cudem. - wyciągnął z brązowej teczki kartę zawieszoną na czerwonej tasiemce, widniało tam jej imię i nazwisko oraz jej zdjęcie - Skąd to masz?

W jej głowie panowała głucha cisza. Czy ona to miała? Ściągnął brwi, zmarszczka na jej czole pogłębiła się, gdy usilnie próbowała sobie przypomnieć czy naprawdę to miała. Wyciągnęła dłonie, przesunęła je po stole i złapała wejściówkę w obie ręce. Faktycznie, to było jej zdjęcie. Dokładnie taką samą odbitkę miała na zdjęciu w cv jak i na legitymacji studenckiej. Coś w jej głowie rozbłysło.

- Miałam tam praktyki, stąd wejściówka. Miałam zacząć od chyba poukładania papierów. To był mój pierwszy dzień.. albo drugi? Nie jestem pewna.

Śledczy zanotował coś na kartce, zabrał jej plakietkę i schował z powrotem do teczki, wyciągnął za to zdjęcia, które w równych odległościach od siebie rozłożył przed nią. Sarah zesztywniała, chyba bardziej niż można to było uznać za naturalne. Zdjęcia przypominały pole bitwy. Przestronna, elegancka sala wyglądała tak, jakby w sam środek wpadła rakieta. Ślady krwi plamiły białe podłogi i kremowe ściany, nie odwróciła wzroku, gdy przeszła wzrokiem do bardziej drastycznych zdjęć, tych przedstawiających rozczłonkowane ciała. Śniadanie bez smaku podeszło jej do gardła, a przełknięcie śliny graniczyło z cudem.

- Znaleźliśmy cię pośrodku tego pobojowiska. Byłaś nietknięta, nawet kropli krwi na tobie nie było. Jednak jak widzisz.. członkowie Kongregacji nie mieli tyle szczęścia.

Chyba dostrzegł, że dłuższe pokazywanie tych zdjęć może się skończyć ich zniszczeniem, jeszcze chwila a Sarah by zwymiotowała prosto na nie. Zebrał je, schował do teczki po czym oparł swobodnie łokcie na stole. Pomimo tej elegancji, teraz wyczuła bezczelność jaka biła z jego oczu.

- Nie wierzę, abyś była do tego zdolna. Magia na takim poziomie jest dostępna tym, którzy żyją wystarczająco długo aby ją opanować. Ty.. ty mogłabyś co najwyżej zapalić mi papierosa. - westchnął przeciągle - Pozostaniesz jednak dalej w areszcie. Z racji tego co się dzieje tam..- wskazał na drzwi którymi wszedł - Nie mogę Cię wypuścić dopóki nie znajdziemy prawdziwego sprawcy albo dopóki nie wykażesz się swoją mocą raz jeszcze. Zostaniesz przewieziona przez Podróżnika dzisiaj wieczorem do Neliteru, do więzienia głównego o złagodzonym rygorze. Powinnaś się cieszyć, że nie trafiasz tam, gdzie każdego dnia trzeba było składać Cię od nowa jak puzzle.

- I to ma mnie niby pocieszyć?! - zerwała się z krzesła, ale przymocowane kajdany do stołu nie pozwoliły jej na zrobienie chociaż kroku w bok - To się może ciągnąć latami!

Mężczyzna podniósł się z gracją z krzesła. Chyba nawet baletnice, które widziała w teatrze nie posiadały takiej gracji.

- Zrobimy co w naszej mocy aby do tego nie dopuścić. Do zobaczenia na kolejnym widzeniu Sarah.

Nie krzyknęła ze złości, nie wyrzuciła sfrustrowana pięści w jego stronę. Jedynie mierzyła go wściekłym spojrzeniem, jakby mogło ono być batem, to mężczyzna właśnie musiałby unikać jego uderzeń. Nieświadomy niczego śledczy odwrócił się na pięcie, przyłożył dłoń do czytnika, zamek w drzwiach kliknął.

- A i jeszcze jedno, nie próbuj ucieczki, wtedy możesz być pewna, że zostaniesz głównym podejrzanym i wsadzę cię nawet bez dowodów.

--------

Rozdziały będą pojawiały się co tydzień, pierwszy nieco krótszy na wstęp, pierwszy rzut oka na akcję.
Ah, sama ciekawa jestem, czy ta podróż odbędzie się bez żadnych problemów?

~ Ruda

Czarne serce i złoty motylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz