Koniec udawania

717 53 1
                                    

Jak mógł być tak głupi, by wierzyć, że ma szansę na miłość? Teraz, gdy wiedział, iż Alan był tak naprawdę Snapem, Harry był świadomy także tej wielkiej sztuczki, dzięki której miał szybko zaufać „nowemu uczniowi".

Śmiał się ze mnie przez cały czas, pomyślał smutno.

Im więcej o tym myślał, tym dłużej się zastanawiał, ile z tych czterech miesięcy było wyreżyserowane przez Dumbledore'a. Wprawdzie już dawno przestał ufać dyrektorowi, lecz nie wierzył, że mógłby on celowo go zranić. Dlatego coraz bardziej był przekonany o tym, że ten związek był pomysłem Nietoperza.

Nagle usłyszał czyjeś kroki na śniegu. Obracając się, ujrzał Alana – profesora Snape'a, upomniał się – idącego w jego kierunku. Harry jęknął i przyciągnął kolana bliżej swojej piersi, starając się być jak najmniejszym.

Severus obserwował Harry'ego kulącego się na jego widok i po raz kolejny poczuł się winny. Zauważył, że młodszy chłopak trzęsie się z zimna, więc ściągnął swój płaszcz i okrył nim bruneta.

- Nie, dziękuję. – Zrzucił z siebie płaszcz. Mimo iż bardzo potrzebował ciepła, nie chciał pomocy od mężczyzny, który oszukiwał go przez tyle miesięcy.

- Harry, ja...

- Czego pragnąłeś bardziej: upokorzyć mnie, czy zranić? - zapytał Potter, przerywając mu.

- Harry, o czym ty...

- A może chciałeś obu tych rzeczy? – dumał dalej brunet, wcale nie słuchając Severusa.

- Czemu myślisz, że tego chciałem? – zapytał Snape.

- Cóż – odparł Gryfon, starając się brzmieć obojętnie. Nie udało mu się. – Oczywistym jest, iż tak naprawdę mnie nie ko... nie żywisz do mnie żadnych uczuć. A zatem, próbowałeś mnie zranić, albo upokorzyć, wmawiając mi to wszystko.

- A czy przeszło ci przez myśl – zaczął powoli Ślizgon, starając się podążać za tokiem rozumowania chłopca, – że ja czuję coś do ciebie?

Potter chciał się zaśmiać, lecz zdołał jedynie westchnąć.

- Tak, jasne. Dobrze wiem, iż cały czas się ze mnie śmiałeś. Nie jestem tak głupi, jak myślisz.

- Nie sądzę, że jesteś głupi – odpowiedział szczerze Sev. – W każdym razie już nie. Harry, musisz mi uwierzyć. Nie chciałem cię zranić...

- Och, a więc to jednak było stare, dobre upokorzenie – przerwał mu znów brunet. – Miałem przeczucie... O to właśnie ci chodziło, prawda?

- Harry, tego również nie chciałem – kontynuował Snape.

- Posłuchaj, słyszałem Dumbledore'a, rozumiesz? Nawet jeśli nie chciałeś mnie zranić ani upokorzyć i tak pocałowałeś mnie tylko pod presją dyrektora.

- Masz rację, kazał mi cię pilnować – zgodził się szatyn. – Ale nigdy nie powiedział mi, bym cię pocałował. To była wyłącznie moja decyzja, a zrobiłem to, ponieważ tego pragnąłem, a nie dla zemsty.

- Wątpię – wymamrotał Potter, wciąż czując się zbyt zdradzonym i zranionym, aby spojrzeć drugiemu w oczy.

- Harry, przyznaję: na początku chciałem zdobyć twoje zaufanie, jedynie po to, by się dowiedzieć, co cię trapi. Dzięki temu mógłbym szybko dać odpowiedź Dumbledore'owi i powrócić do swojego ciała. Jestem pewien, że pamiętasz nasze pierwsze spotkanie. Byłem wtedy dużo bardziej zgryźliwy niż zazwyczaj.

Brunet skinął głową tak delikatnie, iż Sev omal nie przeoczył tego gestu w ciemnościach.

- Ale zmieniłem moją opinię i to twoja zasługa. Kiedy zaczynałem zadanie, wierzyłem, że jesteś zepsutą, samolubną i arogancką, mniejszą wersją swojego ojca. Jednakże wszystko się zmieniło, gdy zacząłem z tobą rozmawiać i odkryłem prawdę. Jesteś zabawny, uczynny oraz inteligentny. Rezygnujesz ze swojego wolnego czasu, żeby pomagać innym, nie zacząłeś bójki z Malfoy'em kiedy miałeś okazję, a nawet podziękowałeś mi za obrażenie twoich przyjaciół.

Obaj mimowolnie uśmiechnęli się na te słowa.

- Harry, zamierzałem się pospieszyć, by wrócić do swojego życia tak szybko, jak to tylko możliwe. Lecz wtedy poznałem prawdziwego ciebie i zakochałem się w młodym mężczyźnie jakim się okazałeś.

Oczy Pottera zaszły łzami. Tak bardzo chciał mu uwierzyć, ale jak to mogło być prawdą?

Snape wiedział, że Harry czuł się zraniony. Nienawidził się za bycie powodem jego wątpliwości i niepewności.

- Zdaję sobie sprawę, iż powinienem był powiedzieć ci kim jestem, zanim cię pocałowałem – przyznał Severus. – Ale bałem się, bo lubiłeś Alana, nie mnie. Nie chciałem cię stracić, wyznając prawdę. Powinienem być z tobą szczery. Przepraszam.

Gdyby Harry dorastał oglądając programy telewizyjne, zauważyłby, w jaki sposób Severus mówił. Słowa były bardzo podobne do tych z filmów takich, jak Tylko Ona, 10 rzeczy, których w tobie nienawidzę, czy To nie jest kolejny film dla nastolatków. Na szczęście dla Pottera, Dursley'owie nigdy nie pozwalali mu ich oglądać, więc słowa szatyna były dla niego całkowitą nowością i nie wydawały się oklepane, banalne. Dzięki temu, również wydawały się dużo bardziej szczere, niż dla większości czarodziei mugolskiego pochodzenia w jego wieku.

Teraz jednak, student był zdezorientowany. Chciał mu wierzyć, jednak ten już raz go okłamał. Może to wszystko było tylko trikiem, by wkupić się z powrotem w jego łaski? Może Dumbledore wciąż nie odkrył, co trapi Chłopca, Który Powinien Pozostać Zdrowy I Silny, By Pokonać Głupiego Czarnego Pana?

- Nie robię tego, ponieważ dyrektor mi kazał – odparł Snape, wiedząc, o czym myśli chłopak. – Byłby zadowolony nawet, gdybyśmy pozostali tylko przyjaciółmi. Mówię to, bo naprawdę mi na tobie zależy. Przypuszczam, że powinniśmy zacząć wszystko od początku i być ze sobą szczerzy. Co o tym sądzisz?

Harry dumał przez chwilę. Czy powinien zaufać Severusowi? Naprawdę bardzo tego chciał. Sześć miesięcy temu był zakochany w Snapie. Potem spotkał Alana i wiedział, iż zaczynał coś do niego czuć. Teraz ten ostatni okazał się być Mistrzem Eliksirów. To wszystko było takie pogmatwane.

- Potrzebuję trochę czasu, żeby to przemyśleć – odrzekł w końcu.

- Oczywiście – zgodził się szatyn, zadowolony, że Potter jeszcze go nie odprawił. – Nie śpiesz się, masz tyle czasu, ile tylko potrzebujesz.

Siedzieli przez kilka chwil w krępującej ciszy.

- Powinniśmy wracać do środka – odezwał się Sev.

- Wolałbym zostać jeszcze chwilę – odparł młody. – Sam.

- Nie powinieneś być tutaj w trakcie ciszy nocnej...

- Ty również.

- Bezczelny dzieciak – zaśmiał się Severus, rozluźniając nieco atmosferę. – Jeżeli nie wrócisz do dormitorium w ciągu godziny, zaciągnę cię tam siłą.

- Dzięki za ostrzeżenie – odpowiedział mu beznamiętnie.

Severus w zamyśleniu spojrzał ostatni raz na Gryfona, odwrócił się i odszedł w kierunku zamku. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien pozwolić chłopcu pozostać samemu w środku nocy na zewnątrz, w zimnie. Jednocześnie wiedział także najgorsze - w ciągu ostatniej godziny skrzywdził go tak bardzo, iż nie miał prawa mówić mu teraz, co ma robić.

Gdy Severus odszedł, Harry sięgnął po płaszcz, który wcześniej porzucił i szczelnie się nim okrył.

Jeden głupiec - SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz