41. Nimfa ciemności

249 19 2
                                    

Co ja mam powiedzieć... Wolicie spokojną historię niż mały zamęt...

— Malfoy.

Nazwisko Ślizgona zostało wypowiedziane obojętnie.

Pamela stała z dwa metry od niego. Nie miała zamiaru pozwolić mu odejść. Chłopak zatrzymał się, gdyż wiedział, że nie ucieknie skoro jest sam. Nie chciał z nią rozmawiać. Mieli umowę z chłopakami, a on szczególnie powinien jej przestrzegać. Powoli odwrócił się w jej stronę.

— Wildhood.

— Miło, że jeszcze pamiętasz moje nazwisko.

Wydawała mu się inna, wręcz przerażała go. Nie zmieniła się, lecz czuł ogromną moc, która w niej płynęła. Każdy musiał to czuć.

Na Merlina, akurat musiał wyjść z biblioteki, kiedy ona stała przy nagrodach z Quidditcha, a w szczególności blisko pucharu zdobytego przez Puchonów.

— Pamiętasz Cedrica? Był moim najlepszym przyjacielem. Zabił go Peter Pettigrew, wiesz o tym, prawda?

— Tak. Do czego zmierzasz?

— Moje życie od tamtej pory jest strasznie burzliwe. Ktokolwiek się pojawia niszczy spokój, który sobie wypracowałam.

Zrozumiał. Miała pretensje do niego. Do Notta. Do wszystkich. Czy stara Pamela myślałaby podobnie? Możliwe, jednak dbałaby bardziej o innych niż samą siebie. Miała prawo być egoistką chociaż raz w życiu.

— Mel...

— Nie mów tak! Cholera jasna!

Zauważył łzy w jej oczach. Wiedział już, że z pozostałymi popełnili błąd.

— Jakim trzeba być tchórzem, aby udawać przyjaciela, a tak naprawdę myśleć co innego!

Wiedziała.

— Co miałem ci powiedzieć? Hej, Wildhood, kocham cię, ale nie mogę, bo mój kumpel jest w tobie szaleńczo zakochany. Jedyne co mogę to patrzenie w twoje zielone oczy, gdy obdarowujesz mnie uśmiechem.

Tym razem to ona zrozumiała. Każdy jej widok ranił go niemiłosiernie. Był bezradny, a ona potraktowała go gorzej niż tych wszystkich kolesi, którzy „padli na kolana" przez jej urok. Jego uczucie było szczere.

— Ani chwili nawet nie pomyślałem, że będziemy razem — Ślizgon kontynuował. — Jesteś dziewczyną Notta, a on jest moim przyjacielem. Popełniłem wiele błędów, ale...

— Pocałowałeś mnie.

— Tak — westchnął. — Nie planowałem tego, jeśli to mnie tłumaczy. Po prostu byłaś strasznie gadatliwa, nie mogłem cie uspokoić.

— Okej — teraz to nie miało żadnego znaczenia.  — Żeby być z Teodorem, musiałby się do mnie odzywać, a póki co to milczy od dobrych pięciu miesięcy. Prędzej pogadam z Diggorym niż z nim.

Powiało chłodem. Jakby to ujął Michael.

Bo wiecie, Cedrik nie żyje, a Nott tak... Eee... No, rozumiecie.

— Chcieliśmy dobrze.

— Robienie ze mnie porcelanowej lalki w niczym nie pomoże.

— Wiem i przepraszam.

On chciał tylko, aby była bezpieczna.

— Chyba umowa była jasna.

Pamela i Draco spojrzeli w stronę Notta. Był, lekko mówiąc, wkurzony. Chodził od dłuższego czasu rozdrażniony. Po świętach nie miał ochoty na nic przez chodzenie jak na szpilkach przy jego małej siostrzenicy. Chciał spokoju, nie myślał nawet o Wildhood. Był zdegustowany widokiem Anieli, która była zachwycona swoim kilkumiesięcznym dzieckiem. Mała Riddle nie wydawała się taka zła, jak myślał. Czym mogło zawinić takie stworzonko? Póki co, niczym.

wartość // theodor nott (draco malfoy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz