Rozdział piętnasty

6.2K 431 17
                                    

Vincent

Nie było jej, gdy się obudziłem. Na poduszce zauważyłem kartkę, sięgnąłem po nią, czytając wiadomość od Maddy.

Nie chciałam cię obudzić. Wzięłam prysznic i zeszłam na śniadanie. Jeśli nie znajdziesz mnie w restauracji, będę przy basenie. Myślałam, że nie jesteś typem śpiocha, a już na pewno nie spodziewałam się, że masz tak głęboki sen.

Odłożyłem kartkę i spojrzałem na zegar. Dochodziła dziesiąta rano. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio spałem do tak później godziny. Sen także miałem czujny. Budził mnie byle szelest, więc nie rozumiałem, co wydarzyło się tamtej nocy. Po raz pierwszy spałem tak dobrze. Czułem się lepiej, jakbym odzyskał wolność. To było jednak mrzonką. Wciąż byłem więźniem, który jedynie wyrwał się na kilka dni przepustki. Próbowałem wszystko zmienić, ale nie wiedziałem, jak mam to zrobić. Poprzedniego dnia podjąłem spontaniczną decyzję, która zaprowadziła mnie do hotelu w Ontario. Nie żałowałem swojej decyzji, ponieważ mogłem spędzić trochę czasu z Maddy. Z daleka od ojca, który czekał tylko, aż powiem mu, gdzie ją znajdzie. Gdy tylko sobie o tym przypomniałem, chciałem jak najszybciej wyrzuć to z głowy. Wziąłem szybki prysznic i wyszedłem z apartamentu, w poszukiwaniu Mad. Tak, jak zakładałem, nie było jej już w restauracji. Mimo wszystko usiadłem przy stoliku, zamówiłem kawę i śniadanie, bo nie byłem gotów na spotkanie z tą kobietą. Musiałem przemyśleć wszystko, co robiłem i co miałem w głowie. Wtedy wydawało mi się, że to najważniejsze. Byłem rozdarty, a to nie pomagało. Próbowałem wpaść na idealne rozwiązanie, dzięki któremu nie stracę Maddy i przychylności ojca. Wątpiłem, że takie istnieje.

Wyszedłem na zewnątrz, kierując się prosto do basenu. Nie znalazłem w jego pobliżu Mad. Dopiero, gdy miałem już wrócić i szukać jej w innych miejscach, zauważyłem ją, pływającą na środku basenu. Podpłynęła do mnie z szerokim uśmiechem. Kucnąłem i dokładnie się jej przyjrzałem.

– Nosisz bikini w torebce? – zapytałem zaskoczony.

– Nie. Kupiłam je sobie i kilka innych rzeczy, kiedy smacznie spałeś.

Uniosła się i usiadła na brzegu.

– Długo tu jesteś?

– Wystarczająco, by zacząć się nudzić. Czekałam, aż do mnie dołączysz.

Skrzywiłem się. Nie do końca lubiłem pływać, a już szczególnie w takich miejscach.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł.

– Vin, ty naprawdę jesteś cholernie sztywny – powiedziała karcąco. – Za rogiem kupisz wszystko, czego potrzebujesz. Może nie będą to kąpielówki szyte na miarę, ale myślę, że sobie z tym poradzisz.

Mimo braku ochoty, wstałem i ruszyłem w kierunku, który mi wskazała. Byłem zły sam na siebie, bo przecież właśnie tego chciałem. Normalności. A kiedy mogłem ją mieć, nie potrafiłem z niej korzystać. Przełamałem się i postanowiłem w końcu żyć.

Niedługo później wróciłem do pokoju hotelowego, mając w torbie nie tylko kąpielówki, ale także kilka innych ubrań, jakich normalnie bym nie założył. Gdy wróciłem do Maddy, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.

– Widzisz, mówiłam, że dasz sobie radę.

Usiadłem obok niej, zanurzając nogi w wodzie.

– Musisz pamiętać, że codzienność ludzi jest dla mnie zupełnie obca.

– Wiem, przecież właśnie nad tym mamy pracować.

Spojrzałem na nią i już chciałem się odezwać, ale wtedy wskoczyła do wody. Odwróciła się do mnie i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Zacisnąłem usta i kręcąc głową dołączyłem do dziewczyny.

Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz