Vincent
– Wygląda na to, że wszystko idzie zgodnie z planem – powiedział dumny z siebie ojciec.
– Co dokładnie masz na myśli? Ostatnio nie nadążam za twoimi decyzjami.
– Bo nie starasz się nadążać. – Pochylił się do przodu, łokcie układając na blacie biurka. – Interes z Włochami jest niezły. Ryzyko żadne, a większość brudnej roboty i tak zrobią za nas Danielsowie.
– Czy to rozsądne powierzać im tyle? Nie uważasz, że mogą nas zdradzić? Sam dajesz im do tego możliwość.
– Myślisz, że mają z nami szanse? Każdy z moich synów ma większą armię niż ich wszystkie razem wzięte. Co mogliby uzyskać? Jedynie śmierć.
– Może i masz rację, jednak wciąż uważam, że zbyt wiele im dajesz. Dla nas są nikim. Jak sam trafnie zauważyłeś, ilość ich ludzi jest niewielka. Po co więc tak bardzo ryzykować?
– To nie ryzyko, to czysta kalkulacja.
Nie rozumiałem. Nie widziałem kalkulacji, o której mówił. Jedynie ślepe działania, które zamiast wzmocnić, mogły pogrążyć naszą rodzinę. Ojciec najwyraźniej widział to inaczej, a może wiedział o czymś, o czym ja nie miałem pojęcia? Chyba dlatego kiwnąłem głową, jakbym rzeczywiście wiedział, co miał na myśli.
– Kiedy znów mają w planie nas odwiedzić?
Miałem nadzieję, że nie wybierali się do Nowego Jorku zbyt szybko. Jednak wolałem o to zapytać, by być przygotowany.
– Jeszcze nie wiem. Co prawda do twojego ślubu zostało sporo czasu, ale już teraz powinniśmy spotykać się regularnie.
– Masz na myśli także Norę?
Ojciec spojrzał na mnie przez zmrużone oczy.
– Coś z nią nie tak?
– Nie będę ukrywał, że ślub z nią nie jest mi na rękę.
– Do tej pory nie miałeś z tym problemu. Co się więc zmieniło?
– Doszedłem do wniosku, że mnie drażni.
– Nie ma na świecie kobiety, która prędzej czy później nie zaczęłaby drażnić mężczyzny. To ich natura. Przyzwyczaj się do tego, a w końcu przestanie ci to przeszkadzać.
Zacisnąłem usta. Jego poglądy na temat kobiet były mi doskonale znane. Nie powinienem się nawet odzywać na temat ślubu. Coraz bardziej nie chciałem do niego dopuścić, ale musiałem działać z głową. Choć w tamtej chwili miałem w niej jedynie mętlik.
– Pójdę już.
– Zaczekaj! Jest coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać.
Nie kryłem nawet zainteresowania. Usiadłem naprzeciwko niego i przyjrzałem się mu dokładnie. Z jednej strony nie wyglądało na to, że było to coś ważnego, ale zaintrygowała mnie jego nietypowa mina.
– Zamieniam się w słuch.
– Co prawda do twojego ślubu zostało trochę czasu, ale uznałem, że już teraz powinniśmy zacząć przygotowania. Ważne jest, by znaleźć odpowiednie miejsce na tą uroczystość.
Zemdliło mnie. Byłem pewien, że nie wrócimy do tego tematu.
– O czym dokładnie myślisz?
Już wtedy wiedziałem, że wcale nie chce ze mną rozmawiać. Miał już plan i jedynie uznał, że mi go przekaże.
– Ta cała Cloud... myślę, że ona powinna się tym zająć.
Nagle usiedzenie w miejscu stało się dla mnie wyczynem.
– Co? – wydusiłem z trudem.
– Zdążyłem już zapomnieć o jej ojcu, ale sama mi o nim przypomniała. Poszperałem trochę i dowiedziałem się, że coraz lepiej sobie radzi. Teraz nie jest mi potrzebny, ale kontakt z jego córką może przynieść nam dużo korzyści.
– Z tego co zrozumiałem, Maddy jest projektantką wnętrz, która jedynie dorabia sobie jako organizatorka imprez. Wątpię, żeby podjęła się takiego wyzwania, skoro do tej pory obsługiwała urodziny dzieci na dziesięć osób. Poza tym jej ojciec raczej nigdy nie będzie nam potrzebny.
Złapałem się na tym, że zacząłem się modlić, by zmienił zdanie. Czułem się tak, jakby ktoś właśnie mierzył do mnie z broni. Najgorsze było jednak to, że nie widziałem wyjścia z tej sytuacji. Po raz pierwszy w życiu poczułem się tak, jakbym został zamknięty w pułapce, którą ktoś za chwile miał strącić w przepaść. Tym kimś okazał się mój ojciec.
– Tylko głupiec zrezygnowałby z takiej szansy. Ta dziewczyna nie wygląda na głupią. Organizacja ślubu dla rodziny Blakemore będzie dla niej wejściem do wielkiego świata. Poza tym sam ślub także będzie niewielką, kameralną uroczystością. A jej ojciec zawsze może okazać się potrzebny. Masz ostatnio bardzo ograniczone myślenie, nie podoba mi się to.
Wiedziałem, że gdy tylko wyjdę z jego gabinetu, upiję się w trupa, by nie myśleć o tym pomyśle.
– Wolałabym, żeby organizacją mojego ślubu zajął się ktoś doświadczony. Naprawdę chcesz powierzyć to zadanie komuś, kto nigdy nie robił niczego podobnego?
– Jak już mówiłem, ma na to wiele miesięcy.
– Wciąż nie jestem przekonany.
– Nie musisz być przekonany. Musisz to załatwić.
Wtedy usłyszałem ten ton, który jasno dawał do zrozumienia, że rozmowa się skończyła.
– Jeśli chcesz – powiedziałem, po czym wstałem z fotela. – Jednak wolałbym, żebyś ty to załatwił.
Nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której miałbym poprosić Mad o organizacje mojego ślubu z inną kobietą. Niewidzialna pętla na mojej szyi zaciskała się coraz bardziej. Wiedziałem, że nie jest ważne, który z nas zaproponuje jej tę pracę.
– Tym razem się z tobą zgodzę, przy okazji podpytam o jej ojca. Dowiedz się, gdzie mogę ją znaleźć. Jeśli nie będzie przygotowana na moją wizytę, trudniej będzie jej odmówić.
Kiwnąłem głową, po czym wyszedłem z jego gabinetu. W połowie schodów spotkałem Davinę, która spojrzała na mnie badawczo.
– Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Zignorowałem ją i ruszyłem dalej. Miałem ochotę zadzwonić do Mad i powiedzieć jej o wszystkim, ale wiedziałem, że mnie za to znienawidzi. Jedno było pewne – droga ucieczki nie istniała. Pomyślałem nawet o tym, by prosić o pomoc Katherine, która była przecież jej koleżanką. Szybko jednak wybiłem to sobie z głowy. Moja siostra była ostatecznością, a ja wciąż miałem nadzieję, że znajdę wyjście.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANA
Любовные романыVincent Blakemore wydawał się być przykładnym synem swojego ojca. Lata temu odsunął się od rodzeństwa, by przygotowywać się do objęcia władzy, gdy nadejdzie czas. Nie widział w tym niczego złego. Wręcz przeciwnie. Był przekonany, że on jako jedyny w...