Samochód podskoczył na wybojach i wtedy stały się trzy rzeczy. Sarah się ocknęła, poczuła niezwykły wręcz ból w uszach i zobaczyła jak nachyla się nad nią mężczyzna z głupim uśmiechem na ustach. Czerwone włosy ułożone były w irokeza, blada twarz wydawała się mieć paskudnie głębokie cienie w samochodowym świetle. Miał też mnóstwo kolczyków, na uszach, na brwi, w dolnej wardze i chyba w języku. Przyglądał jej się badawczo a gdy zobaczył, że wbija w niego czerwone oczy, jego uśmiech poszerzył się. Miał w sobie coś takiego, nie potrafiła tego do końca opisać, ale mogłaby mu opowiedzieć o swoim życiu, nawet jeśli o to nie pytał i nawet jeśli jej się to nie podobało. A on chyba doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Jestem Jess, miło mi. - skłonił się na tyle, na ile pozwalało mu siedzenie na fotelu w samochodzie - kieruje Ellias.
Podniosła się trochę na siedzeniu, przylgnęła plecami do fotela i poruszyła dłońmi, teraz poczuła, że jest przywiązana. Spojrzała na nich morderczym wzrokiem. Dlaczego wszędzie musieli ją wiązać?! Nie podobało jej się to, że siedziała w samochodzie ale z drugiej strony, wolała być właśnie tu a nie w celu w której mogła spędzić tydzień, miesiące a może i lata. Nawet jeśli nie była człowiekiem, był to niezwykle długi okres czasu i wolała spędzić go na przeżywaniu życia, nie na liczeniu ile kroków ma jej cela i jak wiele siwych włosów jej doszło.
Niemniej sytuacja nie była kolorowa. Nie musiała udawać strachu czy zdezorientowania. W więzieniu były kamery, byli inni ludzie. Dzisiaj gdy wpatrywała się w ścianę zastanawiała się nad tym, co mogłaby robić aby czas w więzieniu mijał szybciej. Zastanawiała się tak aż do wieczora, gdy pracownicy zaczęli zbierać się do domów, dopóki nie usłyszała głośnego wybuchu. W uszach jej piszczało, skuliła się za kratami i modliła o to, aby zwyczajnie to przeżyć. Była niewinna, nic nie zrobiła do cholery jasnej. Wtedy poczuła jak ktoś ją złapał za ramiona i zaczął wyciągać z zamknięcia. Drzwi były otwarte, chociaż wcześniej zamek strzelił kilkakrotnie, przypominając jej, że jest dokładnie zamknięty. Musiała zemdleć po drodze. Pamiętała jedynie pojedyncze fragmenty takie jak wszechobecny kurz, ciężkie, ciemne buciory, pamiętała też niski głos, który coś krzyczał, coś o motylich skrzydłach.
- Uwolnimy cię, gdy wyjaśnimy wszystko i postanowisz nie wyskoczyć oknem.
Znowu odezwał się czerwonowłosy. Wyglądał na człowieka, na punka, z tym kolorowym irokezem, szeregiem kolczyków na twarzy. Widziała też potężną ilość pierścieni na jego palcach. Pomimo tego wyrazistego wyglądu, uśmiech miał niemal dziecinnie niewinny. Wychyliła głowę dalej i dostrzegła tego drugiego, co prowadził nonszalancko samochód. Wyglądał na kompletne przeciwieństwo Jessa. Miał blond włosy, które skręcały się w loczki. Wyglądałby prawie jak te aniołki na obrazach w kościołach, gdyby nie lodowate spojrzenie jakie spłynęło na nią z lusterka wstecznego. Jakby została nagle wrzucona do chłodni, mogłaby też założyć się o wszystko, że w samochodzie nagle zrobiło się chłodniej. Wzięła głęboki wdech aby się uspokoić i nie zwymiotować kolejny raz.
- Dzięki wam, będę poszukiwana jeszcze dokładniej, mam nadzieję, że macie jakieś logiczne wyjaśnienie.
Blond włosy prychnął pod nosem, sięgnął dłonią do panelu na kokpicie samochodu i przesunął po nim palcem. Z głośników zaraz poleciała dudniąca muzyka. Sarah nie wierzyła w to, że ten sprzęt jest fabryczny, biorąc pod uwagę jak wiele różnych basów mogła usłyszeć. Jess wywrócił oczami, nieco ściszył to coś, co muzyką być nie mogło, odwrócił się w fotelu tak aby móc patrzeć na dziewczynę.
- Nie chciałem siedzieć w więzieniu, prawdopodobnie by mnie skazali na długie lata a moja cera nie może się marnować w takich warunkach. - żachnął się krótko, ale po chwili kontynuował - Poza tym, pracujemy dla kogoś ważnego i ten ktoś zdecydował, że przyda mu się taka piękna istotka jak ty.
- Cliché. - powiedział ten drugi.
Rudowłosy smagnął go ostrym spojrzeniem.
- Więc normalnie to byśmy na ciebie raczej nie spojrzeli. - zafalował brwiami - Ale rozkazy to rozkazy. Więc obecnie jedziemy do siedziby głównej, tam odprowadzimy cię do szefa, gdzie to dowiesz się więcej. Niestety skarbie, tylko tyle mogę ci powiedzieć.
Samochód zatrzymał się na poboczu, żwir zagrzechotał pod kołami auta aż umilkł gdy i pojazd się zatrzymał. Jess wysiadł z samochodu, podszedł do drzwi pasażera i otworzył je w iście grzecznym geście. Wsunął głowę do środka samochodu i odwiązał jej dłonie po czym odsunął się od drzwi aby mogła wysiąść, co oczywiście, że zrobiła. Jej nogi zaprotestowały, ale zmusiła się do postawienia kolejnych kroków na trawiastym poboczu. Była noc, gwiazdy były widoczne znacznie wyraźniej niż gdy spoglądała w niebo w mieście, ze swojego mieszkania. Dalej miała na sobie te same ubrania co założyła w dniu wybuchu. Mlasnęła z niesmakiem. Było to ile, tydzień temu? Siedem dni, może więcej spędziła w więzieniu straży, oczekiwała na przesłuchiwania, na kolejne pytania, które nie miały dla niej żadnego sensu. Cierpliwie odpowiadała na nie, może po cichu liczyła na to, że ją wypuszczą, ale do tego nie doczekała. Czarne spodnica już nie była taka czarna, miejscami dalej widniały na niej ślady gruzu z sali konferencyjnej, bluzka nie była wyprasowana, zamiast białego koloru, była zwyczajnie szarawa. Tylko buty względnie się trzymały. Zwykłe, nie za wysokie botki.
- Słuchaj. - znowu odezwał się Jess, ten drugi opierał się nonszalancko o samochód i palił papierosa, co Sarah uznała za obrzydliwe - Po prostu pójdź z nami, wysłuchaj typa, tego co ci powie a potem zdecydujesz co zrobisz, dobra?
Mogła się mylić, ale wyczuła od niego coś na kształt empatii, może nawet współczucia. Na jego nieszczęście, Sarah nie potrzebowała litości. Odwróciła się na pięcie i ruszyła wzdłuż drogi z powrotem do miasta. Zamierzała oddać się w ręce straży, wytłumaczyć, że została porwana, nie miała intencji uciekać z tego ich wygodnego więzienia.
- Sarah! - krzyknął za nią Jess.
Gotowy był puścić się za nią biegiem, szef nie wybaczyłby mu gdyby ktoś taki jak ona przeleciał mu przez pale. Zrobił nawet krok w jej stronę ale do akcji postanowił wkroczyć Ellias. Nie poruszył się nawet o milimetr, gdy przed dziewczyną wyrosła wysoka na trzy metry ściana lodu. Odwróciła się gwałtownie, rzuciła im wkurzone spojrzenie, ale Ellias nie zdawał się być tym wielce przejęty. Leniwie zgasił papierosa, zdeptał niedopałek pod butem. Pośród ciemności nocy, którą rozświetlały jedynie gwiazdy, słaby sierp księżyca i reflektory samochodu, Sarah dostrzegła, jak oczy blondyna jaśnieją, tak ostrym błękitem, że wyglądało to tak jakby miał soczewki, albo bóg jeden wie jaką operację.
- Wsiadaj do samochodu.
Jess wydał się być trochę między młotem a kowadłem. Wiedział, że Ellias jest w stanie związać ją i wrzucić do bagażnika, byleby nie mieć z nią problemów. Sarah zaś stała dumnie wyprostowana, jakby zamierzała przebić się siłą przez lodową barierę. Ku jego zdziwieniu, podeszła do samochodu.
- Dupek. - syknęła w jego stronę, usiadła na miejscu pasażera, założyła dłonie na klatce piersiowej i wywróciła oczami - Jeśli mi się nie spodoba, odwieziecie mnie z powrotem pod straż.
Elias prychnął. Okrążył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy.
- Jak sobie życzysz Księżniczko.
Sarah nie zdążyła zobaczyć, jak Jess spiął się na to słowo. Jak jego ogniste oczy nieco przygasły. Ellias ponownie włączył muzykę, tym razem nikt nie odezwał się słowem, gdy basy wypełniły samochód zagłuszając wszystko, nawet ich myśli. Przed nimi było parę godzin jazdy, podczas których nikt się nie odezwał. Gdy się znowu zatrzymali, Sarah wysiadła i zaniemówiła na widok jaki piętrzył się przed nią. Blondyn od razu ruszył w stronę budynku, mężczyzna z irokezem uśmiechnął się szeroko.
- Sarah Nevercrow, miło mi powitać cię w legionie głównym buntowników.
—————
Świąteczny fragment opowieści, może trochę nudny, ale to dlatego, że w następnym będzie się działo :3
Wesołych świąt moi drodzy i niech wam deszcz dupki zmoczy :D
~ Ruda.
CZYTASZ
Czarne serce i złoty motyl
FantasyŚwiat stoczył się tak bardzo, że aż wstyd patrzeć. Ludzie w końcu znaleźli sposób na to, aby dowiedzieć się co jest na innej planecie, jak dostrzec to co skrywało się przed nimi przez tysiące lat. Nieznajomym nie spodobał się nagły najazd i chociaż...