*Na dole ważne info!!*
POV Victoria's.
Kurwa, właściwie, dlaczego kazałam mu tego nie brać?
Faktycznie jego życie nie powinno mnie interesować.
Ten pierdolony kluczyk był tylko jebanym pretekstem do tego, żeby go przeprosić.
Jeśli ma to brać, to nie zamierzam przy tym być.
Ani patrzeć się na to, jak ten człowiek niszczy się na własne życzenie.
Wyszłam z tego cholernego domu, jak najszybciej się dało, bo nie chcę być za ścianą, gdy on będzie ćpać. Gdy będzie faszerować się tym syfem, po którego raz sięgnęłam i nie zamierzam więcej.
Nie chcę mieszkać z tym cholernym idiotą, który umie wygarnąć ci wszystko w twarz. Nie oczekiwałam od niego tego, że jestem kimś w jego życiu, bo nie jestem.
Wykrzyczał mi to prosto w oczy tak jak nikt inny.
Wybiegłam z willi i bardzo szybko zniknęłam z jej obszaru. Skręciłam w pustą, ciemną alejkę, której nawet nie znałam i nie wiedziałam, gdzie mnie poprowadzi.
Doskonale wiem, że będę musiała wrócić do tego domu, ale nie teraz, ani nie zaraz, bo nawet nie mam na to chęci, przez to, jak ten kretyn umie się zachować wobec mnie.
On nie hamuje się z niczym, umie powiedzieć wszystko, co myśli, nie zwracając uwagi na to, jak ta osoba może się poczuć.
Cholerny egoista.
Wszędzie wokół jest ciemno, a moją drogę oświetlają gwiazdy, które zdobią przejrzyste niebo.
Gdy wyszłam z alejki, ujrzałam obszar miasta, w którym jeszcze nie byłam. Spojrzałam na oświetlony, przepełniony pustkami park zapełniony drzewami. Pokierowałam się na jedną z ławek, na którą padają błyski latarni.
Cicho, pusto i trochę mrocznie - właśnie tak mogę opisać to miejsce o tej godzinie.
Wolę siedzieć tutaj sama niż teraz w tamtym domu.
Mimo że, jest kwiecień, o tej godzinie robi się chłodniej. Jestem w krótkim rękawku, dlatego czuję, jak nieprzyjemny wiaterek wlatuje pod moją koszulkę i przeszywa moje plecy o dreszcze i muska cieniutką skórę na rękach.
Usiadłam na ławce i położyłam plecak obok siebie, a wokół mnie jest martwa cisza, która otacza moją osobę i zamyka w ciemnej pętli, zmuszając moje myśli do kołatania się wokół siebie.
Dzisiaj cały dzień spędziłam z Williamem, bo musiałam zrobić z nim projekt, który nakazała biolożka.
A Alanowi przepisała tę dziwkę.
Nad samą pracą spędziliśmy dwie godziny, a przez resztę czasu bezsensownie wygłupialiśmy się w jego pokoju. Nie było mnie w domu cały dzień, dlatego mam ochotę odpocząć.
Choćby mnie katowali, nie chcę tam teraz wracać, mimo że tak bardzo zaczyna być zimno, a moje ręce drżą z chłodu.
Wyjęłam telefon z kieszeni, czując, jak moje dłonie telepią się na wszystkie strony. Spojrzałam na trzęsący się ekran i godzinę wyświetlającą się na ekranie blokady.
21:55.
Kurwa mać, dlaczego musi być tak zimno?
Jedynym plusem jest to, że mam telefon, który wcisnął mi Will. Naprawdę nie chciałam go brać, ale mnie namawiał, dlatego ewentualnie zgodziłam się, żeby go pożyczyć.
CZYTASZ
Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]
Novela Juvenil*Z góry serdecznie przepraszam za swoje niedoświadczenie, które idealnie ukazuję się w tej książce. Wprawy nabiera się miesiącami, a nawet latami. W tym momencie SAMA nie jestem w stanie przeczytać niektórych rozdziałów z „Two Countenance In One Bod...