73🐍

2.8K 469 90
                                    

Nadeszło Boże Narodzenie, a Jenna gdzieś w środku wciąż była wyjątkowo smutna. Chciała zobaczyć się ze swoim bliźniakiem, z małą Dianą, z Carol... Ale wiedziała, że jeśli tylko wejdzie do mieszkania, natrafi na swoją matkę, a jej nie chciała już widzieć. Mimo że cieszyła się, że były to jej pierwsze święta z Newtem, ból siedział gdzieś w jej piersi, i to nawet bardziej niż wcześniej.

Za oknami sypał śnieg i było już naprawdę zimno, a świąteczny stół był zastawiony dla Newta, Jenny oraz Tezeusza, który miał wkrótce się tam pojawić. Tamtego dnia dziewczynę ogarniało takie przygnębienie, że nawet nie narzekała na to, że przyjdzie. Starała się cieszyć tym, że chociaż Newt będzie mógł się z nim zobaczyć... Bo dla niej były to pierwsze święta bez jej brata.

- Przyszły pocztówki z życzeniami - powiedział Newt, wchodząc do jadalni, gdzie Jenna siedziała już przy zastawionym stole.

Starała się ukryć swoje przygnębienie za delikatnym makijażem i niedługą, ale wciąż dość skromną czerwoną sukienką z długimi rękawami, którą odzyskała z Włoch. Chciała nawet założyć biżuterię, lecz zdała sobie sprawę, że nie byłoby to mądre w domu z gromadką niuchaczy.

Och, jak bardzo się podobała Newtowi tamtego wieczoru, nawet w tym słabym świetle lewitujących świec, który spowijał wtedy jadalnię. Gdyby tylko dała radę się uśmiechnąć...

- Od kogo? - zapytała od niechcenia, wpatrując się w Jaspera i Picketta, którzy zdawali się prowadzić zaciętą dyskusję.

- Jest od Jacoba... - mówił Newt wpatrzony w cały stos kartek w swoich rękach. - Jest też od Tiny - dodał, kładąc odpowiednią kartkę przed Jenną.

Brunetka wczytała się w nią i poza życzeniami znalazła na niej coś, co dobiło ją jeszcze bardziej.

- Została szefem Aurorów w USA? No nieźle...

Usłyszawszy to, Newt od razu porzucił kartki na pobliskiej szafce. Istniało coś ważniejszego, czym powinien się zająć. Spojrzał na Jennę z rozczuleniem, a następnie powiedział delikatnie, kładąc dłoń na oparciu jej krzesła:

- Zrobię ci herbatę.

Jenna uniosła głowę. Normalnie powiedziałaby, że nie musiał się kłopotać, ale wtedy naprawdę tego potrzebowała - dlatego posłała mu mały, wdzięczny uśmiech.

- Dziękuję - szepnęła.

- I przesłodzę - zapowiedział Newt, czym udało mu się wywołać u niej kolejny uśmiech.

Scamander ledwo zabrał się za przygotowywanie tamtej herbaty, gdy oboje usłyszeli pukanie do frontowych drzwi.

- Zgaduję, że to twój brat - stwierdziła Jenna, a Newt już chciał rzucić wszystko, by podejść do drzwi.

- Spokojnie, ja otworzę - powiedziała Jenna w reakcji na jego ruchy, odsuwając swoje krzesło od stołu. Newta trochę to zmartwiło, ale nie zamierzał jej powstrzymać.

Jenna otworzyła drzwi, a tam zobaczyła elegancko ubranego Tezeusza, wyglądającego naprawdę dobrze, ale też na wyjątkowo zdezorientowanego jej widokiem.

- No... Proszę - powiedział w ramach powitania, nie znajdując dla niej lepszych słów. Ona odpowiedziała mu westchnięciem.

- Nie mam dziś siły się z tobą kłócić, Scamander - przyznała, patrząc gdzieś w podłogę, po czym odsunęła się, by zrobić mu miejsce. - Wesołych świąt. Chodź.

Jeśli Tezeusz wcześniej był zaskoczony, to w tamtej chwili go absolutnie zamurowało. Tak czy siak wszedł do środka i razem z nią ruszył do jadalni.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz