wyciągnęłam książkę z mojego plecaka i zaczęłam ją czytać nie spostrzegając się tego, że ktoś do mnie zmierza. tym ktosiem okazała się moja koleżanka, a obok niej szedł ktoś kogo nie chciałam widzieć.
— hej. dawno się nie widziałyśmy. — przytuliła mnie. — nawet nie wiedziałam, że wracasz tak późno.
— no widzisz. miałam do późna lekcje i tak jakoś.
próbowałam na ciebie nie patrzeć, ale mój wzrok automatycznie tam lądował. należałeś do osób, które się ze mnie śmiały gdy oboje byliśmy małymi dziećmi. nie rozumiałeś gdy mówiłam do ciebie byś przestał. to była zachęta do dalszego działania.
— pójdę do toalety. popilnujesz mi plecaka?
skinęłam tylko głową i powróciłam do dalszego czytania. widziałam kątem oka jak się niecierpliwiłeś. nie byłeś jedyny. nie chciałam cię widzieć kiedy ośmieszyłeś mnie przed nową klasą, do której o dziwo! razem trafiliśmy.
mogło się to wydawać głupie. ba! na pewno było, ale podkochiwałam się w tobie.
teraz jak o tym pomyślę to czuję się jak te wszystkie dziewczyny w tych tandetnych opowiadaniach, ale co miałam zrobić? nie mogłam oszukać własnego serca gdy jak byliśmy we czwórkę pokazywałeś prawdziwego siebie.
— [ ] — zacząłeś choć widziałeś, że nie byłam skora do jakiekolwiek rozmawiania. — co tam u ciebie?
nie wiedziałam czy miałam się zaśmiać i wygarnąć ci to wszystko czy może spokojnie odpowiedzieć? przecież teraz jesteśmy dorosłymi ludźmi.
— jest dobrze. dużo nauki, przecież wiesz. — westchnęłam i spojrzałam na zegarek. nie było jej jeszcze, ale może kolejka jest.
— czy myślałaś o mnie chociaż raz?
zaśmiałam się, a ty wydawałeś się zdezorientowany. umiałeś rozbawiać ludzi, ale nie takim czymś.
— nie. — to było kłamstwo i oboje to wiedzieliśmy.
mieszkaliśmy w tej samej wsi.
— naprawdę? chociaż jeden procent? — położyłeś swoją rękę na moją książkę i spróbowałeś jeszcze raz dotrzeć do mojego serca.
— po co ci to? byliśmy dziećmi, które nie wiedziały czym jest miłość. a jeśli z czegoś to tylko filmy bądź książki. nie mogę wymazać z pamięci tego jak przed nową klasa ośmieszyłeś mnie. zaraz wysiadamy i proszę nie rozmawiaj ze mną. — wstałam, a ty złapałeś mnie za rękę.
— przepraszam. ja-ja chciałem się popisać. myślałem o tobie ciągle. gdy tylko pojawiałaś się w moim zasięgu wzroku, uwierz mi.
gubiłeś się w swoich słowach, a ja miałam jedynie dosyć. chciałam się już znaleźć w domu pod ciepłą kołdrą i wypłakiwać znowu moje smutki.
— wierzę ci. po tylu latach pogodziłam się z tym, ale nie myśl, że teraz będę z tobą rozmawiała jakbyśmy się znali wieczność i zapominając co się działo kiedyś. — założyłam plecak na plecy i wzięłam z twoich kolan moją książkę. — podaj mi jej plecak. nie wiem co ona wymyśliła, ale ją zabiję za to.
nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłaś coś jeszcze do mnie czuć.
napisałam krótką wiadomość mojej mamie, że wrócę z przyjaciółmi.
— jestem wam tak bardzo wdzięczna za zabranie mojego plecaka. proszę wybaczcie mi moje spóźnialstwo, ale kolejka była bardzoo długa. — złożyła ręce jak to modlitwy i klęknęła przed nami.
— wstawaj.
— cóż, ważne że jesteś, nie? — pomogłam jej wstać i oddałam jej własność. — następnym razem zostawię twój plecak i wysiądę z pociągu. — nie chciałam był nie miła, ale nie wiedziałam co ta dziewczyna chciała zrobić. jeśli myślała nad ponownym zeswataniu nas to grubo się myliła.
— jesteś nie miła. ja bym zabrała twoje rzeczy na koniec świata i nawet dałabym się za nie pokroić. — zaczęła gestykulować rękami jakby była jakimś raperem.
wyłączyłam się bo nie chciałam jej słuchać. nie miałam nic do niej, ale mogłaby chociaż po ciężkim dniu na chwilę zamilknąć.
— nareszcie w domu. do jutra! — pomachała mi, po czym szybko weszła do domu.
— zostaliśmy sami. znaczy, czy mogę odprowadzić?
— okej.
robiło się powoli ciemno, ale jak dojdę już to będzie późno na robienie coś innego niż zadania domowe.
— masz zimnie ręce. — złapał za nie przy czym oboje zatrzymaliśmy się w połowie drogi. — nosisz może jakieś rękawiczki?
był kwiecień. ciepły kwiecień. więc nie wiem czemu miałabym brać ze sobą rękawiczki skoro jak widać sam zaoferowałeś mi teraz darmowe rozgrzanie.
— nie, czemu miałabym? — uwolniłam się z twoich objęć po czym szybko pobiegłam.
dlaczego teraz próbowałeś być względem mnie opiekuńczy? skoro mogłeś to zrobić gdy wraz z nimi się naśmiewałeś.